News LoveKraków.pl

Ponad 11 mln zł dla firm Aleksandra Miszalskiego. „Każda złotówka została rozliczona”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Firmy Aleksandra Miszalskiego otrzymały w czasie pandemii ponad 11 mln zł publicznego wsparcia. Krytycy wytykają mu wcześniejsze wypowiedzi o rządowej pomocy, kandydat przekonuje, że skorzystanie z dofinansowania było naturalnym krokiem.

Wątek dofinansowania dla firm, w których udziały miał Aleksander Miszalski, pojawił się w rozmowie na łamach „Wprost”. Marcin Makowski dopytywał kandydata na prezydenta Krakowa m.in. o jego działalność w branży turystycznej i hotelarskiej.

Miszalski przekonywał, że pozbył się udziałów w polskich spółkach, pozostawiając te w spółkach zagranicznych, które nie kolidują z jego działalnością. Porównanie z krytykowanym przez Platformę Obywatelską za przepisywanie aktywów na członków rodziny Danielem Obajtkiem odrzucał zapewnieniem, że w jego przypadku nie jest to pozorowany ruch. – Ja definitywnie z tych interesów wyszedłem i nie zamierzam – jak Daniel Obajtek do niczego wracać – mówił.

Miszalski przekonuje, że w sprawie jego działalności w branży turystycznej nie dochodziło do konfliktu interesów – przywołuje m.in. swoje wcześniejsze apele do władz miasta czy ustawodawcy, by rozwiązać problem hałasu, uregulować kwestię najmu krótkoterminowego czy nocnej sprzedaży alkoholu. – Nigdy nie stawałem tutaj po stronie „branży”, mimo, że się z niej wywodziłem” – odpowiada Marcinowi Makowskiemu.

Krytyka rządu i dofinansowanie

Choć Miszalski podkreślał, że jego firmy nie były dofinansowywane przez miasto, inaczej było już w przypadku pomocy rządowej uruchomionej w związku z pandemią. Poseł sam przyznał w rozmowie, że gdyby nie otrzymał dofinansowania (ponad 11 mln zł), skończyłoby się upadłością.

Jak w takim razie tłumaczy ostrą krytykę formułowaną przez Platformę Obywatelską wobec tarcz antycovidowych? W ocenie Miszalskiego rząd mógł te działania podejmować lepiej i skuteczniej. Poseł wytyka m.in. to, że skala pomocy była znacznie niższa niż we Francji, Niemczech czy Austrii, a w Polsce konieczne było cięcie kosztów poprzez zwolnienia.

To tłumaczenie nie wszystkich przekonało. Pojawiły się zarzuty, że polityk mówił jedno, a robił drugie, korzystając z rządowych środków. Przypomniano mu też niektóre dawne wypowiedzi w tej sprawie.

Zapytany przez nas kandydat przyznaje, że firmy, w których był wspólnikiem, otrzymały dotację w ramach tarcz antykryzysowych. – Skorzystaliśmy tak jak tysiące innych przedsiębiorców z pomocy. Wymagało to także podpisania odpowiednich weksli oraz wydania wszelkich oszczędności i sprzedaży części majątku, żeby firma przetrwała. Takie dofinansowanie wiązało się także z licznymi obostrzeniami i wymaganiami, a każda złotówka pomocy publicznej – nie pieniędzy premiera Morawieckiego, jak niektórzy piszą – została otrzymana i rozliczona zgodnie z przepisami – komentuje Miszalski. – Prowadziliśmy działalność także w Austrii i na Słowacji, więc dobrze wiedzieliśmy, jak tam wygląda to wsparcie w trudnym czasie. Szczególnie w Austrii było ono zdecydowanie szybsze i większe. Postulowałem różne zmiany opierając się na tych rozwiązaniach. Dobrze, że wielu przedsiębiorców mogło przetrwać dzięki pomocy, jednak wielu się to nie udało, a można było im pomóc. Każdy głos krytyczny w tej sprawie zgłaszałem – podkreśla.

Podtrzymuje też swoje wypowiedzi dotyczące wycofania się z działalności w Polsce. – Byłem przez ponad 20 lat jednym ze współudziałowców firm z branży turystycznej w Polsce. Budowaliśmy ją razem ze wspólnikami od zera. Jednak przed startem w wyborach na prezydenta Krakowa pozbyłem się w niej udziałów, nie mam już z nią żadnego powiązania, ani nie pobieram z niej żadnych dochodów i zdecydowałem, czym chce się zajmować. Posiadam udziały jeszcze w firmach słowackiej i austriackiej, bo tam procedura trwa trochę dłużej. Nie prowadzą one jednak działalności na terenie Polski – stwierdza.

Gibała nie komentuje

W wywiadzie dla „Wprost” Aleksander Miszalski wbił kilka szpilek swojemu konkurentowi Łukaszowi Gibale. Mówił m.in. o tym, że nie wie, jakie są prawdziwe intencje Gibały i czy nasze miasto lubi tak duże zmiany. Duże poparcie dla kontrkandydata tłumaczył gigantycznymi wydatkami na kampanię, nawiązując też do „200 mln pożyczonych od ojca”.

Łukasz Gibała nie odniósł się do wypowiedzi Aleksandra Miszalskiego zawartych w wywiadzie.

Sprawę skomentowała natomiast Aleksandra Owca, członkini rady krajowej partii Razem, startującej wspólnie z Łukaszem Gibałą. – W wywiadzie udzielonym dla „Wprost” Aleksander Miszalski stara się lawirować pomiędzy wizerunkiem nieskazitelnego „kandydata środka”, a bardzo konkretnymi pytaniami o swoje prywatne interesy i ich wpływ na działalność publiczną. Sam fakt uzyskania przez przedsiębiorcę środków z „tarcz antycovidowych” nie powinien być traktowany jako podejrzany i wiele uczciwych przedsiębiorczyń i przedsiębiorców, w szczególności mikroprzedsiębiorców, dzięki temu wsparciu przetrwało okres pandemii. Natomiast w obliczu publicznej działalności Aleksandra Miszalskiego takie kwestie, w tym być może kwestie wspomnianych przez posła w wywiadzie zwolnień pracowników, na pewno muszą być rzetelnie wyjaśnione – podkreśliła.