Były Sharks zatopił kolegów

Oskarżeni fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Kary bezwzględnego więzienia wymierzył sąd okręgowy siedmiu członkom grupy przestępczej. Mężczyźni usłyszeli kary pobawienia wolności wynoszące od trzech lat i dwóch miesięcy do lat sześciu. Do skazania „Sharksów” najbardziej przyczynił się ich dawny kolega, z którym handlowali.

Nieformalny lider grupy Marcin M. został uznany za winnego przynależności do grupy przestępczej, której celem był obrót znacznymi ilościami narkotyków. Za swój czyn, zwłaszcza, że odpowiadał w recydywie, został skazany na sześć lat więzienia. Choć on sam twierdził, że miał narkotyki na własny użytek. Inaczej się to jednak zestawia z zeznaniami policjantów, którzy powiedzieli, że „Chudego” zatrzymali w jego łazience, gdzie próbował spłukać w toalecie ponad 800 gramów amfetaminy.

Drugi z bossów, czyli Grzegorz B., został skazany na pięć lat więzienia. Cztery lata pozbawienia wolności usłyszał Paweł L., 3,5 roku Grzegorz N., a po trzy lata i dwa miesiące Tomasz D., Michał A. i Mateusz O. Wszyscy odpowiadali za podobne zarzuty.

Oskarżeni nie będą musieli oddawać korzyści majątkowych, które zdobyli ze sprzedaży narkotyków. Tych sum śledczym nie udało się ustalić.

Mateusz B. wiarygodny

Sędzia Agnieszka Senisson po wyroku stwierdziła, że oparła ustalenie stanu faktycznego głównie na zeznaniach świadka Mateusza B. Jego słowa zostały natomiast zweryfikowane innymi dowodami m.in. analizą korespondencji między oskarżonymi.

– Na wiarę natomiast nie zasługiwały słowa oskarżonych, którzy przyznali się do posiadania narkotyków, ale nie do uczestnictwa w grupie przestępczej i obrocie środkami psychotropowymi – powiedziała orzekająca.

Jak podkreśliła sędzia Senisson, Mateusz B. sporo zaryzykował, pogrążając swoich kolegów. – Musiał mieć świadomość tego, że naraża się na zemstę pseudokibiców. To więc przemawia za jego wiarygodnością – uważa. Zdaniem sądu świadek nie pomawiał nikogo bezpodstawnie ani nie obciążał ponad miarę. Jeśli czegoś nie wiedział, nie wmyślał, tylko to przyznawał.

Gangsterzy, a nie kibice

Sąd uznał, że bez wątpienia mamy do czynienia z grupą przestępczą. Świadczy o tym nie tylko to, że wspólnie wyjeżdżali na mecze, trenowali sztuki walki czy organizowali doping, ale pozostałe rzeczy: pozostawanie w relacjach handlowych, posiadanie niebezpiecznych narzędzi, umawianie się na ustawki czy „polowania” na inne grupy kibicowskie.

– Trzeba spojrzeć na to jako całość, a nie zajmować się tym, czy były ustalone ceny narkotyków i porcji, jakie należy brać od dostawców. W procederze handlu narkotykami nie musi być regulaminu – dodała Agnieszka Senisson.