– Trudno było zdobyć zgodę na zrobienie show w tym budynku? – pytam Piotra Ficka, który dołączył do Projektu P.I.W.O. po jego czwartej edycji. – Ciężko było znaleźć właściciela, a tak to bez problemu – odpowiada. Stoimy na parterze przed salą balową. Złote napisy przy czterech wejściach informują nas, jak każde z nich się nazywa. Za chwilę ruszymy na piąte piętro. Windą. I de facto rozpoczniemy przygotowania do P.I.W.O Light Show, które odbędzie się w niedzielę o 19.
P.I.W.O. – czyli Potężny Indeksowany Wyświetlacz Oknowy – polega na zamianie budynków w ogromne wyświetlacze. Każde okno budynku staje się jednym kolorowym pikselem, wszystkie te piksele sterowane są z poziomu komputera, co umożliwia wyświetlanie dynamicznych animacji połączonych z dźwiękiem.
Aby uzyskać taki efekt przy każdym oknie wewnątrz budynku umieszczamy LED-owy moduł oświetleniowy. Moduł taki wymaga dostępu do gniazdka elektrycznego ~230V. Nie ma natomiast konieczności prowadzenia przewodów między kolejnymi modułami – są one połączone siecią bezprzewodową działającą w paśmie 2,4GHz.
Na początek zapoznajemy się ze sprzętem. Jest go trochę – kilka plastikowych skrzynek z elektronicznym ustrojstwem. – To są zaprojektowane i zrobione przez nas moduły. To one świecą – mówi Piotr. W kolejnej skrzynce leżą zasilacze do laptopów. – Na razie testowaliśmy kontakty. Coś się dymiło – śmieje się Michał Chodzikiewicz. Na szczęście wezwali elektryka, który pogrzebał przy bezpiecznikach i powiedział, których kontaktów nie należy używać.
Oprócz tego w holu stoi... przyczepka samochodowa zapchana jakimiś rzeczami. Jak tłumaczą nam chłopaki z P.I.W.A, postawili na wygodę. – Po co wnosić wszystko osobno, jak można było całą przyczepkę. Drzwi są szerokie, zmieściło się.
Po krótkiej prezentacji zapada decyzja, że idziemy na „pokoje”. W sumie jest nas siedem osób. Na razie. Dwie zostają na dole. Później odjedzie reszta ekipy. Przechodzimy przez kuchnie, a raczej to, co z niej zostało. Białe płytki, trochę śmieci porozrzucanych po podłodze. W jednym miejscu jednak są jeszcze kuchenki. Nic tam nie zostanie już ugotowane. Co dziwne, stoi tam też stół pingpongowy.
– Miejscówka jak z horroru, tylko czekać, aż ktoś wypadnie z nożem – żartuje... Dla mnie to nie żarty, ten budynek kojarzy mi się ze słynną „Panoramą”. Pewnie przez to, że właśnie czytam kontumacje „Lśnienia”. Jedno jest pewne – można by tu nakręcić całkiem niezły, gotycki horror. Wracamy jednak do Forum. Zastanawiam się, co z bannerem, który wisi na froncie hotelu. Jak się okazuje, specjalnie na tę okazje, „Gessler” zostanie ściągnięta.
Idąc w stronę windy, pytam, który to już pokaz. Chłopaki kręcą głowami, dając do zrozumienia, że stracili rachubę. Piotr szacuje, że to jego 20 pokaz. Później, patrząc na panoramę Krakowa, wyliczył, że w samym 2012 roku brał udział w 11 pokazach w różnych miastach w Polsce.
Po drodze spotykamy elektryka, mówi, że wszystko jest w porządku i prąd będzie. Mijamy kaloryfery, rurki, jakieś śmieci zalegające na korytarzu. Czekamy na windę. Zaczynam żałować, że nie mamy kamery.
Świeci się światełko. Winda działa. Jedziemy na piąte piętro. – Tak na dobrą sprawę nie znacie nas… Tu jest 150 pokoi, do każdego z nich wchodzi trochę ciał – żartuje Piotrek. Patrzę na Anitę, fotograf, która mi dziś towarzyszy. Nic sobie z tego nie robi. A mnie znów przebiegają po głowie obrazy jak z książki Kinga.
Gdy wychodzimy na korytarz, podchodzę do okna. Widok zapiera dech w piersiach. Jedno jest pewne, chciałbym cofnąć się w czasie, i jeśli byłoby mnie stać, spędzić choć dobę w tym hotelu. Co prawda zapaćkane szyby nieco przeszkadzają w kontemplacji widoku, ale Wawelu z tej perspektywy jeszcze nie widziałem. Prezentuje się pięknie.
Więcej zdjęć z Hotelu Forum >>
Kroczymy długim na około 60 metrów korytarzem. Wąskim i niskim, iście klaustrofobiczne miejsce. W końcu wchodzimy do pierwszego pokoju. Liczyłem na choć odrobinkę wyposażenia. Zawiodłem się. Pusto. Pokoiki są małe. Pomieszczenie zmieścić mogło dwa łóżka, jakąś komodę, stolik i dwa fotele. W zasadzie nie odbiega bardzo od obecnych trzy-gwiazdkowych hoteli. Problemem jest faktycznie wysokość. Wchodzę do łazienki. Mamy szczęście, tutaj zachowało się pełne wyposażenie. Spora wanna, umywalka, wszystko w białych płytkach. Jest nawet telefon, a obok niego karta z numerami kierunkowymi polskich miast. Podnoszę słuchawkę, jak mogłem się spodziewać, odpowiada cisza. Wchodząc do pokoju myślałem też, że przywita mnie zapach stęchlizny, ta trudna do opisania woń nieużywanego pomieszczenia. Ku mojemu zdziwieniu, nie czułem nic.
W pokoju odbywa się typowanie kontaktów. – Niech wam nie przyjdzie do głowy, aby podłączać zasilacz do tego kontaktu – zastrzega Michał, wskazując na gniazdko pod oknem. – One były od regulacji ogrzewania. Ekipa testuje więc, które z kilku innych można użyć. Po kolei włączają bezpieczniki, aby za którymś razem zaświeciła się dioda od zasilacza. I tak będzie w każdym następnym pokoju na trzech piętrach.
– Tutaj zostanie użytych 140 modułów. A wszystkich mamy 160 – opowiada Piotrek. Po chwili idzie do pierwszego pokoju, aby zrobić tradycyjne zdjęcie z serii „Nasz moduł patrzy już na…”. Tym razem padło na Wawel. Ale moduł „patrzył” na wiele innych miejsc – m.in. Warszawę (z Pałacu Kultury), Wrocław (ze Sky Tower), Pragę czy Brno podczas czeskiego tourne. – Które miejsce było najdziwniejsze? – pytam. Piotr opowiada, że najtrudniej było na Sky Tower, bo… nie mieli prądu. – Budynek był w stanie surowym. Ale poradziliśmy sobie. Właściciel zafundował nam dwa kilometry kabli – wspomina.
Plątamy się jeszcze po pokojach i korytarzach. Szukając śladów dawnej świetności hotelu, natrafiliśmy na rachunek za srebrny świecznik, który kosztował 22 dolary, i gazetę „Puls Biznesu” z czerwca 2002 roku (hotel został zamknięty w listopadzie tego samego roku). Testowano wówczas Fiata Palio Weekend.
Kończymy rozkładanie modułów. We wszystkich pokojach był prąd. Oczywiście to nie koniec pracy ekipy P.I.W.A. Jak tłumaczą, rozłożą resztę modułów, zaprogramują je, a później, jak się ściemni, będą przeprowadzane próby. Wszystko po to, aby w niedzielę efekt był powalający. A czy będzie? Przekonajcie się sami. Projekcję będzie można oglądać ze znacznej odległości, ze Wzgórza Wawelskiego, ale najlepiej jednak przyjść na bulwary, ponieważ razem z animacjami, będzie puszczana muzyka. Całość potrwa około 40 minut.