News LoveKraków.pl

Wśród śrubek, wkrętów i kolanek od ponad 30 lat. To życie pani Joli [ZDJĘCIA]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

– Ciężko jest wypośrodkować, żeby zarobić na wszystkie koszty, a utrzymać niski poziom cen, ale to jeszcze nam się udaje. Klienci przynoszą informacje, że jestem górą nad  marketami, z czego jestem szalenie dumna – mówi pani Jolanta Kalinowska, właścicielka sklepu „Sunset”.



Od 32 lat przy os. Na Stoku 32 prowadzi swój sklep z artykułami przemysłowymi. Wcześniej pomagał jej mąż. Po jego śmierci razem z synem Krzysztofem działa w branży.

Choć niewielu jest w stanie wyobrazić kobietę za ladą w sklepie przemysłowo-budowlanym to pani Jolanta jest dowodem na to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Połowę swojego życia poświęciła tej branży.  – Na początku mężczyźni podchodzili do mnie sceptycznie, nie wierzyli, że kobieta można znać się na typowo męskiej robocie. Najgorzej było wtedy, gdy nie mieli w czymś racji i ja musiałam naprostować ich myślenie – wspomina.

Skąd pomysł na prowadzenie sklepu z asortymentem remontowo-budowalnym? Pierwotnie pani Jolanta z małżonkiem prowadzili w tym miejscy sklep spożywczy. – Było super. Zatrudnialiśmy kilkanaście osób, wszystko to dosyć prężnie działało. Jednak coraz częściej w każdym wolnym jednym wolnym miejscu na naszym osiedlu otwierały się sklepy spożywcze. W pewnym momencie przeanalizowaliśmy sytuację z mężem. Doszliśmy do wniosku, że to się mija z celem, bo ilość powstałych punktów przekraczała możliwości tego osiedla. Stwierdziliśmy, że po co być dwudziestym którymś „spożywczakiem”, kiedy możemy zrobić coś innego, czego nie ma. Tak to się zaczęło – opowiada z sentymentem.

Kobieta podkreśla, że u niej klienci mogą kupić drobiazgi, np. kiedy potrzebują sobie klient powiesić półeczkę.  Kołeczki rozporowe koszt 40 groszy. Cena biletu tramwajowego wielokrotnie przekracza wartość tego zakupionego towaru. – Nie mówię już o zmarnowanym czasie, bo wyprawa gdzieś do marketu pochłania dużo czasu. W tym momencie klienci wiedzą, że u nas to kupią, do nas przychodzą. No i tak jest od ponad 30 lat – dodaje.

Logo sklepu
Logo sklepu

Mówiąc o trudnościach związanych z prowadzeniem sklepu, pani Jolanta przyznaje, że jest nimi z pewnością  coraz większa biurokracja. –  Kiedyś, gdy otwieraliśmy ten sklep, całą dokumentację  skarbową i ZUS-owską prowadziliśmy sami. Nie było z tym żadnego problemu. Natomiast w tej chwili bez biura rachunkowego nie obejdzie się. Częste zmiany przepisów powodują to, że my za na tym nie nadążamy, pracując nie jesteśmy w stanie śledzić, kiedy i  co uległo zmianie. Dlatego bezpiecznie jest zatrudnić biuro rachunkowe. Naprawdę z niewiedzy można narobić sobie problemów, a potem to drogo kosztuje – tłumaczy.

Wspominając funkcjonowanie sklepu w pandemii, pani Jola otwarcie przyznaje, że metodą było „po prostu przeczekanie”.  – Fakt, mieliśmy przez ponad miesiąc sklep nieczynny. Były wprowadzone obostrzenia, trochę obawiałam ze względu na mój wiek o swoje zdrowie. Klienci też się bali. W maju, tuż po świętach wielkanocnych stwierdziłam, że co ma być, to będzie – otworzyliśmy na nowo nasz sklep. Co będzie dalej? Nie wiem i nie ode mnie to zależy. Ja mam energię, mam siłę, mam chęć, ja to lubię i tu mi jest dobrze. Natomiast, co wymyślą nasi panowie rządzący, jak nam życie utrudnią, to już nie od nas zależy – mówi ze szczerością.

Asortyment  w sklepie „Sunset” jest stworzony pod klienta, czyli o co przez lata klienci pytali, to właściciele zamawiali i wprowadzali do obrotu. – Wypracowaliśmy sobie ten asortyment, który tutaj schodzi. Na większe rzeczy, które chętnie bym wprowadziła, niestety gabaryty lokalu nie pozwalają. Skupiamy się na drobnych rzeczach. Są produkty  sezonowe, wszystkie rzeczy do ogródków działkowych, ziemia do kwiatów, nawozy, nasionka. Jest też czas malowania, odświeżania mieszkań, remontów. Czyli dla nas to okres żniwny – podkreśla właścicielka lokalu.

U pani Joli i jej syna Krzysztofa zaopatruje się sporo firm remontowych – budowlanych. Są zadowoleni zarówno z cen, jak i jakości materiału. – Nie obrażając nikogo, ale w marketach z jakością bywa różnie. My obsługujemy z osiedla wszystkie jednostki budżetowe takie jak przedszkola, szkoły. Pozostali klienci to mieszkańcy osiedla Na Stoku, ale nie tylko. Przyjeżdżają do nas ci, którzy już wyprowadzili się stąd, ale to u nas dalej się zaopatrują w potrzebne rzeczy – wymienia.

Tu można zaopatrzyć się w niezbędny sprzęt do napraw i remontów
Tu można zaopatrzyć się w niezbędny sprzęt do napraw i remontów

Zapytana o plany i marzenia związane z prowadzoną działalnością pani Jolanta podkreśla, że nie we wszystkim ogranicza ją powierzchnia sklepu, to jest maleńki lokal 75 m². – Jest już zapełniony na każdym centymetrze. Całe życie marzył mi się hipermarket, gdzie klient wejdzie i będzie mógł kupić wszystko, co mu jest potrzebne. Ale nie mam takiego lokalu, a nawet gdyby się pojawił taki, to nie wiem, czy bym po prostu była w stanie zapłacić za czynsz. Dlatego ja pozostanę przy tym, co jest – deklaruje.

Pani Jolanta stanowczo mówi, że o emeryturze jeszcze nie myśli, bo nie chce siedzieć bezczynnie w domu. – Kiedyś jak odejdę, jak mój syn nadal będzie chciał, to sam poprowadzi nasz sklep – dopowiada z nadzieją.

– Chciałabym bardzo gorąco podziękować wszystkim naszym wiernym klientom, z którymi jesteśmy kupę lat. Tu w tym sklepie rodziły nam się dzieci. W tej chwili te dzieci są już dorosłe, mają swoje dzieci i dalej do nas przychodzą. To nie tylko to, że jest to mój rodzinny biznes, ale jest to nasz - klientów, dostawców, różnych firm. Razem tworzymy coś fajnego. To tutaj koncentruje się życie – zaznacza pani Jolanta Kalinowska.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Wzgórza Krzesławickie