Proces o potrójne zabójstwo w Jurczycach. Świadek mówił o interesach z zamordowaną kobietą

Oskarżony Wojciech R. w sądzie fot. Artur Drożdżak

60-letni Krzysztof J. ps. Jodła na procesie o potrójne zabójstwo opowiadał przed krakowskim sądem o swoich interesach z jedną z ofiar tej zbrodni.

Oskarżonym o dokonanie zabójstw jest 47-letni Wojciech R. Nie przyznaje się do winy. Drugi podejrzany w tej sprawie Krzysztof P. ps. Loczek nie doczekał procesu, bo zmarł w areszcie.

Śledczy twierdzą, że oskarżony był wspólnikiem „Loczka” i  bezpośrednim wykonawcą zabójstwa trzeciej osoby, która był wtedy w tym domu, czyli Waldemara J. Gospodynię Barbarę K. i Leszka W. miał zastrzelić Krzysztof P. ps. „Loczek”, późniejszy świadek koronny w wielu procesach.

Niski, ogolony na łyso, cały wytatuowany były ochroniarz,  świadek Krzysztof J. ps. „Jodła” opisywał na procesie okoliczności udzielania z kolegą Andrzejem W. ps. Wasyl pożyczek zamordowanej kobiecie.

Należności spłacała, choć czasem z opóźnieniem. Ostatniej w kwocie 35 tys. zł nie zdążyła, bo zginęła. Pieniędzy potrzebowała na warsztat samochodowy lub piekarnię.

– Obiecywała, że odda pożyczkę. Mówiła, że ma do sprzedania mieszkanie w Nowej Hucie i jakąś działkę. Czekaliśmy aż się wywiąże z tych zobowiązań – nie krył świadek. Zapewniał, że nie wywierał presji i nie straszył Barbary K. gdy zwlekała ze spłatami kwot.

Z karty karnej wynika, że mężczyzna był karany za napaść na policjanta, odsiedział też w więzieniu trzy i pół roku za atak na strażnika więziennego. Ten wyrok już uległ zatarciu.

Dodał, że to był jego pomysł, by Barbara K. w swoim domu w Jurczycach zaczęła prowadzić agencję towarzyską. – Podchwyciła tę myśl. Były o tym rozmowy, ale nie doszło do realizacji. My z „Wasylem” czekaliśmy aż najpierw spłaci pożyczkę – zeznał świadek. Po śmierci kobiety nie dochodził od jej rodziny uregulowania długu

Jak ustalili śledczy w nocy z 8 na 9 września 2000 r. Wojciech R. oraz Krzysztof P. wspólnie i w porozumieniu, przy zachowaniu podziału ról, dokonali zabójstwa trzech osób przy użyciu broni palnej o kalibrze 9 mm wyposażonej w tłumik.

Pomysł na agencję towarzyską

Jak ustalono w toku postępowania tydzień przed zabójstwami Wojciech R. nawiązał kontakt z Krzysztofem P., członkiem zorganizowanej grupy przestępczej, w celu omówienia pomysłu zorganizowania agencji towarzyskiej w domu pod Krakowem.

Wobec wyrażenia zainteresowania przez Krzysztofa P. takim przedsięwzięciem, w dniu 8 września 2000 roku odbyło się spotkanie w Jurczycach, w którym uczestniczyli oprócz Wojciecha R. i Krzysztofa P. ps „Loczek”, także Barbara K. i Leszek W. ps. „Zachary”. Wymienieni wspólnie pili alkohol.

– „Loczek” w pewnej chwili poprosił, byśmy z Leszkiem W. wyszli na zewnątrz, a gdy wróciliśmy byliśmy świadkami jak Krzysztof P. znęca się nad Barbarą K., bił ją pistoletem i w drugiej ręce trzymał butelkę. Zdębieliśmy – opowiadał oskarżony. Słyszał, że „Loczek” mówi do gospodyni, że jest mu winna pieniądze.

– Jakie pieniądze? Będą, gdy otworzymy biznes – odparła Barbara K. Dodała: co robisz Krzysiu, tutaj są kamery. „Loczek” polecił to sprawdzić Wojciechowi R., a gdy oskarżony wrócił zobaczył, że inny uczestnik spotkania Leszek W. został postrzelony, opuścił nawet spodnie, by pokazać, że krwawi.

Oskarżony pomógł się mu dostać do łazienki. Tam doszło do zbrodni. Nie krył, że się zastanawiał dlaczego „Loczek” po zabiciu kolejnych osób w łazience i jego nie uśmiercił strzałem z broni, choć do niego mierzył.

Oskarżony zaprzecza zarzutom

– Myślę, że mnie oszczędził, by mieć na kogo zwalić odpowiedzialność, gdyby został złapany. Miałem być dla niego kozłem ofiarnym w razie wpadki – twierdzi Wojciech R. Napastnicy opuścili łazienkę, nie sprawdzając czy któraś z ofiar żyje i po zatarciu śladów swojej bytności w domu Barbary K., samochodem należącym do Leszka W. odjechali w kierunku Krakowa.

W miejscowości Radziszów samochód wpadł do rowu. Krzysztof P. i Wojciech R., którzy nie ucierpieli w wyniku zdarzenia, opuścili auto i udali się do Krakowa.

Zwłoki zastrzelonych zostały ujawnione w domu w Jurczycach 9 września 2000 roku przez znajomych Barbary K., którzy poinformowali o tym funkcjonariuszy policji.

Wojciechowi R. za zarzucanemu mu czyny grozi kara od ośmiu lat pozbawienia wolności do dożywocia.