Rozpoczął się proces gangu braci „Zielonych”. Chodzi o obrót i handel narkotykami, pranie brudnych pieniędzy i porachunki pseudokibiców. W tle słynny kantor z Wielopola.
Głównym oskarżonym jest Mariusz Z., który według śledczych wraz ze swoim starszym bratem, który zginął w czasie próby zatrzymania przez policję, założył i kierował grupą przestępczą. Związani z kibicami Cracovii członkowie gangu obracali narkotykami na szeroką skalę, sprowadzając je – zdaniem prokuratury – z Hiszpanii i Holandii.
Prokurator ustalił, że członkowie grupy kupili i rozprowadzili łącznie co najmniej 5,5 tony marihuany o szacowanej wartości około 88 mln złotych. Dodatkowo zdaniem śledczych z Holandii przywieźli ok. 120 kg kokainy o czarnorynkowej wartości ponad 4,3 miliona euro, co najmniej 15 kg amfetaminy i 60 kg MDMA. Działali głównie na terenie Małopolski, Wielkopolski i Pomorza.
Zarobione w ten sposób pieniądze próbowali wyprać na rynku nieruchomości. Przez podstawioną spółkę mieli kupować luksusowe mieszkania, domy i działki.
„Nie przyznaję się”
Żaden z 20 oskarżonych nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Większość odmówiła składania wyjaśnień, natomiast na etapie śledztwa dużo mówił lider grupy – Mariusz Z.
Akt oskarżenia opiera się na dwóch filarach: zeznaniach dwóch świadków i pracy operacyjnej policji. Na zdyskredytowaniu Krystiana K. i Patryka P. skupił się Mariusz Z.
Historia znajomości tego ostatniego z szefem gangu nadaje się na scenariusz filmu, choć po seansie każdy mógłby powiedzieć: już gdzieś to widziałem.
Ale po kolei. Mariusz Z. powiedział śledczym, że nigdy nie handlował i nie uczestniczył w obrocie z Krystianem K. – On handlował z Patrykiem P. marihuaną – przyznał Z.
Ich wspólna historia zaczyna się w 2016 roku, kiedy to Krystian ma naprawić samochód Mariuszowi. Od słowa do słowa pada prośba o danie szansy na zarobek. – Wiedział, czym się zajmujemy, że handlowaliśmy marihuaną. Nie powiem teraz, czy to prawda. Prosił mnie, abym dał mu zarobić – wyjaśniał Mariusz Z.
Odpowiedziałem mu, że jest z innej bajki. To alkoholik, hazardzista i ćpun – powiedział oskarżony.
Mimo wszystko Mariusz Z. dał Krystianowi szansę w postaci 100 tys. dolarów. Ten ściągnął ze Stanów Zjednoczonych dwa samochody, na których planowali zarobić. Później były jeszcze interesy związane z nieruchomościami. Zakończyło się na długu w wysokości 600 tysięcy złotych.
Gdy Z. został zatrzymany, odzyskaniem długu miała zająć się jego dziewczyna – Magdalena K.
– Nie ufałem mu, nie robiłem przy nim żadnych rozliczeń – stwierdził Mariusz Z.
Wrogie przejęcie
Drugim kluczowym świadkiem w sprawie jest Patryk P. Wedle słów oskarżonego poznali się w 2013 roku. Choć to najstarszy z braci miał z nim bliższe relacje. Mariusz Z. opowiedział, że P. zarabiał na życie pożyczaniem pieniędzy na wysoki procent i fikcyjnymi kolizjami.
W połowie września 2017 roku ich drogi się rozeszły. – Mój proceder kolidował z jego procederem – stwierdził Mariusz Z.
Wtedy też, zdaniem oskarżonego, Patryk P. uznał, że trzeba przejąć biznes braci „Zielonych”.
Z. powiedział, że Patryk P. sprowadzał marihuanę z Walencji w tirach z owocami. Struktura gangu zaczęła się wtedy chwiać. Młodszy brat Mariusza – Jakub wraz z innym kolegą założył swoją plantację. Dostał jednak ostrą reprymendę od Adriana. Mariusz Z. wyjaśnił, że obaj starali się trzymać najmłodszego „Zielonego” z dala od nielegalnych interesów.
Adrian Z. próbował jeszcze wpłynąć na Patryka P., ale ten już nie przejmował się swoim kumplem i zajął się szukaniem sojuszników.
10 października 2017 roku pod kantorem na Ruczaju doszło do konfrontacji między dwoma frakcjami. Padły strzały z broni palnej, ale nikt nie został ranny. Po tym wydarzeniu zwaśnione strony miały się dogadać. Znów, były to tylko pozory. Jak to się skończyło? Więcej w tekście TUTAJ
„Dojrzewalnia bananów”
Mariusz Z. od zawsze miał pieniądze. Skąd? Tego nie zdradził. Sięgnął pamięcią aż do 2012 roku, żeby wyjaśnić, po co jeździł do Hiszpanii. Okazało się, że osiem lat temu pożyczył jednemu biznesmenowi pieniądze na dojrzewalnie bananów. Nie była to pożyczka na procent, tylko inwestycja. Jednak nic z tego nie wyszło, a pożyczkobiorca zniknął.
We wrześniu 2016 roku Mariusz Z. namierzył go w Hiszpanii. Pojechał tam razem z bratem i Patrykiem P. Po rozmowie z dłużnikiem wyszło, że zajmuje się transportem i może przewozić różne towary do Polski – np. wino i owoce. Miał też magazyn w Alicante.
– Powiedział, że może przewieźć marihuanę, bo praktycznie w Hiszpanii jest legalna. Zaproponował, że wszystkim się zajmie. Zapytaliśmy, co jest w stanie załatwić – wyjaśniał dalej Z.
To wymagało podróży do innego miasta, gdzie spotkali „trzech starszych facetów”. Ci pokazali im towar, ale zdaniem Z. był on słaby. To było „pole”, czyli marihuana hodowana na zewnątrz, a nie „lampka”, czyli taka z profesjonalnej plantacji.
Mimo wszystko miało dojść do zakupu 100 kilogramów marihuany. Transakcje w jakiś sposób udaremniła policja. Polacy zostali zatrzymani, jednak długo nie siedzieli w hiszpańskim areszcie. Zapłacili poręczenie majątkowe, które przywiozła Magdalena K.
– Robert dał nam do zrozumienia, że współpracuje z policją i trzeba donosić na innych Polaków. Dlatego nie sprowadzałem narkotyków z Hiszpanii. Ja nie mogłem sprowadzać narkotyków – powiedział.
Do Hiszpanii Mariusz Z. również podróżował, ale nie po narkotyki, tylko kodowane telefony. Na jednym zarabiał po 200–300 euro. Jeździł do Niderlandów raz na miesiąc, czasem brał 20 czasem 50, a rzadko po 150 sztuk, stwierdził.
Kantor „Małpy”
Kolejnym wątkiem, jaki pojawił się w wyjaśnieniach Mariusza Z., jest kwestia handlu walutą. Według oskarżonego Adrian Z. pracował w kantorze przy Wielopolu. Jeśli zabrakło tam gotówki, klient był obsługiwany przez Mariusza Z.
– Miałem pół grosza zysku na jednym euro – mówił Z.
Nie zdradził jednak, skąd miał „kapitał zakładowy”.
W wątku kantoru i obrotu walut padają takie pseudonimy jak „Szogun” (jego kartoteka otwiera się w 2002 roku), „Małpa”, który dwa lata temu został skazany na 10 lat więzienia. Więcej można przeczytać TUTAJ
Mariusz Z. jasno stwierdził, że po czerwcu 2017 roku nie handlował narkotykami. Nie przeczył, że brał udział w bójkach pseudokibiców, ale za to został już ukarany. Stanowczo zaprzeczył, jakoby Magdalena K. czy Gabriela S. brały udział w grupie przestępczej, a tym bardziej nią kierowały.