Wyrugowanie tradycji komunistom się nie udało. Choć przez jakiś czas Święta Wielkanocne nie były nawet wspominane w krakowskiej prasie. Z biegiem czasu to się zmieniało. Zapraszamy na podróż po dekadach zapisanych w krakowskiej prasie.
– Od tygodni półki sklepowe uginały się pod ciężarem towarów świątecznych – donosi „świąteczne” wydanie Dziennika Polskiego (komu zabrzmiał w głowie głos lektora Polskiej Kroniki Filmowej?). W sklepach miały zalegać stosy wędlin, szynek i słodyczy, co było dowodem „wzrastającej stopy życiowej naszego narodu i wzrastającej konsumpcji”. Tymczasem w Anglii ludzie mieli przydział – zaledwie 140 gramów mięsa na tydzień. – Czy nasze gospodynie przyzwyczajone do operowania innymi ilościami potrafiłyby coś z tego zrobić? Sądzimy, że nie – widniało na ostatniej stronie DP.1951 - wzajemna motywacja na święto 1 Maja!
Obok „pisanki” – obrzydliwe karykatury zachodnich przywódców, przyozdobione m.in. swastykami. Poinformowano też, że starszy murarz Hajtos wyrobił 256% normy podczas budowy Nowej Huty. Gazeta była również ukontentowana wprowadzonym zakazem wstępu „młodzieży płci żeńskiej do 18. roku życia” i mężczyzn do 21. roku do klubów nocnych.
Najważniejszym tematem było święto 1 Maja. Załogi z całego kraju wzajemnie motywowały się do wytężonej pracy.
Gazeta Krakowska o samych świętach praktycznie nie pisze. Pojawiają się one jako „okres” w roku. Krakowianie mogli więc przeczytać reportaż z Wyspy Wielkanocnej i o „Wielkanocnych marszach antyatomowych”. – Marsze wielkanocne są akcją, którą po porzuceniu przez SPD walki przeciwko zbrojeniom atomowym podjęły obecnie szerokie koła intelektualne społeczeństwa zachodnio-niemieckiego (…) – pisał korespondent PAP.1961 - marsz antyatomowy
Gazeta cieszyła się również z „męskiej decyzji” władz miasta, które zdecydowały obniżyć poziom Rynku Głównego. Po szerokiej kilkugodzinnej dyskusji, w której nie brakło dramatycznych niemal rejtanowskich wystąpień, sprzeciwiających się temu pomysłowi, zdecydowano obniżyć Rynek o pół metra! – pisano. Prace miały ruszyć zaraz po świętach. Co ciekawe, była to realizacja pomysłu z 1937 roku.
W dziale „Króciutko” sukcesy i porażki: „Dlaczego w sklepie nabiałowym przy Rynku Kleparskim już o godz. 10 brak śmietany i kefiru?” widnieje obok: „Zakupy świąteczne najbardziej odczuły na własnej skórze kobiety, które wracały do domu mocno obładowane różnymi paczkami”.
W drugim roku dekady tow. Edwarda Gierka, „Echo Krakowa” pozwoliło sobie na opisanie świąt, i to na pierwszej stronie. Pojawiły się również pisanki, tym razem bez swastyk.1971 - ktoś odpoczywa, ktoś pracuje
– Wieczorem usiądziemy w fotelu przed telewizorem, będziemy narzekać na nieciekawy program i… odpoczywać, odpoczywać, odpoczywać – czytamy.
Tymczasem, jak donosi „Echo”, ponad 100 polskich statków z 5 tysiącami rybaków będzie pracować na Atlantyku. W tym samym artykule dowiadujemy się, że tysiące zagranicznych turystów odwiedzi nasz kraj. 3 tys. Skandynawów przybędzie do Polski na święta. Zakopane ma pękać w szwach, władze zdecydowały o przedłużeniu działania wyciągów krzesełkowych.
Pojawił się również tekst historyczny, dotyczący pisanek, zwieńczony samopochwałą. – Polskie pisanki należą do najciekawszych na świecie i są ozdobą wielu muzeów krajowych i zagranicznych, a wykonywane przez Cepelię na wydmuszkach rozchodzą się po całym globie jako ozdoba stołu wielkanocnego – zachwala autor.
Z działu matrymonialnego: „MĘŻCZYZNA. 35-letni, — wyższe wykształcenie, — własne mieszkanie pozna w celu matrymonialnym Panią, chętnie lekarkę”.
Wracamy do Gazety Krakowskiej. 40 lat temu nie było mowy o przemilczaniu Wielkanocy. Trwał karnawał Solidarności, w powietrzu było czuć zmiany, kraj strajkował, jednak wtedy zawieszono broń. Redakcja składa życzenia czytelnikom, a Maciej Szumowski życzy (również sobie), aby stał się „polski cud polityczny”. Opisane zostały wydarzenia sprzed wieków, co miało budować most między tradycją a współczesnością. Oczywiście skupiono się na tych związanych z konfliktem polsko-krzyżackim (tłumaczy to prof. Antonii Dudek w publikacji „Wybrane czynniki historyczne wpływające na politykę władz PRL”). W tekstach uwypuklono też sakralny wymiar świąt.1981 - w zupełnie innych okolicznościach
Wracają do prozy życia codziennego. Okazało się, że wcześniej krakowianie nie wszędzie mogli nabyć mięsa. Jednak na święta to zmieniono. – W odpowiedzi na szereg społecznych postulatów — Wydział Handlu i Usług Urzędu m. Krakowa znosi od 17 kwietnia br. tytułem próby, obowiązek dokonywania zakupów mięsa i jego przetworów w placówkach, w których zarejestrowano karty żywnościowe. Tak więc od jutra można nabywać mięso i przetwory w dowolnym sklepie na terenie całego miasta (dotyczy to wyłącznie mieszkańców Krakowa) – czytamy w komunikacie.
Leszek Mazan rozmawia z gosposią gen. Władysława Sikorskiego, który był postacią wtedy intencjonalnie zapomnianą. Rozalia Sasin-Kowalczyk opowiedziała, jak wyglądała praca u generała. Okazało się, że kulinarny talent ponad 80-letniej kobiety doceniał również Jan Paweł II.
Tu musimy zmienić regułę podróży dekadami. W końcu ostatnie święta w komunistycznej Polsce przypadają na 26 i 27 marca.1989 - ostatnie takie święta
W „Echu Krakowa” informacja o aż (!) trzech Emausach i nowohuckiej wojnie domowej. Historia dotyczy niezwykłej wręcz nienawiści między teściową a synową. — Gdy dowiedziała się o naszym ślubie i mojej ciąży dostała ataku wątroby i na sygnale pojechała do szpital – relacjonuje zeznania młodszej kobiety dziennik. Wojna domowa trwała jeszcze jakiś czas. Wszystko to zakończyło się najprawdopodobniej rozwodem.
W Klubie pod Gruszą gościł trener Mike'aTysona.
„Gazeta Krakowska” wita czytelników rysunkiem smutnego kurczaczka i zajączka (w dalszej części smutnego zajączka zastępuje jurny zwierzak z pisankami między nogami).
„Dziennik Polski” już nie mówi głosem lektora PKF, tylko informuje spokojnie o obradach Okrągłego Stołu („Powstrzymanie przemian zachodzących w Polsce wywołałoby trudne do przewidzenia konflikty”). Opublikowane są orędzia Prymasa Polski i papieża.