Prace ekspertów, którzy ocenią efekty konserwacji malowideł Wyspiańskiego w bazylice oo. Franciszkanów, mają potrwać kilka miesięcy. Rozwiązań jest kilka, a najbardziej radykalne to przemalowanie obecnej pracy. Jednak bez gwarancji, że będzie to dokładnie to, co zostawił na ścianie artysta.
Trzy tygodnie temu Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków opublikował fotografie wykonane w bazylice franciszkanów i zestawił je ze zdjęciami pochodzącymi sprzed konserwacji. Efekt prac wywołał burzę – kontrowersje wzbudził przede wszystkim „nowy” wizerunek Matki Boskiej.
„Zero klimatu Wyspiańskiego, dzięki tej konserwacji pozbyto się go zupełnie! Koszmar”, „Wyspiański się w grobie przewraca”, „Bezmiar zniszczeń” czy „Serce boli” to tylko niektóre z głosów mieszkańców, które pojawiły się pod postem.
– W konserwacji zmiana wyglądu twarzy zawsze wzbudza najwięcej emocji. W związku z tym, że pod naszym poprzednim postem pojawiło się wiele komentarzy, pragniemy wyjaśnić i doprecyzować, że zdjęcie, które przedstawia wizerunek ,,Matki Boskiej w stroju krakowskim’’ przed konserwacją, jest efektem wtórnych przemalowań, które znacznie zafałszowały i zniekształciły wygląd oryginału. Nie była to twarz, jaką autentycznie namalował Wyspiański – tłumaczył Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Krakowie.
„Nic się nie stało”
29 listopada w bazylice w trybie pilnym zwołano posiedzenie Społecznego Komitetu Odnowy Zabytków Krakowa. Jak podkreślał wówczas przewodniczący SKOZK, Borys Czarakcziew, od momentu namalowania pierwszego dzieła przez Wyspiańskiego zaszły duże zmiany. Mają one związek z pracami konserwatorskimi na przestrzeni ostatnich 100 lat.
Prof. Bogusław Krasnowolski, wiceprzewodniczący SKOZK, zaznaczył, że „nie stało się nic złego”. – Autentycznego Wyspiańskiego jest w tym wszystkim co kot napłakał albo i nic. Pozostaje jednak kwestia, jak ustosunkować się do kolejnych konserwacji i restauracji. Moim zdaniem zespół konserwatorów podszedł do zadania bardzo rzetelnie – ocenił.
Trzy rekonstrukcje, każda inna
To trzecia rekonstrukcja malowideł Wyspiańskiego w bazylice oo. Franciszkanów od momentu ich powstania.
– Wyspiański poprawiał swoje malowidła. Trzy pokolenia konserwatorów pracujących przy odtworzeniu przedstawień figuralnych uciekały się do różnych metod: czerpały informacje z zachowanych przepróch, kartonów, częściowo z tego, co znajdowali pod warstwami farby. Każdemu wychodziło coś trochę innego. Problem polega na tym, że 40 lat temu nie było Facebooka, a teraz ludzie zobaczyli zdjęcia wykonane bezpośrednio z rusztowań, pół metra od ściany. Podniósł się lament, że to nie jest ten Wyspiański z kartonów i najstarszych fotografii. Tymczasem nie mamy stuprocentowej pewności, jak wyglądały pierwotne malowidła. Najnowsza konserwacja została odebrana przez Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków,
który stwierdził, że wykonano ją poprawnie – zaznacza w rozmowie z LoveKraków.pl Maciej Wilamowski, dyrektor biura SKOZK.
Czas na wnioski
Opinię w całej sprawie ma wydać zespół ekspertów. Kiedy poznamy wnioski? – Prace potrwają kilka miesięcy. Ekipa konserwatorska niedawno zeszła z rusztowań i przygotowuje dokumentację powykonawczą, która musi być wzięta pod uwagę. Komisja jest w trakcie tworzenia i ma charakter wewnętrzny. W jej skład wejdą m.in. specjaliści od twórczości Wyspiańskiego. Konieczne będzie przejrzenie sprawozdań z poprzednich konserwacji. Trzeba zrobić burzę mózgów, co dalej i przedstawić wnioski Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków – zaznacza Wilamowski.
Co dalej?
Rozwiązań zaistniałej sytuacji jest kilka.
– Malowidła mogą pozostać w takiej formie, jak obecnie. Pewnie za 30-40 lat konserwatorzy podejmą się kolejnej rekonstrukcji i wówczas będzie pora na zmiany. Może do tego czasu wypłyną nowe źródła albo pojawią się nowe techniki badawcze. Kolejne rozwiązanie to przemalowanie niektórych fragmentów, przede wszystkim fizjonomii Matki Boskiej, aby zaznaczyć w nich silniej indywidualny styl twórcy. Najbardziej radykalne wyjście z sytuacji jest następujące: skoro były już trzy rekonstrukcje, z których żadna nie dała stuprocentowej gwarancji odtworzenia oryginału, to może pora wziąć kartony z muzeum i odmalować je 1:1. Bez pewności jednak, że będzie to dokładnie to, co zostawił na ścianie Wyspiański – podkreśla Maciej Wilamowski.