Napad na przechodnia pod kinem Kijów. Sprawca z wyrokiem po latach

Sąd apelacyjny utrzymał wyrok na napastnika fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Dwa i pół roku więzienia - taki prawomocny wyrok usłyszał 33-letni Artur S. za dokonanie napadu na przechodnia na parkingu znajdującym się z tyłu kina Kijów w Krakowie. Jego wspólnika nie ujęto.

Do napadu doszło 15 sierpnia 2017 r. Waldemar M. wracał od znajomej, gdy podeszło do niego dwóch mężczyzn. Jeden z nich był łysy i mocno zbudowany. Użył w stosunku do przechodnia pojemnika z gazem, a potem uderzył go w czoło samym pojemnikiem.

Drugi z napastników był niski i szczupły, podciął nogi Waldemarowi M., a gdy ten upadł obaj agresorzy bili i kopali pokrzywdzonego.

– Oddaj wszystko co masz – krzyczeli przy tym wulgarnie.
Sami przeszukali kieszenie pobitego i zabrali mu portfel z gotówką i dokumentami, zdjęli z ręki zegarek i ukradli też telefon komórkowy. Wszystko o wartości 1620 zł.

Potem się oddalili w kierunku stadionu Cracovii. Pobity wrócił do mieszkania znajomej, która zawiadomiła policję, ale napastników nie zdołano ująć.

Wpadka przez telefon w lombardzie

Dzień po napadzie telefon Waldemara M. został zastawiony w lombardzie przy ul. Lea przez Artura S., który wziął za niego 150 zł. Aparat sprzedano rok później, w końcu odnalazł się u przypadkowej osoby i zwrócono go pokrzywdzonemu. Wtedy też ustalono, kto aparat zastawił w lombardzie i namierzono jednego z podejrzanych.

Waldemar M. nie był w stanie podać szczegółów wyglądu napastników, ale rozpoznał Artura S., gdy go ujrzał podczas okazania. Dowodem w sprawie było też nagranie z monitoringu kina, choć filmik był niezbyt dobrej jakości.

Podczas procesu Waldemar M. zmodyfikował treść swoich zeznań i podał, że sprawcy nie użyli w stosunku do niego gazu. To wpłynęło na zmianę kwalifikacji czynu na zwykły rozbój.

Artur S. nie przyznał się do winy. Mówił, że tamtego wieczoru był w kolegą w klubie, telefon znalazł koło ławki w pobliżu Błoń i to nie on jest na nagraniu monitoringu z parkingu kina.

Sąd Okręgowy w Krakowie nie uwierzył w treść jego wyjaśnień. Tym bardziej, że najpierw podawał, że nie wie co robił tamtego wieczoru, a potem wymieniał różne nazwiska osób, z którym miał wówczas przebywać.

Zdaniem sądu dopuścił się zwykłego rozboju i za to wymierzył mu karę dwóch lat i sześciu miesięcy więzienia. Nakazał też zapłatę 1300 zł nawiązki pokrzywdzonemu.

Okolicznością obciążającą była karalność mężczyzny, który w latach 2015-17 odsiadywał trzy lata więzienia za inny rozbój, wyszedł wcześniej na wolność warunkowo.

W złożonej apelacji obrońca Artura S. wskazywał na niewiarygodne zeznania pokrzywdzonego, który na początku twierdził, że nie widział twarzy napastników, bo było ciemno, ale wskazał oskarżonego na nagraniu z  monitoringu. Podał wówczas, że rozpoznaje go po kształcie twarzy, spojrzeniu, ustach i nosie, a tych charakterystycznych elementów nie wymienił w trakcie śledztwa.

Stąd obrona wnosiła o zakwestionowanie tej relacji Waldemara M. i uniewinnienie klienta. Sąd Apelacyjny w Krakowie wyroku jednak nie złagodził, jest prawomocny.

 

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto