Mecenas Wojciech Nartowski o ciekawych sprawach z praktyki zawodowej i dlaczego jednemu klientowi pomógł się rozwieść już trzy razy.
Artur Drożdżak, LoveKraków.pl: Panie mecenasie najciekawsza sprawa w karierze to…
Mecenas Wojciech Nartowski: Przez 18 lat praktyki zawodowej było wiele ciekawych. Zabójstwo, podczas którego mężczyzna zabił kobietę i psa, wszyscy mnie zawsze pytają dlaczego zginął pies, a okazało się, że sprawca był niepoczytalny. Pamiętam sprawę, gdy mężczyzna porwał dziecko, ugryzł je i wyrzucił do kosza na śmierci. Interesujące są procesy dotyczące rozwodów. Jednego pana rozwiodłem już trzy razy.
Pan za każdym razem kochał wybrankę, a potem już przestawał?
Wszystko kiedyś w życiu ulega pewnej erozji. Teraz pan jest po raz czwarty w związku, znowu jest zakochany i szczęśliwy
Porozmawiajmy szerzej o tych sprawach rozwodowych, jaka jest ich specyfika?
Jeżeli sprawa nie jest sporna to z natury okazuje się prostsza. Sporna długo trwa i nie wiadomo co z niej może wyniknąć. Najkrótsza sprawa rozwodowa, którą prowadziłem trwała 14 dni od złożenia pozwu do wyroku. Wszyscy byli zgodni jaki ma być finał, porozumieli się elegancko i sąd szybko wyznaczył termin rozprawy. Najdłuższa sprawa rozwodowa, którą prowadziłem trwała pięć lat w pierwszej instancji i skończyła się tak, że sąd orzekł o winie obu stron.
Rozwody dotykają spraw bardzo osobistych.
Często pojawiają się dowody, które mają charakter intymny. Zdarzyło mi się kiedyś w sprawie jednego pana, że dowodem były zdjęcia jego nagiego członka. Wstałem i powiedziałem, że to nie jest członek mojego klienta, proszę o dowód przeciwny, sąd purpurowy, pani mecenas jeszcze bardziej. To takie smaczki, które mają charakter humorystyczny. Zdarzyło się, że postępowanie rozwodowe zaczynał mąż z żoną, a kończyło dwóch mężczyzn w nowym związku.
Perypetie małżeńskie bywają rozmaite?
Była w Krakowie głośna sprawa, nie moja, gdy para się rozwiodła, potem znowu związała węzłem małżeńskim i znowu się rozwiodła, u tego samego sędziego. Zdarzają się na sali sądowej krzyki, wypominanie kochanków i kochanek, pojawiają się piękne albo i nie zdjęcia małżeńskie. Ważne tylko, by nie mieć romansu w sędzią, albo żeby to przynajmniej nie wyszło.
Kwestie finansowe też grają ważną rolę.
Mówi się, że małżeństwo rozpoczyna miś z kotkiem, a kończy baran z krową, te roszczenia finansowe czasem mają pierwszorzędne znaczenie, bo ludzie na sprawie rozwodowej muszą się ułożyć od podziału majątku aż po alimenty. Tego ostatniego słowa mężczyźni bardzo nie lubią, dostają szewskiej pasji, gdy pada sformułowanie alimenty.
A kobiety?
Nie cierpią słowa kochanka. Co ciekawe w polskim prawie nie ma odszkodowania za kochankę, ale w Ameryce był już taki wyrok i pewna żona dostała wielomilionowe odszkodowanie za to, że kochanka zepsuła małżeńskie pożycie. Na razie polskie orzecznictwo tego nie przewiduje, ale jak tak dalej pójdzie, to czemu nie. Chyba, że wejdzie w życie pomysł niektórych polityków i rozwody będą zakazane.
O co się ludzie kłócą przed sądem w trakcie rozwodu?
Kiedyś jako młody adwokat z urzędu, uczestniczyłem w podziale majątku, gdzie mój klient domagał się poroża jelenia wycenionego przez biegłego na 50 zł oraz deski do prasowania wartej 8 zł. Gdy już straciłem cierpliwość powiedziałem mu weź pan sobie to poroże, bo jest panu do twarzy. Nie zrozumiał aluzji. Miałem sprawę, gdy do majątku wspólnego wchodził zbiór alkoholi warty 10 tys. zł. Miałem wrażenie, że jej posiadacz już zużył część tej kolekcji.
Dorośli się rozwodzą, a co z dziećmi?
Może to najważniejsza kwestia, ale tu adwokat niewiele może zrobić, bo jeśli ktoś jest wrogo nastawiony do drugiej strony, to często manipuluje dziećmi, nie mam wtedy wpływu co dzieciom powie. By one były najmniej poturbowane w sprawach rozwodowych ważna jest współpraca, a trudno współpracować jeśli się ludzie nieładnie rozwodzą, ale są też tacy, którzy to umieją robić i to jest wyższa szkoła jazdy i elegancja. Mam sprawę, w której państwo bardzo elegancko się rozwiedli, a teraz bardzo elegancko kłócą się o majątek, ale tych kwestii nigdy nie poruszają przy dziecku
Bywa, że w małżeństwie jest rozdzielność majątkowa.
To są raczej rzadkie sytuacje, gdy się ludzie pobierają. Potem w trakcie rozwodu przypominają się ludziom jakieś darowizny i że od babci dostali w reklamówce ciężkie pieniądze. Miałem sytuację, że przedmiotem podziału majątku małżeńskiego miała być cielęcina, którą ktoś tam zjadał. Tak brzmiało roszczenie. Polacy potrafią kłócić się o wszystko i robią to z mniejszym lub większym kunsztem. Do podziału majątku można jeszcze dodać kwestię podziału zwierząt, pary, które nie mają dzieci, uczucia przelewają na zwierzaki i jeżeli się rozwodzą, a jest jeden pies to walczą o niego i jest to przedmiot sporu.
Dziękuję za rozmowę.