Uchwała krajobrazowa, która ma wejść w życie w 2017 roku, zrewolucjonizuje przestrzeń publiczną. Zniknąć ma większość reklam, a te, które pozostaną, będą musiały zostać dostosowane do rygorystycznych przepisów. W koncepcji projektu nie ma jednak słowa na temat murali, które swego czasu były skutecznymi nośnikami reklamowymi. Okazuje się, że zostały one wrzucone do jednego worka z innymi reklamami.
Murale upowszechniły się w naszym kraju w czasach PRL-u. Jako formy reklamy były wykorzystywane przez państwowe instytucje i firmy. Od jakiegoś czasu murale znów pojawiły się na ścianach w przestrzeni publicznej. Korzystają z nich największe, światowe marki.
W Krakowie najnowszy reklamowy mural powstał niedaleko Hali Targowej na budynku przy ulicy Dietla. Artystyczna kompozycja promuje markę jednej z najpopularniejszych sieci kawiarni – Costa Coffee. Wcześniej na tym samym miejscu reklamowała się marka Żubr oraz Coca-Cola, której mural widniał również na jednym z osiedli w Nowej Hucie. Wcześniej murale reklamowe pojawiły na ul. Karmelickiej (kampania Frugo i Burn).
Jak jest innych miastach?
Na tle innych miast nie wydaje się więc, by Kraków miał problem z muralami. Jednak zmiany w prawie, które mają nastąpić już w 2017 roku i być egzekwowane w 2018, mogłyby wywołać przeniesienie miejsc ekspozycji reklamowych na wolne przestrzenie na budynkach. Ucieszyłoby to zapewne powstający rynek nowoczesnego marketingu outdoorowego.
Nie tylko Kraków pracuje nad uchwałą krajobrazową. W Ciechanowie murale nie będą taktowane jako reklamy pod warunkiem, że są wartościowe, mają treść artystyczną, popularnonaukową, historyczną albo edukacyjną. Po konsultacjach społecznych w Gdańsku wynikło, że takie malunki powinny promować akcje społeczne, kulturalne oraz promować miasto lub lokalne wydarzenia. Łódź natomiast jasno określiła, że w mieście nie pojawi się już więcej murali o treściach reklamowanych.
A u nas? – Jest beznadziejnie – mówi bez ogródek Bartek Leśniewski, współzałożyciel firmy Good Looking, która zrealizowała murale przy ul. Dietla oraz artystyczny mural na Galerii Krakowskiej. – Byliśmy na praktycznie wszystkich spotkaniach w Krakowie z władzami miasta i wyszło, że nowe zapisy w ogóle nas nie uwzględniają. To duża szkoda dla rzeczy, która się fajnie rozwija – dodaje.
W jednym worze
Leśniewski, którego firma ma na koncie kilkaset udanych projektów w całej Polsce i współpracuje z największymi markami na świecie, przyznaje, że w Warszawie władze przychylniej patrzą na ich działalność. – W realizację projektów angażujemy absolwentów malarstwa i chociaż przemycamy pierwiastek sztuki. W Krakowie zostaliśmy wrzuceni do jednego worka z innymi reklamami.
Właściciel Good Looking uważa, że tworzenie reklam artystycznych na tzw. ślepych ścianach jest dobrym rozwiązaniem. Nie dość, że angażuje całą ścianę, to jeszcze może upiększyć okolice. – W Krakowie jednak preferowane są te wolnostojące, a przecież są największymi szkodnikami w przestrzeni publicznej - uważa przedsiębiorca.
Co więcej, firmie udaje się przekonywać globalnych graczy, aby jednak ich reklamy były dostosowane do miejsca, w którym mają się znaleźć. A to sztuka, ponieważ koncerny życzą sobie zazwyczaj zunifikowanej reklamy na całym świecie. I to się udaje.
Na spotkaniach konsultacyjnych z urzędnikami byli osamotnieni. Dominującymi głosami były te z tradycyjnej branży outdoorowej. – Nie można też ich tak jednoznacznie źle oceniać. Przecież pracowali na to, aby zdobyć pozwolenia i stworzyć sieć nośników reklamowych przez lata. Zainwestowali w to pieniądze i czas. Wiemy jak to jest, bo zaczynaliśmy od zera dziewięć lat temu – opowiada Bartek Leśniewski.
Branża niespokojna
Firmy zajmujące się sprzedażą powierzchni reklamowych oraz właściciele nośników biją na alarm. - Firmy z naszej branży inwestują naprawdę spore środki w unowocześnianie swojego sprzętu – zarówno samych nośników, by były one atrakcyjne dla potencjalnych klientów, jak i całość wyposażenia ułatwiającego codzienną pracę – mówi Piotr Gajek, Prezes Zarządu Synergic. Zdaniem Gajka, również drukarnie mogą na tym stracić, ponieważ wydały spore sumy na potrzeby druku różnego typu reklam i w tym celu zasięgały pożyczek długoterminowych.
– Niestety, wprowadzając obostrzenia, nikt nie pomyślał o osobach zawodowo zajmujących się chociażby wyklejaniem reklam, konserwacją nośników, montażem siatek wielkoformatowych – zauważa natomiast Joanna Szlemińska, Prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Reklamy Wielkoformatowej.