Kultowe bary mleczne wciąż cieszą się niesłabnącą popularnością. Jednak to niejedyne miejsca, w których jedzą żacy. Rozmawialiśmy ze studentami Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Rolniczego i Akademii Górniczo-Hutniczej. Posłuchajcie, co nam powiedzieli.
– Studenci żywią się w Lewiatanie. Tu są najlepsze pączki polskie po 3 zł. Na cały dzień wystarczą dwa pączki – twierdzi Igor.
Diana: – Poza domem najczęściej jem w fast foodach, tj. McDonlad’s, KFC. Zdarza się także, że w jakiejś restauracji.
– W sumie często korzystam z McDonalda. Z barów mlecznych rzadko. A z restauracji okazyjnie, jak jest jakieś święto – przyznaje Aneta.
Marcin: – Najczęściej chodzę na kebaby.
Jola: – W sumie nie za bardzo jem na mieście. Staram się kupować jedzenie do mieszkania.
Konrad przyznaje, że jeszcze „nie miał wielu okazji, żeby zwiedzić bary mleczne”. – Od znajomych słyszałem, że w Krakowie jest wiele dobrych. Póki co najczęściej odwiedzam kawiarnie, staram się wybierać miejscowe. Na Krupniczej jest ich dużo. Wszystkie bardzo polecam – dodaje.
– Najczęściej jem w domu, a jeżeli już zamawiam to na jakichś promocjach, np. na Bolcie albo chodzę ze znajomymi do baru mlecznego. Ale tak, żeby z nazwy coś polecić to ciężko – mówi Ada.
Milena: – Głównie sama gotuję. I też korzystam z baru mlecznego „Miła”. To już jest ikoniczne miejsce.
Luiza zapytana czy jedzenie na mieście się opłaca, odpowiada: – Chyba najtaniej zaplanować sobie zakupy i pójść do sklepu z listą. I nigdy nie iść na „głodniaka”, bo wtedy kupuje się więcej.
– Mieszkam niedaleko od Krakowa, więc często obiady zabieram z domu. Śniadanie i kolacja to w jakiejś kawiarni. Albo bar mleczny, jeżeli nie jadę na weekend do domu. Ewentualnie jakieś zupki chińskie, jak już nie starcza – zaznacza Filip.
Iza: – Najczęściej chodzę do kawiarni albo po prostu biorę jedzenie z domu, bo tak jest najtaniej.
– Szczerze mówiąc, mam wrażenie, że już nie jest tak, jak było kiedyś, że studenci nie są już bardzo ubodzy. Jak patrzę na nasz kierunek, a to są nasze pierwsze studia, to mam wrażenie, że głównie żywią się w swoich domach, a jeżeli wyjechali do innego miasta to sami sobie gotują czy jedzą zupki chińskie. Jakoś nie zauważyłam, żeby regularnie chodzili do barów mlecznych.
Patrycja: – Uważam, że studenci najczęściej żywią się u siebie w domach, a jeżeli są z innych miast i mieszkają w akademikach to w nich gotują. Dlatego, że te akademiki u nas, na Collegium Medicum są naprawdę bardzo fajnie zrobione, nowocześnie, kuchnia jest przestronna i fajnie jest tam gotować, jeżeli jest porządek.
– Ja właśnie chodzę do takich barów mlecznych jak ten tutaj „Miła” na ul. Czystej, tak samo do stołówki studenckiej pod Babilonem na Miasteczku AGH. Robię sobie śniadania i kolacje, a obiady jem w barach mlecznych. Tak się żywię. Myślę, że jeżeli wybierze się odpowiednie dania i odpowiednio się planuje wydatki, to jest całkiem sensownie w ten sposób się żywić. A w pojedynkę niekoniecznie zawsze opłaca się gotować – zauważa Kuba.