Nie tylko ceny, ale program, miejsce, jak i sam organizator budzą zastrzeżenia, o których mówi się co pół roku, przy okazji kolejnych jarmarków.
Leszek Lejkowski, wiceprezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, podczas konferencji prasowej zapowiadającej tegoroczny Jarmark Wielkanocny na Rynku Głównym, musiał zmierzyć się z trudnymi pytaniami.
Mówiąc o tegorocznej edycji jarmarku, podkreślił, że organizatorzy starają się, by wydarzenie miało charakter kulturalno-handlowy, a nie odwrotnie. – Mimo że będzie 95 podmiotów gospodarczych, które zaprezentują swoją ofertę, dużą część stanowić będą twórcy ludowi, artyści rękodzieła. Będzie można zobaczyć, jak powstaje tradycyjny strój krakowski, a także samodzielnie wykonać pisanki pod okiem specjalistów i zabrać je ze sobą. Pojawi się również stół wielkanocny dla wszystkich krakowian, którzy zechcą z niego skorzystać. Będzie można kupić żurek czy inne świąteczne potrawy i zabrać je do domu, korzystając z oferty kulinarnej przygotowanej przez koła gospodyń wiejskich – mówił Lejkowski.
Zadeklarował również, że przez cały czas trwania jarmarku – od 10 do 21 kwietnia – codziennie występować będą zespoły folkowe i ludowe, prezentujące kulturę związaną ze świętami wielkanocnymi. – Kładziemy większy nacisk na to, by była to impreza kulturalno-handlowa, a nie handlowo-kulturalna – zaznaczył.
Z przedstawionego dziennikarzom programu nie wynika jednak, że koncerty będą odbywać się codziennie. Co najmniej przez cztery dni na scenie nie przewidziano żadnych wydarzeń kulturalnych. Dodatkowo zwrócono uwagę, że organizator – Krakowska Kongregacja Kupiecka – co roku współpracuje z tymi samymi podmiotami. – Może warto wprowadzić trochę świeżej krwi? To właśnie brak nowości jest jedną z głównych bolączek tych targów. Czy podjęto jakieś działania w tym kierunku? – pytano.
W odpowiedzi Lejkowski przyznał, że „Kongregacja generalnie współpracuje z podmiotami, które do niej należą lub są związane z zaprzyjaźnionymi organizacjami”. – Rzeczywiście, są to w dużej mierze te same firmy co w poprzednich latach, jednak zobowiązaliśmy je do przedstawienia oferty przystępnej cenowo – dodał.
Drogo i niekomfortowo?
Zapytany o kontrowersyjne ceny – m.in. pajdy chleba ze smalcem, która podczas Jarmarku Bożonarodzeniowego w 2024 roku kosztowała około 30 zł – Lejkowski odpowiedział, że „niestety, mamy wolność gospodarczą, a przedsiębiorcy sami ustalają swoje ceny”. – Nie mamy wpływu na to, jakie ceny obowiązują. Inspekcja Handlowa, która kontroluje tego typu wydarzenia, nie kwestionuje przedstawianych cenników. Zobowiązaliśmy jednak wystawców, by w swoim menu uwzględnili przynajmniej jedną pozycję w bardzo przystępnej cenie – zaznaczył.
Poruszono także kwestię lokalizacji jarmarku. Jak pokazały ubiegłoroczne doświadczenia, Rynek Główny okazuje się zbyt ciasny. – Czy rozważają państwo możliwość zorganizowania wydarzenia w bardziej komfortowych warunkach? – pytano.
Lejkowski odpowiedział, że Kongregacja nie ma wpływu na wybór lokalizacji. – Jest to narzucone odgórnie. Zintegrowane Centrum Dziedzictwa Krakowa w dużym stopniu ingeruje w liczbę kiosków, ich rozmieszczenie i estetykę – wyjaśnił.
Krakowska Kongregacja Kupiecka ma podpisaną z miastem trzyletnią umowę na organizację jarmarków na Rynku Głównym. – Nie mamy żadnych przywilejów dotyczących wynajmu płyty rynku. Płacimy miastu ponad pół miliona złotych – dodał Lejkowski.