Dla osób, które wyłożyły pieniądze na realizację biznesplanu Łukasza D., miał to być złoty interes. Zastała ich jednak szara rzeczywistość i zawód. Natomiast do sądu okręgowego wpłynął akt oskarżenia w tej sprawie.
W 2020 roku zostało wszczęte śledztwo w sprawie oszustwa na dużą skalę. Na czym polegało? 40-letni Łukasz D. podawał się za biznesmena. Według śledczych pomagała mu o dwa lata młodsza żona. Mężczyźnie udało się przekonać wiele osób o tym, że ma podpisaną lukratywną umowę z jedną z sieci handlowych. Potrzebował jednak wkładu pieniężnego na zakup alkoholu i następnie jego sprzedaż, oczywiście z zyskiem.
– Łukasz D. zapewniał przy tym, że po sprzedaży towaru i otrzymaniu zapłaty, zwróci pożyczone pieniądze z należnym zyskiem. Dodatkowo, aby się uwiarygodnić, okazywał części z pożyczkodawców umowę, którą miał zawrzeć ze znaną siecią handlową – mówi Janusz Hnatko, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Oszust uzbierał blisko 30 mln złotych i 334 tys. euro. A umowa, którą pokazywał inwestorom, była sfałszowana.
Co z pieniędzmi?
Co 40-latek zrobił z pieniędzmi? Prokuratura stwierdza, że niewielką część przeznaczył na zapłatę za kupiony alkohol, spłacił również kilku pożyczkodawców, wydawał również na tzw. „życie”.
– Największą częścią z wyłudzonych pieniędzy Łukasz D. rozporządził w nieustalony sposób – przyznaje prokuratura.
108 zarzutów
Podejrzany usłyszał zarzuty, głównie dotyczące doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Częściowo przyznał się do stawianych mu zarzutów. Obecnie przebywa w areszcie. Kara, jaka mu grozi jest surowa – nawet do 20 lat więzienia. Jego żona nie przyznała się do żadnego z przestępstw. Grozi jej do 10 lat pozbawienia wolności.