Narkotyki pod Wawelem

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

W tej pracy najważniejsza jest ilość. Dilerzy zazwyczaj są ostrożni, a ludzie nie mają zamiaru zgłaszać procederu handlu narkotykami policjantom. W wydziale do walki z przestępczością narkotykową KMP w Krakowie zostają najwytrwalsi.

Geneza

– Byłem zastępcą naczelnika kryminalnego, gdzie miałem pod sobą m.in. sekcję narkotyków. 8-10 lat temu na rynku był przede wszystkim kompot, czyli polska heroina. Przeciętny narkoman wyglądał okropnie, chorował na wszystkie możliwe choroby - od HIV po HCV. Przez te kilkadziesiąt lat środowisko narkomanów się zmieniło. Nie ma kompotu, produkcja praktycznie zanikła. Podstawą teraz jest marihuana i amfetamina. To największy rynek z największym zapleczem. W Krakowie niebezpiecznych specyfików - jak krokodyl czy inne groźniejsze - nie ma. Kokaina natomiast jest bardzo droga – opowiada Robert Żmudzki, naczelnik Wydziału d/w z Przestępczością Narkotykową KMP w Krakowie.

– Wydział powstał 1 stycznia 2008 roku. Ówczesny Komendant Miejski Policji w Krakowie powołał mnie na stanowisko naczelnika. Początkowo wydział liczył 12 osób. Zebraliśmy ludzi, którzy pracowali już przy narkotykach, a część osób została przeze mnie zatrudniona. Przez te parę lat wymieniłem 80% składu. To typowo operacyjny wydział. Jeżeli ktoś chce pracować, musi sam dojść do tego, gdzie, co i jak, bo obywatele tego nie zgłaszają. Policjanci się wykruszali i zostali ci, którzy mają dobre rozpoznanie. Obecnie pracuje kilkadziesiąt osób, jesteśmy jednym z większych wydziałów w Polsce. Zajmujemy się przede wszystkim dilerami, choć płotka oczywiście musi wpaść - skądś trzeba czerpać informacje, ale osiedlowi dilerzy i górna półka, czyli handlarze na dużą skalę to priorytet – podkreśla naczelnik Żmudzki.

5 milionów złotych i setki kilogramów

Pytam o statystyki. Liczby dobrze się sprzedają. Szef wydziału przyznaje, że nie zdawał sobie sprawy, ile się tego nazbierało. A nazbierało się niemało: 100 kg marihuany, 60 kg amfetaminy, 1,2 kg kokainy, 20 tys. tabletek extasy, 482 szt. LSD. Zlikwidowano również sporo upraw – 50.

1007 osób zatrzymano, z czego ponad 70% postawiono zarzuty. Najciekawsza plantacja? Rzut beretem od Wawelu. Naczelnik Żmudzki przyznaje, że była bardzo profesjonalna. Nierzadko to rodzinny interes.

– Zaskakuje pana, że rodzice pomagają swoim dzieciom w takim procederze?

– To jest biznes. Ze 100 roślinek na czysto można mieć 15-20 tysięcy złotych.

– Na remont domu, jak się jeden z producentów tłumaczył…

– Teoretycznie… (śmiech).

Co się dzieje z narkotykami, gdy zostaną znalezione? – Najpierw są badane, następnie, jeśli jest ich spora ilość, musi przyjrzeć się im biegły. Na samym „dole” w działce amfetaminy czystego narkotyku jest 3-5%. U dilerów i handlarzy po 50-60%. Każdy chce zarobić – tłumaczy policjant. Przechwycony towar jest przechowywany w magazynie, a o tym, czy zostanie zniszczony, decyduje sąd. Raz, dwa razy na miesiąc jest komisyjnie niszczony przy asyście prokuratura.

 

Studenci, kibice, dopalacze

Kraków ze swoją studencką specyfiką, ale nie tylko, jest dużym rynkiem i miastem docelowym. Dilerzy rozprowadzają towar na miejscu, część jest rozprowadzana po województwach. Szef wydziału nie jest w stanie określić, ile jest wart czarny rynek.

Choć, co może wydać się zaskakujące, naczelnik Żmudzki uważa, nie można powiedzieć, że studenci nagminnie nadużywają narkotyków. – Marginalne są sprawy handlu w akademikach – odpowiada. Inną sprawą są grupy pseudokibiców. – Dla mnie nie ma znaczenia, czy ktoś kibicuje - interesuje mnie tylko, czy handluje. Mamy na tyle rozpracowane środowisko, że wiemy, że te wszystkie wjazdy na osiedla to zwykła przykrywka. To zwykłe grupy przestępcze, liczą tylko pieniądze – mówi.

Spory problem z dopalaczami mają przede wszystkim lekarze. Nie znając składu i działania chemikaliów ciężko jest ustalić, co się danej osobie dzieje. Wbrew pozorom takie sklepy wciąż się pojawiają. Krakowska grupa zlikwidowała ich 12. Żmudzki twierdzi, że jak tylko dostanie informacje o takim miejscu, pojawiają się tam wraz z SANEPID-em. W tym roku powinna wejść w życie nowelizacja ustawy, która zakaże sprzedaży specyfików.

Film i życie

– Powiem tak: na filmach pokazują przechwytywanie 200-300 ton. To jest filmowa fikcja, ale w jakiejś części odzwierciedla, co się dzieje na rynku narkotykowym. Natomiast profesjonalne laboratoria, gdzie chodzą ludzie w białych kitlach - ujawnialiśmy takie. Nijak się to ma do tych przedstawianych. O higienie nie ma co mówić, a później ludzie to spożywają.

Wiadomo jednak, że dużo wątków jest wzorowanych na życiu. – Czasami są fajne sprawy, że nikt by się nie spodziewał. Choćby ta wspomniana plantacja pod Wawelem w mieszkaniu w kamienicy. 3-metrowe, profesjonalne growboxy. Facet przychodził tam tylko, by kontrolować – mówi Robert Żmudzki.

W momencie, gdy rozmawiamy w Komendzie Miejskiej Policji w Krakowie, funkcjonariusze mają ręce pełne roboty. Zbierają informacje, potwierdzają je. Zatrzymanie jest efektem końcowym żmudnej pracy, która może trwać nawet kilkanaście miesięcy. Zgłoszeń związanych z dilerką jest bardzo mało. Może jedno na 100. Antynarkotykowym zajęć na pewno nie zabraknie. W 2014 roku stwierdzono 7767 przestępstw. To 21% wszystkich w Małopolsce. Wskaźnik wykrywalności to 97%.

News will be here