W maju w jednym z bloków przy ul. Na Błonie, podczas wizyty pracownic z pomocy społecznej, doszło do zabójstwa. Gdy kobiety rozmawiały z właścicielką mieszkania, wkroczył jej syn, który najpierw oblał matkę cieczą łatwopalną, następnie podpalił, po czym zdał kilka ciosów siekierą.
Do zdarzenia doszło 14 maja. Podczas rozmowy mieszkanki z ul. Na Błonie z pracownikami z Polskiego Komitetu Pomocy Społecznej wydarzyła się tragedia. Do lokalu wkroczył syn kobiety. – Działając z zamiarem bezpośredniego pozbawienia życia, ze szczególnym okrucieństwem, dokonał zabójstwa swojej matki poprzez oblanie jej łatwopalną substancją, podpalenie a następnie kilkukrotne uderzenie siekierą w głowę – relacjonuje wydarzenie Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Do tego ranna została pracownica PKPS. Zdaniem prokuratury, 28-latek nieumyślnie spowodował oparzenia tułowia. Jednak po obserwacji biegłych, zdecydowała ona o umorzeniu postępowania. – Czynu tego dopuścił się, mając całkowicie zniesioną zdolność rozpoznania znaczenia czynu i pokierowania swoim postępowaniem – wyjaśnia Marcinkowska.
Pod klucz
– Przesłuchany w charakterze podejrzanego, po zdarzeniu, Marek G. nie przyznał się do przedstawionego mu zarzutu i wyjaśnił, że jego relacje z matką były różne. Wówczas nie było tam nikogo - ani matki, ani osób, które się nią opiekowały. Później udał się na rower i poszedł do banku, gdzie został zatrzymany. Nie miał wiedzy, by w mieszkaniu jego matki wybuchł pożar, a on nikogo nie skrzywdził. Ponownie przesłuchany przyznał się do przedstawionych mu zarzutów. Wskazał, że porąbał matkę siekierą i ją podpalił – mówi przedstawicielka PO w Krakowie.
Biegli psychiatrzy orzekli, że istnieje realne niebezpieczeństwo, że może on ponownie podjąć działania zmierzające do popełnienia ciężkiego przestępstwa, między innymi polegającego na pozbawieniu człowieka życia. Jak stwierdzili biegli lekarze psychiatrzy, podejrzany może stwarzać niebezpieczeństwo dla życia ludzkiego i bezpieczeństwa powszechnego.