KAS: Skończył się czas poklepywania po plecach

Zdjęcie przykładowe fot. Sebastian Dudek

We wtorek Krakowski Alarm Smogowy zaproponował pozwanie podkrakowskich gmin za brak działań na rzecz poprawy stanu powietrza. Skąd taka decyzja? Wyjaśnia Anna Dworakowska.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Rozmawiałem przed chwilą z sąsiadką, która załamywała ręce nad tym, co się ostatnio działo z powietrzem. Pytała, co można zrobić. A tu KAS mówi o pozwie podkrakowskich gmin. Skąd i dlaczego taki pomysł?

Anna Dworakowska, Krakowski Alarm Smogowy: Jako KAS zawsze próbujemy rozmawiać, pomagać, namawiać i zagrzewać do boju władze gmin, w tym również „obwarzanka”. Niestety, monitoring tempa wymiany kotłów pokazuje, że niewiele się dzieje. Być może gminy potrzebują dodatkowej motywacji, żeby zrobić coś więcej.

Oczywiście gmina gminie nierówna, bo w jednej wymiana pieców idzie lepiej, w drugiej gorzej, ale problem pozostaje. Naszym zdaniem czas poklepywania się po plecach między Krakowem a gminami sąsiednimi powinien się zakończyć, bo to nic nie daje.

W tych gminach teoretycznie niczego nie brakuje, by zacząć działać: mają ekodoradców, fundusze na wymianę pieców, programy dotacyjne, dobrze rozwiniętą – poza wyjątkami – sieć gazową.

Ale czegoś brakuje.

Brakuje bardzo poważnego podejścia do tematu i pokazania przez władze mieszkańcom, że to nie są żarty i że za rok będą kontrole i kary. Należy pokazywać, że prawo będzie egzekwowane i nie ma tu taryfy ulgowej. W tym roku likwidujemy kotły pozaklasowe, następnie III i IV generacji. Jeśli zostajemy przy paliwach stałych, to musimy mieć przynajmniej kotły V generacji i nie ma od tego odstępstw.

Pojawił się też pomysł o pozwie zbiorowym, ale przecież bez względu na to, jaki to będzie pozew – indywidualny czy zbiorowy – nic to nie da w perspektywie dwóch czy trzech lat. Może natomiast wywołać szum medialny i rozumiem, że głównie o to chodzi – o skupienie opinii publicznej z powrotem na temacie smogu.

Myślę, że pozwy zawsze dopingują do działania, bo wyrok wcześniej lub później zapadnie. Szlak został też przetarty przez naszego kolegę z Rybnika (niedawno wygrał ze Skarbem Państwa 30 tys. zł, które przeznaczył na cele społeczne – przyp. red.). Czy to będzie pozew zbiorowy mieszkańców Krakowa przeciwko gminom ościennym, czy mieszkańców gmin przeciwko władzom tych gmin, to kwestia otwarta.

Budujące jest to, że dostaliśmy mnóstwo propozycji pomocy pro bono ze strony bardzo znanych kancelarii prawnych w Krakowie. Będziemy więc analizować, jakie działania mogą podjąć zarówno krakowianie, jak i mieszkańcy „obwarzanka”, bo przecież oni też mają dość takiej sytuacji. Nie jest tak, że zaciągają się smogiem do porannej kawy i lubią to robić.

To nie jest kwestia skupiania uwagi opinii publicznej, to bardziej kwestia dania ludziom nadziei, że problem zostanie rozwiązany oraz poczucia sprawczości, że sami mogą podjąć bardzo konkretne działania, a nie tylko narzekać i pasywnie przypatrywać się, co robią – a właściwie czego nie robią gminy.

Władze centralne porzuciły problem smogu, w Małopolsce przez zawirowania polityczne nie ma już lidera, który ciągnął ten temat. Pytanie też o sam Kraków – czy ze strony miasta jest jakieś wsparcie, pchanie tego tematu do przodu?

Na każdym z tych szczebli mogłoby być lepiej. Smog był priorytetem przez rok czy dwa, a teraz mam wrażenie został zaliczony do problemów, z którymi musimy się ułożyć i żyć. Może właśnie pozwy troszeczkę otrzeźwią decydentów z myślenia, że to problem, z którymi mamy się układać. Nie, to problem rozwiązywalny i stosunkowo niewiele trzeba, by go pokonać. Trzeba mieć tylko determinację. I ona nie może płynąć od NGO-sów, tylko od władz – przede wszystkim lokalnych. To oni są w stanie wpłynąć na mieszkańców, pokazać, że w tym obszarze nie ma żartów.

Obyśmy dożyli takich czasów, że wójt czy burmistrz wyjdzie i powie: „Robimy to!”.

Rybnik jest takim przykładem. Mam duży szacunek do prezydenta Piotra Kuczery za to, co robi. Jest tam 14 tys. pieców do wymiany na 100 tys. mieszkańców. Mowa więc o bardzo dużej grupie osób, która zostanie objęta zmianą. Prezydent od roku powtarza, że będzie kontrolował. I wie też, że nie przysporzy mu to popularności wśród osób, których te kontrole dotkną.

Wierzy jednak w sprawę i chce zmian. I widać, że do zmiany motywuje, bo Rybnik ma najwięcej w skali kraju złożonych wniosków o wymianę kotła. Taką postawę powinien reprezentować każdy włodarz.

Zapytam jeszcze o Skawinę, bo burmistrz zabrał głos w tej sprawie – stwierdził, że Skawina nie truje Krakowa. W liście m.in. do mediów wymienił wszystkie działania, jakie podjęło miasto.

Skawina jest jedną z aktywniejszych gmin w sprawie smogu i jeśli inne tak samo by działały, to problem zmniejszyłby się przynajmniej o połowę. W Skawinie dzięki lokalnemu alarmowi smogowemu kilka lat temu nakreślono wielopoziomowy plan działania. Rozumiem więc, że burmistrz chciał zaznaczyć swoją odrębność.

Jak powiedziałam, niektóre gminy robią więcej, inne mniej. Summa summarum mamy 20 tys. kopciuchów do wymiany w gminach na około Krakowa. Bez stuprocentowej determinacji to się nie uda.

News will be here