Węgier wjechał w strażaków OSP z Balic. Jeden zginął na miejscu, jego żona ranna

Oskarżony Węgier przed krakowskim sądem i pani tłumacz na rozprawie fot. Artur Drożdżak

Przed Sądem Rejonowym dla Krakowa Krowodrzy rozpoczął się proces obywatela Węgier Istvana N., który autem śmiertelnie potrącił strażaka OSP w Balicach Andrzeja Puskarza i poranił dwoje innych druhów.

Oskarżony ma zarzut spowodowania wypadku, w wyniku którego zginęła jedna osoba, a dwie są ranne. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Do tragedii doszło nocą z 26 na 27 września zeszłego roku, gdy 37-letni druh OSP Andrzej Puskarz brał udział w akcji ratowniczej na autostradzie A4.

Wówczas w okolicy Chrosnej i Morawicy na pasie w kierunku Krakowa doszło do kolizji samochodu BMW z łosiem. Do uczestników tego wypadku wezwano straż z JRG Kraków, OSP Balice i OSP Morawica. Pierwsi dotarli strażacy z OSP Balice. Troje strażaków na pasie awaryjnym zabezpieczało miejsce zdarzenia i udzielało pomocy osobie poszkodowanej. Wtedy prawym pasem nadjechała mazda, której kierujący – widząc zdarzenie – zatrzymał się. Za nim nadjechała ciężarówka kierowana przez Węgra.

– Mazda wjechała mi przed maskę i zahamowała do zera. Aby uniknąć najechania na nią skręciłem w prawo na pasa awaryjny, a tam byli strażacy – oskarżony Istvan N. opisywał zajście. Na widok ludzi odbił w lewo i uderzył w hamującą mazdę, ale nie uniknął już potrącenia strażaków.

Nie chciał patrzyć na ofiary

– Leżeli po prawej stronie, ale nie miałem odwagi patrzeć na konsekwencje tego wypadku – mówił na procesie niski, tęgi 22-latek. Podkreślał, że psychicznie przeżył całą sytuację, wyrażał ubolewanie z powodu losu ofiar. Do winy się jednak nie przyznał. Co więcej jego prawnicy złożyli do prokuratury doniesienie sugerując, że za całą sytuację odpowiadają sami strażacy, którzy niewłaściwie, ich zdaniem, zabezpieczyli teren wypadku po zderzeniu BMW z łosiem. Panowała wtedy mgła, jezdnia była mokra, był środek nocy.

– Nie widziałem, by tam były jakieś znaki ostrzegawcze. Dodatkowo oślepiły mnie światła ciężarówki jadącej za mną, która wcześniej wyprzedziłem – wyjaśniał cudzoziemiec w dochodzeniu. Towarzyszył mu obrońca z Węgier, byli też jego rodzice oraz tłumacz języka węgierskiego. Oskarżycielem posiłkowym w sprawie jest poszkodowana żona Andrzeja Puskarza, która wtedy też odniosła obrażenia.

Węgier był tymczasowo aresztowany kilka tygodni, teraz odpowiada z wolnej stopy. Zdaniem prokuratury umyślnie naruszył zasady w ruchu lądowym i spóźnił się z manewrem hamowania. Dodatkowo jego ciężarówka wypełniona ziemniakami i jak się okazało, towar blisko czterokrotnie przekraczał dopuszczalne normy.

Sąd odroczył proces, na kolejnych rozprawach będzie przesłuchiwał 26 świadków.