Z muzeum na ty: Dom Jana Matejki

Odkąd muzea przestały zmuszać do noszenia kapci minęło sporo czasu. Niektóre z nich nie zmieniły się wcale, inne przeszły gruntowne remonty. Dla kogo są przeznaczone, czym zaskakują, a nad czym muszą popracować? Do których się wybrać, a które ominąć? Odkurzę eksponaty, złamię szyfry i alarmy, zajrzę tam, gdzie nie wolno i zauważę to, co ukryte! Przejdę z muzeum na ty, a później wszystko Wam opowiem.

Niewielka kamienica, upchnięta przy najbardziej ruchliwej ulicy Starego Miasta, zapamiętana przez krakusów głównie ze szkolnych wycieczek. Matejko spędził w niej praktycznie całe życie – tu przeżywał zauroczenia, rozczarowania miłosne, doświadczał awantur swojej żony, tworzył, ale też w tym miejscu zmarł. Gdy przekroczy się jej próg, nie wzbudza ciekawości i zachwytu. Długi korytarz, białe ściany; za starą ladą tradycyjna kasa i nie najmłodsza kobieta sprzedająca bilety. Przez muzeum prowadzi jedna trasa, z góry ustalony kierunek zwiedzania i czujne oczy pracowników śledzących każdy mój ruch.

Początek może nienajlepszy, ale to znak, że może być już tylko lepiej. Wbrew pozorom Dom Matejki broni się na muzealnym rynku całkiem nieźle. Choć nie brakuje w nim najbardziej przewidywalnych przedmiotów, jak obrazy czy szkice malarza, to sporo tu także zupełnie innych, zaskakujących eksponatów, które wcale nie kojarzą się z artystą. Między piętrami znajdziemy średniowieczne, krakowskie narzędzia tortur – jedyne, jakie zachowały się do dziś. Okazuje się bowiem, że znany malarz był także konserwatorem zabytków i pasjonatem historii.

W innym miejscu można z uwagą przyjrzeć się szkolnym świadectwom młodego Janka. Ten eksponat szczególnie trafia do młodszych zwiedzających, bo – łagodnie rzecz ujmując –Matejko orłem nie był. Uśmiech przywołuje też paszport wystawiony na potrzeby podróży do Paryża, wspólny dla malarza i jego żony, Teodory Giebułtowskiej. Bez zażenowania można zajrzeć do sypialni państwa Matejków, a nawet sprawdzić jakim pierścionkiem zachęcał Teodorę do małżeństwa.



Podróż po tym muzeum to coś więcej niż zwykła biografia artysty. To opowieść o Krakowie, pełnym uroczych szczegółów. Wystarczy ich poszukać. Gdy spędzi się w murach przy Floriańskiej 41 kilka godzin, można na nowo poznać nie tylko Matejkę, ale i miasto, w którym żył. W muzealnych witrynach kryją się przewodniki turystyczne po Krakowie i świecie, korespondencja malarza z Henrykiem Sienkiewiczem, Jackiem Malczewskim czy Władysławem Czartoryskim, a do tego chociażby oryginalne, napoczęte farby artysty z Apteki pod Słońcem (sic!), która mieściła się kiedyś przy Rynku Głównym.

Kamienica zamieniła się w muzeum już dwa lata po śmierci Matejki. Jego dom z całym wyposażeniem przeszedł pod szyld Muzeum Narodowego w 1904 roku. Sam budynek był w dawnym Krakowie bardzo dobrze znany. Nazywano go żartobliwie domem pod czterema pyskami – trzy z nich znajdują się na fasadzie kamienicy, a czwartym miała być głowa Teodory, która regularnie wystawała z okna. Żona Matejki miała bowiem często robić Matejce awantury, dobrze słyszalne na całej ulicy.

Dziś przy Floriańskiej 42 narazić się można już tylko wcześniej wspomnianym pracownikom oddziału Muzeum Narodowego. Oczywiście wystarczy przestrzegać zasad i trzymać się z dala od eksponatów, by prawie nie zauważyć ich obecności. To nie jest miejsce, które przyciągnie wielbicieli nowoczesnego, interaktywnego zwiedzania. Nie jest naszpikowane technologią, choć jest na bieżąco modernizowane i pojawiają się w nim np. dotykowe ekrany czy multimedialne przewodniki.

Wciąż ma jeszcze pewne niedociągnięcia. Przykładem jest mały XIX-wieczny globus, który stoi na I piętrze kamienicy. Niestety, jest odwrócony do zwiedzających tak, że widać praktycznie tylko oceany, a przecież nie one są najciekawsze w prawie 200-letniej mapie świata. Podobnie rzecz ma się ze wspomnianymi wcześniej farbami. Gdy stanie się przed nimi, światło pada pod takim kątem, że trudno cokolwiek przeczytać na niewielkich pudełeczkach. Na szczęście to tylko szczegóły, których mniej czepliwi nie zauważą.

Natomiast chapeau bas należy się pracownikom odpowiedzialnym za promocję i wydarzenia odbywające się w tych murach. Mało które muzeum jest tak otwarte na ludzi, tak przygotowane do ciekawych lekcji muzealnych (pełnych gier, quizów i zagadek) i ma tak bogaty program dodatkowy. Oczywiście Rok Jana Matejki, który właśnie dobiega końca, na pewno znacznie się do tego przyczynił, jednak trzeba docenić niesamowitą pracę i energię włożoną w to miejsce. 

Zalety:
+ małe natężenie zwiedzających 
+ przystępna cena
+ duże przestrzenie
+ eksponaty podzielone tematycznie 
+ wielozakresowe podejście do ekspozycji 
+ bogata oferta edukacyjno-kulturalna

Wady:
- narzucony kierunek zwiedzania, nie można się cofnąć
- bardzo tradycyjne podejście do muzealnictwa (choć dla wielu będzie to zaleta)
- skromne opisy obiektów

Czas zwiedzania: pobieżnie ok. 40 minut, dokładnie 2-3 godziny
Najciekawsze eksponaty: narzędzia tortur, bransoletka wykonana z włosów, wypchany koń naturalnych rozmiarów.

Ceny biletów:
8 zł - normalny
4 zł - ulgowy
16 zł - rodzinny (dorośli + dzieci, max 5 osób)
6 zł - grupowy normalny od osoby
3 zł - grupowy ulgowy od osoby

Godziny otwarcia:
poniedziałek: nieczynne
wtorek - sobota: 10.00 - 18.00
niedziela: 10.00 - 16.00, wstęp wolny na wystawy stałe