Warzywa w donicach przypominają o historii i łączą mieszkańców [Rozmowa]

fot. Łukasz Szydłak

Rosnące w donicach kapusty, pomidory czy bakłażany to niezbyt częsty widok wśród gęstej miejskiej zabudowy. O tym, skąd się wzięły i jaką mają rolę do spełnienia, rozmawiamy z Łukaszem Szydłakiem.

Jakub Drath, LoveKraków.pl: W różnych miejscach Krowodrzy, np. w niewykorzystywanych wcześniej donicach, rosną w tym roku przeróżne rośliny. O co chodzi?

Łukasz Szydłak, współorganizator projektu „Krowodrza 111”, inicjator grupy „Ogrodnicza Krowodrza”, autor zielonyblok.pl: Są to instalacje ogrodnicze, które powstały w związku z projektem „Krowodrza 111”. Takich instalacji mamy w sumie pięć i powstały one w ramach tzw. „jadalnego krajobrazu”. To taki rodzaj projektowania nasadzeń, który ma na celu przekazanie, że rośliny jadalne są również atrakcyjne. Druga strona to oczywiście nawiązanie do tradycji ogrodniczej Krowodrzy, tutejszych wsi, które wchodzą obecnie w jej skład, czyli Nowej Wsi, Czarnej Wsi, Łobzowa i Starej Krowodrzy. Dlatego sięgamy tutaj po rośliny warzywne, ponieważ ten rejon bardzo słynął z ogrodów, z których warzywa trafiały na stoły krakowian i nie tylko, nawet do Lwowa czy Berlina. W związku ze 111 rocznicą przyłączenia Krowodrzy do Krakowa postanowiliśmy przypomnieć o tym, co tutaj kiedyś było i z czego nasza dzielnica słynie.

Gdzie dokładnie można zobaczyć sadzone przez was rośliny?

W pierwszej kolejności posialiśmy zboże przy kapliczce u wylotu ulicy Lubelskiej w Mazowiecką. Rośnie tam pszenica płaskurka, przeplatana roślinami polnymi. Chcieliśmy w ten sposób przypomnieć krajobraz dawnych pól. Druga instalacja, najbardziej spektakularna, mieści się przy ul. Kazimierza Wielkiego 117. To rekordowa, bo aż 55-metrowa donica, na którą składa się łąka z warzyw, kwiatów jadalnych i ziół. Można tam spotkać wyjątkowe rośliny, np. karczochy, które kiedyś były uprawiane w Krowodrzy, a także głąbika krakowskiego. To rodzaj sałaty łodygowej, z której zjada się nie tylko liście, ale także tzw. głąbik, czyli łodygę, którą kiszono albo robiono z niej zupy. Jest tam też cała masa innych roślin, np. kapusty, pomidory czy bakłażany. Cel jest też edukacyjny: w pobliżu jest żłobek i przedszkole, dzieci mogą zobaczyć, jak takie rośliny wyglądają.

Kolejna instalacja to stare boisko za Młynówką Królewską, pomiędzy ulicami Racławicką i Urzędniczą. Tam rosną wysiane w ramach partyzantki ogrodniczej słoneczniki i dynie. Słoneczniki sialiśmy też w wielu innych miejscach dzielnicy, można je zobaczyć też m.in. przy Królewskiej, Mazowieckiej czy Wrocławskiej. Są też stare donice przy Mazowieckiej, w których posadziliśmy głównie dynie i jarmuże i piramidy tyczne na Młynówce Królewskiej, zaraz przy wejściu od ul. Racławickiej. Inspiracją był tekst Oskara Kolberga, który pisząc o tych terenach pisał o grochu, którego kwiaty miały kolor płonącej czerwieni.

Wspominasz o partyzanckim charakterze waszych działań. W jakim stopniu to, co robicie, jest z kimkolwiek uzgodnione?

Mamy bardzo duże wsparcie Zarządu Zieleni Miejskiej. Był informowany o naszych akcjach, częściowo nam też pomagał. Zależało nam, żeby nikt nie wykosił naszych roślin. Tam, gdzie sadziliśmy coś nowego, założenie było takie, by ten teren nie wyglądał gorzej niż przed naszymi działaniami i żeby nie dotyczyło to zieleni urządzonej. Wykorzystywaliśmy np. jakieś puste klomby czy miejsca przy chodnikach.

Jak to wygląda w praktyce? Dzielicie się obowiązkami, kto ma podlać daną donicę w tym tygodniu?

Działamy przez facebookową grupę Ogrodnicza Krowodrza. Tam wrzucamy informacje, co jest w danym momencie potrzebne, gdzie trzeba coś podlać, gdzie wyplewić. Na najbliższą sobotę umawiamy się na sianie poplonu, bo będziemy już kończyć instalację przy kapliczce.

Ile osób się tak angażuje?

W grupie mamy ponad 300 osób, ale osób, które przychodzą i pracują jest ok. dwudziestu.

Chce się wam? Moglibyście w tym czasie siedzieć przed komputerem i narzekać, że miasto takie zabetonowane, że jest szaro i smutno.

Wpadając na pomysł tego całego przedsięwzięcia bardzo chciałem iść w innym kierunku niż narzekanie w internecie. Spróbować to zmienić, zobaczyć, ile mieszkańcy sami potrafią zdziałać, jeśli będą chcieli. I okazało się, że taka potrzeba jest naprawdę duża. Wszystkie osoby, które tu przychodzą, chcą coś robić i poświęcać na to czas. Poznaliśmy się, bardzo się polubiliśmy, ludzie się wymieniają roślinami i nasionami. Myślimy o powołaniu ogrodu społecznego i jesteśmy już blisko tego celu. Wykorzystujemy potencjał osób, które tworzą tę inicjatywę, dlatego pojawiło się dużo warsztatów artystycznych, na których się spotykamy i robimy coś razem.

Na najbliższą niedzielę planujecie kolejne wydarzenie.

Będzie to już trzecie wydarzenie z cyklu „Krowie lato”. To taka letnia odsłona projektu „Krowodrza 111”, nakierowana na mieszkańców i wspólne spędzanie czasu. Każdy taki piknik ma jakiś swój motyw przewodni. Na pierwszym rozmawialiśmy o przyszłości ogrodniczej Krowodrzy, na drugim o dzikiej przyrodzie w mieście, natomiast ten najbliższy ma tytuł „Na farmę”. Tematem będzie miejskie ogrodnictwo. Przygotowaliśmy w związku z tym maski nawiązujące do krów, odbędzie się specjalny „krowiowód” wokół naszych instalacji. Wszystko dlatego, że nazwa Krowodrza pochodzi od krowy – w dość drastycznym wydaniu, ponieważ nawiązuje do działającej tu dawniej rzeźni. My chcemy to odczarować i z krowy zrobiliśmy bohaterkę. Spotykamy się w niedzielę o godzinie 10 na boisku między Racławicką i Urzędniczą, zabieramy instrumenty i ruszamy na farmę miejską Urban Farm prowadzoną w parku Kleparskim przez fundację All In. Zapraszamy wszystkich mieszkańców.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Krowodrza