W krakowskich szpitalach spokój

fot. LoveKraków.pl

Małopolska Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych w pełni poparła protest warszawskich koleżanek z Centrum Zdrowia Dziecka. Nie ma to jednak przełożenia na ich pracę w regionie. Przedstawiciele trzech krakowskich szpitali mówią wprost: nie ma sygnałów, aby personel medyczny się buntował i przygotowywał do jakichkolwiek protestów.

W Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie zatrudnionych jest 1747 pielęgniarek i położnych. Ich średnie wynagrodzenie, ze względu na staż pracy, waha się od 3 do 4,4 tysiąca złotych brutto (bez odliczenia składek itp.).

Pracownicy do 5 lat stażu pracy, a jest ich 256, mogą liczyć na wypłatę przekraczającą 3 tys. złotych. Dokładnie przez 5 lat pracuje 28 osób i zarabiają one ok. 3,6 tys. złotych. Kolejnym szczeblem jest staż pracy w przedziale od sześciu do 10 lat. Tutaj wypłata się nie zmienia, a takich osób jest 119.

Jedną z najliczniejszych grup stanowią pracownicy o stażu od 11 do 19 lat (368 osób). Zarabiają oni powyżej 4 tys. złotych. O 400 złotych więcej zarabiają pielęgniarki i położne, które w szpitalu przepracowały 20 lub więcej lat. To najliczniejsza grupa, bo liczy 967.

– Nie mieliśmy żadnych sygnałów o jakichkolwiek możliwościach rozpoczęcia protestu – mówi Maria Włodkowska, rzecznik prasowy Szpitala Uniwersyteckiego.

Spokojnie w szpitalu Żeromskiego

Podobnie spokojnie jest w szpitalu umiejscowionym przy os. Na Skarpie.  – Dyrekcja Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego w Krakowie nie otrzymuje sygnałów o ewentualnych protestach pielęgniarek – zaznacza Anna Górska, przedstawicielka placówki medycznej.

Średnie wynagrodzenie w miejskim szpitalu wygląda następująco. Pracownicy o stażu pracy do 10 lat, a jest ich 112, mogą liczyć na ok. 2793 zł brutto. Po przekroczeniu dekady w pracy na stanowisku pielęgniarki bądź położnej kwota ta wzrasta o ok. 300 zł. Taką płacę pobiera 86 osób. Po 20 latach przepracowanych w kitlu, średnia pensja wynosi blisko 3800 złotych.

Dodatek za „ciężką pracę”

W innym miejskim szpitalu im. G. Narutowicza również nie ma żadnych sygnałów, które mogłyby postawić dyrekcję w stanie gotowości. – Czy pielęgniarki są zadowolone, to nie wiem, ale na pewno nie ma żadnych ruchów z ich strony. Problemów żadnych nie ma – przyznaje Renata Godyń-Swędzioł, dyrektor placówki.

Godyń-Swędzioł od 2008 roku wprowadziła system nagradzania personelu wraz z rozwijaniem się danej osoby. – Za samą uciążliwość pracy mają 300 zł więcej. Specjalizacja to kolejne 300 złotych, a zrobienie magistra następne 300 złotych – wylicza dyrektor i dodaje, że przecież poprzedni minister zdrowia przyznał dodatek 400 zł, który w tym miesiącu będzie wypłacony po raz ostatni, a od lipca będzie to już dwa razy więcej.

Jak mówi Tadeusz Wadas, przewodniczący Małopolskiej Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych nie ma żadnych sygnałów świadczących o tym, aby szykował się protest. – Jednak sprawa jest jasna i przez nas od lat podnoszona. Po pierwsze pielęgniarek i położnych jest za mało. Po drugie za mało zarabiają. Przecież to są lata szkoleń, ciągłej nauki. Za taką pracę należą się godne płace – przekonuje Wadas.

Aktualności

Pokaż więcej