Wydawać się może, że całe zło w Krakowie jest spowodowane przez tzw. pseudokibiców. Nagłówki prasowe krzyczą: kradli paliwo, przewozili maczety, bazgrali po ścianach, handlowali narkotykami i kradzionymi samochodami. Wiele osób zastanawia się, czy każda „wlepka” znaleziona przy zatrzymanym kwalifikuje go jako pseudokibica oraz czy przekazywane do mediów informacje nie są po to, by zdyskredytować środowisko kibicowskie.
W Krakowie przeważnie ktoś komuś kibicuje. A nawet jeśli nie przychodzi na stadion czy nie śledzi każdego meczu ligowego, któryś klub jest bliższy sercu. Powody są różne: od znajomych, ojca – zapalonego kibica, przez miejsce zamieszkania lub aktualne sukcesy danego zespołu. Dlatego wiele osób ma zastrzeżenia co do narracji policyjnej, a co za tym idzie dyskursu medialnego na temat pseudokibiców.
Wśród czytelników padają szydercze słowa, że policjanci witają zatrzymanych słynnym pytaniem „za kim jesteś?” lub podczas przeszukania każdy najmniejszy ślad po sympatii do danej drużyny kwalifikuje zatrzymanego jako pseudokibica, co ma jednoznacznie negatywnie wpłynąć na wizerunek całej społeczności kibicowskiej. Dostaje się również dziennikarzom, którzy przekazują słowa policjantów.
– Niestety wielu ludzi „wrzuca do jednego worka” kibiców sympatyków, pseudokibiców. Bywa że także i media wymiennie stosują te określenia. Powstają niezgodne z rzeczywistością stereotypy. Informacje o akcjach policji dotyczące osób zachowujących się niezgodnie z prawem i dodawanie do tego określenia „kibic” zdecydowanie może szkodzić kibicom właśnie. Zwłaszcza w opinii osób, które same sportem nie interesują się i na imprezy sportowe nie uczęszczają – komentuje dr Joanna Basiaga-Pasternak, psycholog sportowy z Akademii Wychowania Fizycznego w Krakowie.
Jednak nic nie dzieje się bez przyczyny. – Zatrzymani są notowani jako osoby związane ze środowiskiem chuliganów stadionowych, podczas przesłuchania sami przyznają się do przynależności do jednej z takich grup, podczas przeszukań miejsc zamieszkania odnajdywane są takie akcesoria jak szaliki, wlepki, malowidła i inne o podłożu pseudokibicowskim – tłumaczy Mariusz Ciarka, rzecznik prasowy małopolskiej policji. Dlatego biuro prasowe używa słowo „pseudokibice”.
Kiedyś burdy, dziś…
Pierwsze skojarzenie, jakie przychodzi do głowy przeciętnemu obywatelowi o pseudokibicach, to burdy na stadionie. – Bójki, napady w imię barw klubowych. Głownie to o czym piszą media. Zagadnienie to bywa przedmiotem badań zarówno psychologów, jak i socjologów, powstają też prace magisterskie dotyczące kibiców i pseudokibiców – mówi dr Joanna Basiaga-Pasternak.
I tak też było do pewnego czasu. W książce „Fani – Chuligani. Rzecz o polskich kibolach” Jerzego Dudały z 2004 roku nie przeczytamy ani słowa o handlowaniu narkotykami i działaniach, które były zarezerwowane dla gangsterów czy mafii. W cytowanej książce można znaleźć zdanie pseudokibica Cracovii, który mówi, że: „prawdziwego chuligana interesuje jedno: walka”. I tak też było – do czasu modernizacji stadionów, wprowadzenia monitoringu, stewardów, kart kibica, zakazów stadionowych i sądów 24-godzinnych.
Teraz może i walczą, ale już nie o swój klub, tylko dla sportu (mniej lub bardziej profesjonalnego: ostatnio modne staje się TFC, czyli legalne walki kiboli – na ringu jednocześnie bije się sześć osób) albo by zabić (jak choćby w przypadku fali morderstw na tle kibicowskim w 2013 roku).
Jednak najważniejsza jest walka o wpływy i pieniądze. Sylwester Latkowski wraz z Piotrem Pytlakowskim w książce z 2012 roku „Biuro tajnych spraw. Kulisy Centralnego Biura Śledczego” pokazują casus części kibiców Lecha Poznań, którzy zachowywali się wzorowo podczas meczów. „(…) z hukiem pękł balon z pozorowaną legendą poznańskich kibiców spod znaku Wiary Lecha. Do akcji wkroczyło Centralne Biuro Śledcze. Policjanci zwęszyli narkotyki, szli ich tropem. Nie rozpracowywali jakoś szczególnie osobników w barwach Lecha Poznań, ale szybko dostrzegli, że w strukturach narkotykowego gangu poczesne miejsca zajmują Olaf, Tomeczek, Żaba, Piter i Siksa (znani w Poznaniu kibice). Zatrzymano 16 młodych mężczyzn, usłyszeli zarzuty. Podczas przeszukań w ich mieszkaniach znaleziono marihuanę, kokainę, tabletki ecstasy, noże (…). Według CBŚ działali w zorganizowanej grupie przestępczej, którą sami założyli”.
Autorzy zapytali również ówczesnego zastępcę szefa CBŚ o to, jak kibice dostają się do przestępczego światka. Odpowiedział on, że wyspecjalizowani w sztukach walki znajdują zatrudnienie w klubach nocnych czy dyskotekach, gdzie od dawna istnieje handel na dużą skalę. „Jeżeli jest sprzedaż hurtowa, to są rozliczenia, w tym momencie wchodzi także haraczowanie. Tutaj dochodzi do styku pseudokibiców i świata zorganizowanej przestępczości” – powiedział Zbigniew Maj. Znamienne jest również to, że tzw. zgody kibiców wyglądają następująco: mamy trzy miasta, zazwyczaj od siebie oddalone, a do tego miasto portowe. Tak jest w przypadku trzech triad: Wisła Kraków-Śląsk Wrocław-Lechia Gdańsk, Cracovia-Lech Poznań-Arka Gdynia, Legia Warszawa- Zagłębie Sosnowiec-Pogoń Szczecin (do 2013) obecnie Olimpia Elbląg. Zdaniem śledczych ma to związek z przemytem narkotyków, a miasta portowe nadają się do tego znakomicie.
Ale w grę nie wchodzą tylko i wyłącznie narkotyki. We wrześniu 2013 roku policjanci rozbili grupę osób czerpiących zyski z nierządu. – Kobiety były zastraszane i znęcano się nad nimi psychicznie. Członkowie grupy uzależniali je od siebie, były traktowane jak niewolnice, bite, miały zakaz kontaktowania się z rodziną – powiedział dla portalu trojmiasto.pl Błażej Bąkiewicz z zespołu prasowego KWP w Gdańsku. Głową „interesu” był 30-latek będący przywódcą jednej z trójmiejskich bojówek.
Nieważne barwy, tylko pieniądze
Nie jest też tajemnicą, że bossowie dwóch zwalczających się bojówek krakowskich czy nawet międzymiastowych ubijają ze sobą interesy. – Są to osoby deklarujące sympatię dla dwóch dużych krakowskich klubów piłkarskich. Jak widać w praktyce, w grupach przestępczych ważniejszy jest interes niż przynależność klubowa – tak mówił o zatrzymanych pod zarzutem handlu narkotykami pod koniec 2013 roku Mariusz Ciarka. – Podsłuchujemy czasem ich rozmowy. Nikt tam nie rozważa akcji z ostatniego meczu, wyników, tylko liczą pieniądze – mówi z kolei cytowany przez „Dziennik Gazetę Prawną” anonimowy oficer z Komendy Głównej Policji.
– Jak w każdej grupie, także i przestępczej (gangsterskiej) jest chęć zarobienia pieniędzy, szukanie możliwości osiągania zysków. Ci, którzy na początku lat 90., kiedy były największe „zadymy” na stadionach, mieli po 17-20 lat, teraz mają po 35-40 i nie zależy im na chuligance, a na zarabianiu. Rządzą młodymi, naiwnymi, wpatrzonymi w nich młodzieńcami – twierdzi Mariusz Ciarka.