– Myśliwym zostałem 5 lat temu. Nie będę dorabiać wielkiej ideologii. Kolega mnie namówił. To fajny sposób spędzania czasu – mówi uczestnik Hunt Expo. Byliśmy na targach łowiectwa. Oto, co usłyszeliśmy i zobaczyliśmy.
Długie nogi, krótki ogon z czarną końcówką i pędzelki na trójkątnych uszach. Na przybywających do Expo Kraków myśliwych spogląda ryś. Patrzy z baneru, który został rozwieszony na jednej ze ścian centrum targowo-kongresowego przy ulicy Galicyjskiej. To właśnie w tym obiekcie między 25 a 27 kwietnia odbywały się Hunt Expo. Wzięliśmy w nich udział by sprawdzić, kogo i dlaczego przyciągają największe w Polsce targi poświęcone łowiectwu, leśnictwu i strzelectwu sportowemu. Samych myśliwych zapytaliśmy wprost: czy zabijają zwierzęta dla przyjemności?
Namówił go kolega
W Expo spotkaliśmy głównie myśliwych, którzy przyszli na targi wraz ze swoimi bliskimi. Niektórzy w braci łowieckiej są zaledwie kilka lat, inni od przeszło dwóch dekad. – Z żoną regularnie jeździmy na targi, gdzie tylko się odbywają – mówi nam pan Grzegorz (65 lat), który jest emerytem, a myśliwym został pięć lat temu. W jakim celu? – Nie będę dorabiać wielkiej ideologii do tego, co robię: po prostu kolega mnie namówił. Jest to fajny sposób spędzania czasu – zapewnia. Pytamy, jak odnosi się do krytyki myśliwych? – Wie pan, byliśmy w Poznaniu: potężna hala, tysiące myśliwych, i pod halą dosłownie 15 osób-aktywiszczów protestujących. Powiedziałem do kolegi: popatrz, ogon macha psem. Myślę, że przeciwnicy myślistwa to margines. Oni mają dotację nie wiadomo skąd i po co. Zawsze zadaję takie pytanie: jakim cudem normalny facet może siedzieć w lesie pół roku na drzewie i protestować? – zastanawia się.
Przekonuje, że myśliwi są potrzebni. – Natomiast sam tak mało strzelam, że przyrody polskiej nie uratuję – podkreśla. Pytamy, czy wzięcie do ręki broni i strzelenie do zwierzęcia wymaga przełamania jakiejś bariery w głowie? – Już panu powiem: od dziecka jeździłem na wieś do babci. Babcia brała kurę, pniak, siekierkę... Widziałem to od dziecka. Później przychodziły święta, było świniobicie. Dziś młody człowiek myśli, że mięso jest, nie wiem, z kosmosu – przekonuje mężczyzna. I przytacza historię z szóstej bądź z siódmej klasy szkoły podstawowej. – Poszliśmy całą klasą na wycieczkę do zakładów mięsnych, które były patronem naszej szkoły. Przeszliśmy cały cykl technologiczny, jak się tam te krowy i świnie zabija. Nikt nie umarł. Wyobraża sobie pan dziś coś takiego? Dzisiejsza młodzież jest przewrażliwiona – kwituje pan Grzegorz.
Ostry dzik
Na scenie Hunt Expo występuje właśnie zespół góralski Skalni. Wkrótce pojawią się tam m.in. dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krakowie Piotr Kempf (w przeszłości kierował Zarządem Zieleni Miejskiej, polityk PSL-u), jak również prof. dr hab. Henryk Okarma i Jan Janczy, dyrektor Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. Nim to jednak nastąpi, zaglądamy na stoiska z jedzeniem. Dzikiego burgera (100 proc. polskiej dziczyzny) można kupić za 38 zł, a dzika w kurniku za 39. W tej samej cenie chętni otrzymają ostrego dzika (poza dziczyzną też jalapeno).
Zaczyna się debata. Temat: „Drapieżniki w XXI wieku – bezwarunkowa ochrona czy racjonalne zarządzanie?”. – W mediach pewnie część z was śledzi takie doniesienia, że Unia Europejska zdradziła wilka i że będzie źle, że będzie eksterminacja, że będzie można wszędzie tego wilka strzelać i zabijać, co jest oczywiście kompletną nieprawdą – podkreśla prof. Okarma. Przyznaje jednocześnie, że UE obniżyła status ochronny wilka: z „odpowiednich załączników ochrony ścisłej do tylko ochrony”. – Oznacza to, że poszczególne państwa członkowskie będą mogły populacją wilka w sposób bardziej elastyczny zarządzać. Nie wierzmy takim doniesieniom, że otworzyło to drogę do eksterminacji i strzelania bez żadnych ograniczeń. Dyrektywa siedliskowa ma dodatkowe zabezpieczenia, które mówią, że najważniejszy jest dobrostan danego gatunku. Czyli: nawet jeśli będzie się ograniczać liczebność populacji, to musi się zabezpieczyć, by populacja była w dalszym ciągu we właściwym stanie ochrony.
Głos zabiera Jan Janczy: „Dziś hodowca praktycznie nie ma nic do powiedzenia. Na początek przytoczę słowa starego myśliwego i starego partyzanta, który mówił: wilk jest potrzebny, ale wilk żeby nie był bandytą. Wilk jest bandytą, wpada w stado owiec i zabija do każdej jednej sztuki. Zauważa się, że watah przybywa”.
***
Greenpeace Polska: Żaden z problemów, związanych z wilkami w Polsce oraz w Europie, nie powinien być rozwiązywany za pomocą strzelby. Wszystkie mogą być rozwiązane za pomocą odpowiedniego, mądrego podejścia do ochrony tego drapieżnika i całej dzikiej przyrody – największego skarbu, jaki mamy.
***
Greenpeace Polska: Żaden z problemów, związanych z wilkami w Polsce oraz w Europie, nie powinien być rozwiązywany za pomocą strzelby. Wszystkie mogą być rozwiązane za pomocą odpowiedniego, mądrego podejścia do ochrony tego drapieżnika i całej dzikiej przyrody – największego skarbu, jaki mamy.
***
Wracamy do stoisk z jedzeniem, na których można znaleźć wyroby z konia, jelenia, jak również mangalicy („węgierska świnia pastwiskowa. Rasa ta wyhodowana została na Węgrzech w XIX w. (...) Mięso mangalicy jest delikatne, bardzo szlachetne i niezbyt ciężkie”). Jednego z wystawców pytamy, czym jego mięso różni się od sklepowego? – Macie standardowe pytania? Bo te same miałem w Poznaniu – uśmiecha się. – Nasze mięso jest lepsze, zdrowsze, bo to zwierzynka z odstrzału, a nie hodowlana. Mamy wyroby z jelenia, sarny, dzika – wylicza.
Na co dzień sam je takie mięso. Absolutnie nie kupuje tego z marketu. – Będąc szczerym: jeśli ktoś ma problemy żołądkowe, to też może mieć problem z taką kiełbasą, którą my oferujemy. To nie jest tak, że nic nikomu nie dolega. Tyle że ludzie kiedyś polowali, jedli dziczyznę i żyli po sto lat – podkreśla nasz rozmówca, który do Krakowa przyjechał z oddalonego o niecałe 400 km od stolicy Małopolski Pleszewa. Dopytujemy, czy nie żal mu zwierząt, z których produkty oferuje? – Kura też ma oczy, nie żal nam tej kury i tych oczu? Ona też widzi i też ma oczy. A w każdym domu w niedzielę jest rosół. To moja pierwsza myśl. To zwierzę i to zwierzę, to żyje i to żyje – kwituje.
***
Wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała dla Wirtualnej Polski: Stworzyliśmy zespół ds. reformy łowiectwa. Zaprosiliśmy przedstawicieli PZŁ i organizacji samorządowych po to, by szukać porozumienia i wypracować zmiany. Bo tezy, że jest dobrze tak, jak jest, nie da się obronić. Nie jest. Jednak zamiast oczekiwanego dialogu, w którym muszą uczestniczyć przedstawiciele różnych stron, jest narracja, że ja chcę zniszczyć łowiectwo. Większej bzdury nie słyszałem, bo przecież w rzeczywistości to ja stworzyłem platformę dialogu.
***
Wiceminister klimatu i środowiska Mikołaj Dorożała dla Wirtualnej Polski: Stworzyliśmy zespół ds. reformy łowiectwa. Zaprosiliśmy przedstawicieli PZŁ i organizacji samorządowych po to, by szukać porozumienia i wypracować zmiany. Bo tezy, że jest dobrze tak, jak jest, nie da się obronić. Nie jest. Jednak zamiast oczekiwanego dialogu, w którym muszą uczestniczyć przedstawiciele różnych stron, jest narracja, że ja chcę zniszczyć łowiectwo. Większej bzdury nie słyszałem, bo przecież w rzeczywistości to ja stworzyłem platformę dialogu.
***
Wśród wystawców jest również związek zawodowy „Wspólna Sprawa”. Na swojej stronie internetowej jego przedstawiciele piszą o sobie tak: „Związek Zawodowy „Wspólna Sprawa” nie jest alternatywą ani konkurencją dla PZŁ, w którym już dzisiaj działają różne związki zawodowe. Ma natomiast ustawową gwarancję niezależności i może udzielać ochrony swoim członkom”. Wydaje się, że zrzeszeni w związku nie przepadają za wiceministrem klimatu i środowiska Mikołajem Dorożałą. Na jednej ze ścianek stoiska mają zdjęcie mężczyzny w koszulce moro i pomarańczowej kamizelce, który trzyma w ręku transparent – „Dorożała musi odejść”.
Na fotografii obok rozpoznajemy Marcina Możdżonka, który z reprezentacją Polski siatkarzy zdobył m.in. złoty medal Mistrzostw Europy w 2009 roku. Jak w grudniu 2023 roku informowało TVP Sport, Możdżonek został wybrany prezesem Naczelnej Rady Łowieckiej. – Wiem, że myśliwi są źle odbierani przez społeczeństwo. Chcę to zmienić – stwierdził w rozmowie z TVP.
Wróćmy do zdjęć, które są istotnym elementem targów. Na niektórych można zobaczyć myśliwych, pozujących nad martwą zwierzyną. – Tak, robię takie zdjęcia, bo to dla mnie pamiątka. Później umieszczam je w albumie – mówi nam Andrzej (49 lat), który myśliwym jest od dwóch dekad. I od razu zaznacza, że nie publikuje fotografii w mediach społecznościowych. – To nie jest tak, że wstawiam je na YouTube'a. Na spotkaniu z kolegami pokażę, jakiego dzika czy byka strzeliłem i to jest wszystko. Nie rozpowszechniam zdjęć w mediach. Nie jestem tego zwolennikiem. Tym bardziej, że przy obecnym hejcie na myśliwych, takie publikacje jeszcze bardziej zaogniają sprawę – przekonuje.
Do zostania myśliwym skłoniła go m.in. chęć obcowania z przyrodą. Ale i fakt, że polował jego ojciec. – Przebywanie w łowisku sprawia dużą satysfakcję, niekoniecznie pozyskiwanie zwierzyny. Porównując do niektórych kolegów z mojego regionu, strzelam mało. Gdy idę do łowiska, kierują mną wszystkie etyczne kierunki. Staram się strzelać tak, jak to powinno być. Najpierw jest selekcja, a później oddanie strzału. Nie wchodzę do łowiska po to, żeby strzelić. Najpierw obserwuję, później podejmuję decyzję – twierdzi Andrzej. I dodaje: – Lubię iść na polowanie, podczas którego widzę sarny, jelenie, dziki. Widzę i nie strzelam. Czekam na coś, co powiedzmy jest w tym łowisku w danej chwili niepotrzebne. Gdy jest rykowisko, to przeglądam 30 byków i strzelam tego, który nie przekaże tych bardzo dobrych genów, tylko te słabe.
Andrzej ma 14-letniego syna, który w tym wieku nie może iść na polowanie. – Będzie mógł to zrobić, gdy skończy 18 lat, takie są przepisy. Oczywiście jeśli powie: „tato, nie chcę”, to nie będę go zmuszał – zapewnia nas myśliwy. A jego żona dopowiada: – Ja bym się cieszyła, gdyby mój syn mógł iść z nim na polowanie. By mógł zobaczyć, że to również obcowanie z przyrodą. Że to nie jest tak, że ktoś idzie z bronią do lasu i strzela wszystko.
Polowanie na świstaki
Spacerując po Expo, mijamy stoisko Lasów Państwowych, a także wystawców, którzy oferują maskotki, kubki z podobiznami zwierząt, Fetorex („kompozycja naturalnych substancji zapachowych”), który „ogranicza migrację dzików”, a także wabik na lisy („pisk myszy”). Mijamy też stoisko mężczyzny, który proponuje polowanie na świstaki w Austrii (790 euro). „Zapewniamy zabezpieczenie trofeum oraz przechowanie w chłodni, następnie preparację w kraju”.
***
W Imię Zwierząt: Nie zgadzamy się na promocję zabijania zwierząt jako rozrywki. W dniach 25–27 kwietnia w Krakowie po raz kolejny odbędą się targi Hunt Expo – wydarzenie gloryfikujące myślistwo, broń i zabijanie dzikich zwierząt. Nie ma naszej zgody na normalizację przemocy wobec istot czujących!
***
W Imię Zwierząt: Nie zgadzamy się na promocję zabijania zwierząt jako rozrywki. W dniach 25–27 kwietnia w Krakowie po raz kolejny odbędą się targi Hunt Expo – wydarzenie gloryfikujące myślistwo, broń i zabijanie dzikich zwierząt. Nie ma naszej zgody na normalizację przemocy wobec istot czujących!
***
Córka na ambonie
Vanessa (33 lata) została dianą 3 lata temu, gdy zachorował jej ojciec, a córka miała złe wyniki krwi. – Chcieliśmy jej zapewnić dobre mięso. W efekcie wyniki córki (7 lat) poprawiły się – zapewnia kobieta. Poluje głównie na dziki. – Na własne potrzeby, nie dla przyjemności. Bo to nie jest przyjemność. Zanim oddam strzał, jest to mega przemyślany krok. Czasami widzimy, że idzie ranna zwierzyna. To w nas zostaje. Staramy się jej szukać. Nie jest tak, że zostawiamy ją i idziemy spać – twierdzi nasza rozmówczyni. – Córka czasami dopytuje: tato, idziesz popolować? Mój mąż też poluje. Córka była raz z nami na ambonie, oczywiście nie mieliśmy broni. Jest ciekawa. Wie, że taki jest łańcuch pokarmowy.
***
Prof. Dorota Probucka z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego dla Gazety Wyborczej: Czy myśliwy zabija z głodu? Nie. Bardzo często to są zamożni ludzie. Dlaczego zabijają? Dlatego, że kierują się atawistyczną, najdzikszą satysfakcją czerpania przyjemności z pogoni, cierpienia i zabijania. Polowanie nie jest godne człowieka. Polować mogą nie ludzie, tylko bestie ludzkie. Polowania w obecnym kształcie nie mają racji bytu ani w Polsce, ani w żadnym innym cywilizowanym kraju. Polowanie jest przyjemnością do zabijania.
***
Prof. Dorota Probucka z krakowskiego Uniwersytetu Pedagogicznego dla Gazety Wyborczej: Czy myśliwy zabija z głodu? Nie. Bardzo często to są zamożni ludzie. Dlaczego zabijają? Dlatego, że kierują się atawistyczną, najdzikszą satysfakcją czerpania przyjemności z pogoni, cierpienia i zabijania. Polowanie nie jest godne człowieka. Polować mogą nie ludzie, tylko bestie ludzkie. Polowania w obecnym kształcie nie mają racji bytu ani w Polsce, ani w żadnym innym cywilizowanym kraju. Polowanie jest przyjemnością do zabijania.
***
Idziemy na stoisko z trofeami. Ze ścianki patrzy na nas dzik (sama głowa) oraz szop (w całości). Starszy mężczyzna zaczyna opowiadać nam o swojej profesji. – To jest cały proces. Trzeba zdjąć skórę, wygarbować, przygotować model, zamontować oczy, podszpachlować, wyciąć poroże, wymodelować na prawdziwy, żeby tak do pana mrugał, nie? To jest praca preparatorska – twierdzi sprzedawca. I dodaje: – Zajmuję się tym dwadzieścia parę lat. Gdy pracowałem jako kierownik OHZ-u, to myśliwi chcieli trofea. No to nauczyłem się je robić.
Twierdzi, że trzeba mieć dziś dobrą chemię, żeby utrwalić skórę. – Ja daję 30 lat gwarancji, że się z tym nic nie stanie. Zainteresowanie jest duże, mimo że jest taka nagonka na myśliwych. Trofeistyka jest popularna. Termin wykonania preparatu to jest od pół roku do roku. Ja mam osiem zamrażarek pełnych. Samochody zabijają dużo zwierząt. Jeździ pan i widzi, ile zwierząt ginie. Szkoda to do rowu wyrzucić. Robię to też edukacyjnie dla nadleśnictw. Ptaki robię, orły robię, szopy teraz są modne. Robią wiele szkód. Mają konstrukcję łapy taką, że wyciągną z budki lęgowej i pisklę, i jajko – kwituje mężczyzna.
Znów mijamy stoisko Lasów Państwowych. Przeglądamy jedną z publikacji o gospodarce leśnej (autor tekstu: Przemysław Nosal). Oto fragment: „Las dla człowieka jest jak cudowny, prozdrowotny balsam. Dzięki lasom możemy przebywać na świeżym powietrzu. Możemy cieszyć się śpiewem ptaków”.
Czasami w lasach pod Krakowem ten śpiew przerywa odgłos wystrzału.