Rozmowa na dzień dobry. „Łatwiej odblokować gospodarkę niż nawyki konsumentów”

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Nie ma podstaw do optymizmu, mówi poseł Bogusław Sonik. Samo odmrożnie gospodarki nie zdziała cudów. Potrzebne będzie też zwalczenie strachu wśród konsumentów.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Rozmawialiśmy jakiś czas temu, że pandemia może załamać gospodarkę. Jak pan ocenia to, co dzieje się w Polsce? Jakie są pana przewidywania na przyszłość?

Bogusław Sonik, poseł KO*: Nie są zbyt optymistyczne, bo sam rozwój pandemii jest wciąż niewiadomy. A patrząc na liczbę zwolnień z pracy w Europie, Ameryce, naturalnie można być pesymistycznie nastawionym do przyszłości.

Nawet odblokowanie gospodarki nie spowoduje odblokowania nawyków konsumenckich, bo ludzie będą się bać, będą w stresie po okresie kwarantanny. Nie będą chętnie biegać na zakupy, a to przecież był jeden z motorów nakręcających gospodarkę – konsumpcja.

Łatwiej więc odblokować gospodarkę niż nawyki konsumentów.

Druga sprawa, zmieni się na pewno sposób funkcjonowania sprzedaży. Nacisk zostanie położony na zakupy internetowe, bezkontaktowe z dowozem do domu. Tak będą chcieli funkcjonować również mniejsi przedsiębiorcy.

I ostatnia sprawa, ten czas pokazał, że możliwa jest praca zdalna i wciąż będzie ona doskonalona. To oznacza, że może zmniejszyć się zapotrzebowanie na powierzchnie biurowe, bo pracodawcy odkryją, że duża grupa pracowników nie musi wychodzić z domu, aby pracować.

Nie ma wciąż planu na ponowne rozruszanie gospodarki. Terminy dałyby jakąkolwiek perspektywę wielu przedsiębiorcom. To, że możemy iść do lasu, niewiele zmienia. Kiedy możemy liczyć na konkrety?

Debata na ten temat toczy się w całej Europie. Jest niewielka grupa, która gwałtowanie walczy o to, aby jak najszybciej i jak największą część gospodarki odmrozić, bo właśnie tutaj upatrywany jest największy kryzys, jaki może dopiero przyjść. Na razie jednak przeważa strach przed zarażeniem, więc nie ma jasnych perspektyw, nawet patrząc na Francję.

Inną drogą poszła Szwecja. W Raporcie Rosiaka z 4 kwietnia tłumaczka i pisarka Katarzyna Tubylewicz powiedziała takie zdanie, że ludzie muszą pracować, aby reszta mogła chorować. Zgadza się pan z takim podejściem?

To takie zimne, protestanckie podejście. Niedawno przeczytałem wywiad z polską lekarką, pracującą w szpitalu szwedzkim na intensywnej terapii. Z tego, co mówiła, wygląda, że wszystko jest tam dość brutalnie egzekwowane i osoby powyżej 70 roku życia mogą liczyć na minimalną pomoc. Pada nawet stwierdzenie, że to taka naturalna selekcja. Na dodatek Szwedzi podają liczbę zakażanych, ale tylko tych, którzy trafiają do szpitali.

Wracając do odmrażania gospodarki – będzie to musiało nastąpić. Wiąże się to z godzeniem się na przyjęcie większego ryzyka na siebie.

Wróćmy do Krakowa. Model miasta opartego na turystyce i usługach jest ostatnimi czasy krytykowany. Słusznie? Czym zastąpić te gałęzie gospodarki? Jak inaczej wyważyć rynek, aby takie sytuacje nie załamywały lokalnej gospodarki?

Mamy niewiele perspektyw. Miasto od lat jest nastawione na takie funkcjonowanie, co zresztą spełniało swoją rolę. Maszyna turystyczna napędzała rozwój i przynosiła pieniądze. Widać to po liczbie hosteli i apartamentów na wynajem, które wyludniły Stare Miasto. Przestawienie się nie będzie łatwe.

Można pomyśleć o rzemiośle, drobnych zakładach pracy, niewielkich sklepach, które dałyby zatrudnienie, ale najpierw potrzebne jest wsparcie. A tak to… No, z powrotem Nowej Huty nie zbudujemy.

Na szczęście.

(Śmiech) Ale warto ratować resztki przemysłu i być może przestawić się na to, co aktualnie odżywa: na przykład szwalnie.

I opierać się na lokalnych produktach, zamiast polegać na tych tańszych, chińskich?

Tak, a dodatkowo postawić na warsztaty naprawcze, które kiedyś kwitły, ale wymarły, bo wszystko jest jednorazowe.

Władze Krakowa zdają egzamin z rządzenia w tym trudnym czasie?

Od strony organizacyjnej jest wszystko w porządku. Brakuje jednak współpracy między miastem a województwem. Przecież marszałek ma w rękach cały dział inwestycyjny, środki europejskie. Powinien zostać zwołany szczyt, ale ja o niczym takim nie słyszałem. Oczekiwałbym też wystąpień prezydenta Krakowa i marszałka województwa, aby pokazali, jak się mierzyć z problemami. A takie dotykają m.in. branżę transportową w Małopolsce.

Powinny zostać ustalone strategiczne cele, które trzeba wspierać środkami, które są możliwe do uruchomienia. Potrzebne jest też przebudowanie budżetów, tak jak robi to Unia Europejska, pod kątem ratowania miejsc pracy i zdrowia ludzi. Też powinniśmy w tym uczestniczyć, zaznaczając priorytety.

*
Rozmowa została przeprowadzona w piątek przed południem.

News will be here

Aktualności

Pokaż więcej