– Nadzór budowlany bada możliwość zalegalizowania robót budowlanych, wykonanych bez wymaganego pozwolenia – przekazali nam krakowscy urzędnicy, komentując sprawę mieszkańców z ulicy Gajówka.
W środę 10 lipca opisaliśmy trudną sytuację mieszkańców ulicy Gajówka (Przegorzały). Kupili mieszkania w budynku, który – jak twierdzi nadzór budowlany – jest niezgodny z projektem zatwierdzonym przez miejskich urzędników. W dokumentach widnieje, że powinien mieć dwa lokale mieszkalne, tymczasem inwestor wydzielił pięć. Już kilka lat temu PINB nakazał przywrócić budynek do stanu zgodnego z projektem. Sprawa trafiła do wyższej instancji, a teraz powróciła. Mieszkańcy obawiają się, że będą musieli się stąd wyprowadzić. – W każdym lokalu ktoś mieszka. Przecież nie będziemy żyć wszyscy razem w dwóch mieszkaniach – komentują. Więcej pisaliśmy o tym w artykule poniżej:Teraz do sprawy odnieśli się miejscy urzędnicy, którzy zapewniają, że w wydanym pozwoleniu zgodzili się na budowę budynku mieszkalnego jednorodzinnego z dwoma mieszkaniami, a nie z pięcioma. – Nie stwierdzono innych decyzji, zmieniających powyżej opisaną – poinformowała nas Katarzyna Misiewicz z biura prasowego krakowskiego magistratu.
Potwierdziła, że inwestycją zajmuje się obecnie Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Krakowie. – Postępowanie administracyjne dotyczy robót budowlanych wykonanych w budynku przy ul. Gajówka bez uzyskania uprzedniej zgody właściwego organu administracji architektoniczno-budowlanej – dodaje Katarzyna Misiewicz. Zauważa, że „w budynku jednorodzinnym po przebudowie powstało pięć jednostek mieszkalnych”.
– Organ nadzoru budowlanego w toku postępowania bada możliwość zalegalizowania wykonanych robót budowlanych. Inwestycja musi być zgodna z przepisami budowlanymi, w tym warunkami technicznymi. Musi być też zgodna z przepisami planistycznymi. Postępowanie jest obecnie w toku – podsumowuje przedstawicielka krakowskiego magistratu.
Lokatorzy z ulicy Gajówka nie ukrywają, że scenariusz z zalegalizowaniem wykonanych robót budowlanych byłby dla nich korzystny, gdyż nie musieliby przywracać budynku do stanu zgodnego z projektem i wyprowadzać się z tego miejsca. Nie wykluczają jednocześnie, że wystąpią przeciwko deweloperowi na drogę sądową. Inwestor zapewnia natomiast, że wszystko wykonał zgodnie z projektem.
Sprawę skomentowali też radni miejscy. – Mieszkańcy znaleźli się w trudnej sytuacji – twierdzi Grzegorz Stawowy (Koalicja Obywatelska), szef komisji planowania przestrzennego w radzie miasta. – Niełatwe wyzwanie stoi przed nadzorem budowlanym: zalegalizowanie obecnego stanu może sprawić, że skoro temu inwestorowi sprawa uszła na sucho, to inni też wydzielą więcej mieszkań, niż mają w pozwoleniu. Jako szef komisji planowania przyjrzę się tej sprawie i podobnym. Na pewno będę pilnował tego, aby w sporządzanym planie ogólnym nie dopuszczać do legalizacji zabudowy wielorodzinnej na terenach zabudowy jednorodzinnej – komentuje Grzegorz Stawowy.
Z kolei Łukasz Maślona z Krakowa dla Mieszkańców uważa, że ta trudna sytuacja to przestroga dla klientów deweloperów, aby wnikliwie sprawdzać wszelkie dokumenty związane z nabywanym mieszkaniem, w tym oczywiście pozwolenie na budowę. – Ponadto ktoś te lokale przecież odebrał, więc może warto, aby sprawie przyjrzały się odpowiednie służby? – komentuje.
Zwraca uwagę, że nie powinno się wymuszać na władzach miasta legalizacji samowoli realizowanych przez deweloperów. – Takie patologie trzeba ukrócić, bo inaczej w kolejce ustawią się następni naginający prawo inwestorzy. Jeśli w tej konkretnej sytuacji z ulicy Gajówka miałoby dojść do zmiany zapisów planu miejscowego i dopuszczenia zabudowy wielorodzinnej, to konieczne wydaje się ustalenie jakiejś formy rekompensaty dla gminy w formie opłaty planistycznej – przekonuje nas radny Łukasz Maślona.
Zwraca uwagę, że przypadek lokatorów z ulicy Gajówka jest szczególny, gdyż mają prawo czuć się poszkodowani, więc ich sprawę trzeba potraktować indywidualnie.