Zrównanie z ziemią tzw. „Sukiennic Prądnickich” u zbiegu ul. Dobrego Pasterza i al. 29 Listopada wywołało oburzenie części mieszkańców. Inni cieszą się, że źle wyglądający obiekt przestał szpecić okolicę.
Budynek powstał około 1910 roku i początkowo znajdowały się w nim jatki rzeźnicze. W okresie międzywojennym straż pożarna wykorzystywała go jako skład wyposażenia, a po wojnie wróciły tu sklepy. Obiekt był wpisany do ewidencji zabytków. Na wniosek mieszkańców zdecydowano, że przy okazji rozbudowy al. 29 Listopada nie zostanie wyburzony, lecz przeniesiony o kilkadziesiąt metrów.
To były jednak ustalenia sprzed kilku lat. O to, dlaczego budynek został wyburzony, wbrew wcześniejszym zapowiedziom i bez konsultacji z dzielnicą, oraz o to, czy i w jakiej formie będzie odbudowany zapytali prezydenta w interpelacjach radni Łukasz Maślona i Dominik Jaśkowiec.
Zostanie „świadek historii”
Odpowiedź miasta nie pozostawia wątpliwości: budynek nie zostanie odtworzony. Wcześniej konserwator zabytków wydał opinię, która dopuszczała wykreślenie z ewidencji i rozbiórkę, pod warunkiem pozostawienia „świadka historii”.
Ma nim być stylizowana wiata przystankowa, nawiązująca do wyglądu oryginalnego budynku. W odpowiedzi znajdziemy także rysunki:
Urzędnicy bronią się też, że warunkiem przeniesienia było przeprowadzenie ekspertyzy stanu technicznego budynku, a ta – wykonana w marcu 2018 roku – stwierdzała m.in., że cegły w ok. 50 procentach są uszkodzone i nie nadają się do ponownego wykorzystania. Podobnie było w przypadku skorodowanych i zagrzybionych elementów więźby dachowej i żelbetowego stropu. – Przeniesienie budynku w jego oryginalnej substancji nie było możliwe – czytamy w dokumencie podpisanym przez prezydenta.
Różne reakcje
Temat wywołał sporo emocji wśród mieszkańców. Część popiera decyzję urzędników, ale nie brakuje i takich, którzy uważają, że Prądnik Czerwony stracił właśnie część swojej historii. „Niechże ten świadek historii ma chociaż jakąś tablice informacyjną mówiąca o tym... czego był świadkiem”. „Śpieszmy się kochać zabytki, tak szybko je burzą” – to przykładowe komentarze z facebookowych dyskusji.
Wątpliwości co do słuszności decyzji o wyburzeniu nie ma radny miejski Łukasz Wantuch. – Ten budynek nie miał żadnej wartości. A samo określenie "Sukiennice Prądnickie" to kuriozum. Mamy wiele takich ruder w dzielnicy. Za drogie do remontu a nikt nie ma odwagi wyburzyć. I straszą już wiele lat – komentuje.