Andrzej M., który odpowiadał przed sądem na 80 zarzutów, został skazany na siedem lat pozbawienia wolności. Sąd orzekł też zakaz pełnienia funkcji w spółkach prawa handlowego na pięć lat. Skazany został również księgowy, który pomagał M. w procederze.
Proces oskarżonych rozpoczął się w listopadzie 2018 roku. Przed sądem swoją historię odpowiedział jeden z pokrzywdzonych – Slawomir T., który w 2008 roku podpisał umowę z firmą. Zamiast kluczy do mieszkania, zaczął otrzymywać pisma z informacją o opóźnieniach w realizacji inwestycji.
– Deweloper tłumaczył to działaniami lokalnych władz [z okolic Krzeszowic – red.], które miały mu rzucać kłody pod nogi – tłumaczy.
Na mieszkanie mężczyzna wydał 260 tys. zł, z czego 160 pochodziło z kredytu hipotecznego. Sławomir T. wygrał przed sądem zwrot pieniędzy, ale na pewno do 2018 roku ich nie zobaczył. W 2011 roku rozpoczął się proces likwidacyjny spółki. W tym samym roku sprawą zainteresowała się prokuratura.
Niedokończona nieruchomość została przejęta przez syndyka, który miał problemy ze sprzedażą budynku. Slawomir T. usłyszał, że szanse na odzyskanie pieniędzy są zerowe. – Zostaliśmy bez mieszkania z kredytem na 23 lata za nic. Jakby tego było mało, zaciągnąłem go we frankach, tak więc ostatnio sporo jeszcze urósł… – mówił przed sądem.
Proceder
Deweloper rozpoczął inwestycję w 2007 roku, ale po kilku miesiącach pojawiły się problemy finansowane. Zamiast zatrzymać proces inwestycyjny, spółka podpisywała umowy z kolejnymi klientami. Prezes wymyślił sposób, aby zapewnić zastrzyk pieniędzy firmie. Wszedł on w porozumienie z m.in. własną rodziną, przyjaciółmi i znajomymi, którzy mieli problemy finansowe. Obiecywał im zaliczki w wysokości do 3 tys. złotych, a później zapłatę nawet 20 tys. złotych.
Osoby te miały przede wszystkim zaciągać kredyty. W banku przedstawiali nieprawdziwą dokumentację, a gdy już otrzymali pieniądze za zakup mieszkania, przekazywali pieniądze deweloperowi. Za to otrzymywali od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W tym procederze pomagał główny księgowy firmy, 70-letni już teraz Kazimierz P.
Plan się nie powiódł. Budowa nie została zakończona, a główny wykonawca zrezygnował w 2009 roku. Śledczy potrzebowali ośmiu lat, by zatrzymać Andrzeja M., który ukrywał się m.in. we Francji i tam też został złapany. Do winy się nie przyznał i odmówił składania wyjaśnień. W 2015 roku prawomocnym wyrokiem zostali skazani wspólnicy Andrzeja M., którzy zaciągali kredyty. Prokuratura obliczyła, że szkoda wyniosła w sumie kilkanaście milionów złotych.
Wyrok
19 stycznia Andrzej M. został uznany za winnego popełnienia szeregu przestępstw: oszukania klientów, którzy chcieli kupić mieszkania, wyłudzenia kredytów czy dokonania szkody majątkowej w wielkich rozmiarach w spółce, którą zarządzał.
Sąd wymierzył oskarżonemu karę siedmiu lat pozbawienia wolności, grzywnę w wysokości 40 tys. złotych, a do tego orzekł o zakazie pełnienia funkcji członka zarządu, rady nadzorczej, komisji rewizyjnej, prokurenta w spółkach kapitałowych prawa handlowego przez pięć lat.
Za swoje czyny odpowiedział również były główny księgowy spółki. Za swój udział w przestępstwach został skazany na dwa lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata i karę grzywny. Wyrok jest nieprawomocny.