Ten park to było nasze marzenie [Rozmowa]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl
Pierwszy projekt, z 2019 roku, został odrzucony. Drugi zdecydowanie wygrał w głosowaniu i właśnie doczekał się realizacji. O nowym parku kieszonkowym przy Fabrycznej, ale też o kulisach zaangażowania w miejskie sprawy opowiadają nam Przemysław Sznitko i Emilia Ordzieniewicz-Sznitko, autorzy projektu do budżetu obywatelskiego "Zróbmy skwer przy Fabrycznej! Edukacja i kultura w zieleni".

Jakub Drath, LoveKraków.pl: Park wybudowany, oddany do użytku. Gdyby wiedzieli Państwo, ile pracy będzie trzeba włożyć, spróbowaliby Państwo ponownie?

Przemysław Sznitko: Myślę, że mimo wszystko bym próbował. Kosztowało to sporo pracy, wysiłku, lobbingu, czasu, rozmów z ludźmi, ale tak naprawdę to było bardzo pozytywne, bo w trakcie tych starań tworzyły się różne ciekawe znajomości, poznawaliśmy ludzi, którzy mają podobne spojrzenie na miasto i okolicę, poznaliśmy wielu sąsiadów, a rezultat jest bardzo satysfakcjonujący i mamy też plany na przyszłość.

Od czego się zaczęło?

Emilia Ordzieniewicz-Sznitko: Sprowadziliśmy się do Krakowa w 2017 roku. Po przeprowadzce nikogo tu nie znaliśmy. Dlatego zorganizowaliśmy zupełnie oddolny piknik sąsiedzki, powiesiliśmy ogłoszenia w naszym i okolicznych blokach, przyszło sporo ludzi. Siedzieliśmy pod blokiem i rozmawialiśmy o tym, jak się tu żyje. Było wiele głosów, że jest dużo betonu, że dzielnica się szybko zabudowuje, że jest mało zieleni, że piesi nie czują się bezpiecznie. Po tym spotkaniu mieliśmy pierwsze pojęcie, co jest istotne z punktu widzenia mieszkańców. Oprócz tego zapisaliśmy się na warsztaty aktywizacji społecznej, w ramach których zorganizowaliśmy kolejne spotkania z sąsiadami, już w bardziej ustrukturyzowanej formie. Przeszliśmy się po okolicy i zrobiliśmy bardzo dużo zdjęć, nie chcieliśmy się koncentrować na problemach, tylko na potencjale – co fajnego można zrobić w tej okolicy. I stąd decyzja, żeby skupić się na zieleni i bezpieczeństwie.

Ale pierwsza próba złożenia wniosku do BO skończyła się porażką.

E. O.-S: Pierwszy projekt parku złożyliśmy w 2019 roku i został on po prostu odrzucony – dostaliśmy tylko maila z wyjaśnieniem, że działki są przeznaczone do sprzedaży. To wzbudziło w nas ogromny sprzeciw, bo wiedzieliśmy, że to ostatnie działki miejskie w okolicy. Postanowiliśmy zrobić wszystko, by do tego nie dopuścić. Radny Łukasz Maślona napisał w naszym imieniu uchwałę kierunkową, my pojawiliśmy się na sesji rady miasta i bardzo szczerze opowiadaliśmy radnym, jak się żyje na Grzegórzkach, że ludzie chodzą na „spacer” w cieniu 10-piętrowego wieżowca, bo nie ma innego miejsca, gdzie można skryć się latem przed upałem. Mamy na naszej ulicy kilka przedszkoli i żłobków i te dzieci dotychczas chodziły na spacer wzdłuż ruchliwej ulicy.

W czwartek w gotowym już parku kieszonkowym odbył się piknik. Jakie komentarze pojawiały się najczęściej?

P.S.: Byliśmy bardzo zaskoczeni frekwencją. W pewnym momencie utworzyła się wręcz kolejka do wejścia na skwer, a w środku były naprawdę tłumy. Mieliśmy już wcześniej takie poczucie, ale w czwartek było to jednoznacznie widoczne, że ta potrzeba zielonej przestrzeni wśród mieszkańców była bardzo duża. Ludzie przyszli tłumnie mimo tego, że była zapowiadana ulewa i faktycznie w pewnym momencie zaczęło padać, a i tak wiele osób zostało. A w rozmowach oceniali bardzo pozytywnie, wiele osób pytało o to, które to te sąsiadujące działki, o które mógłby się w przyszłości powiększyć park. Mieliśmy też okazję spotkać wielu znajomych, z którymi podejmowaliśmy wcześniej różne starania nie tylko w sprawie parku, ale też w innych sprawach dzielnicy czy miasta.

E. O.-S: Kiedy się człowiek bardziej zaangażuje, to też zaczyna spotykać na swojej drodze ludzi, którzy robią podobne rzeczy i myślą podobnie. Bez takich ludzi, jak np. wspomniany radny Łukasz Maślona, który bardzo nam sprzyjał, parku by prawdopodobnie nie było.

A często spotykają się Państwo z głosami, że to wszystko niepotrzebne, wcześniej przynajmniej był parking?

P.S. Takich głosów było niewiele, może kilka na kilkaset przeciwnych. I to zazwyczaj były głosy osób, które nie mieszkają blisko i oceniają na podstawie doświadczeń ze swoich okolic, a nie znają potrzeb tego konkretnego miejsca. Nam udało się już kilka lat temu doprowadzić do wprowadzenia strefy płatnego parkowania, więc przy ulicy nie brakuje miejsc i problemów parkingowych raczej nie ma.

Jakie są realne szanse na powiększenie parku? I jaki teren mógłby być brany pod uwagę?

P.S.: Do nowo powstałego parku przylegają działki należące do PKP. To stosunkowo długi, wąski klin biegnący wzdłuż ulicy Fabrycznej, który dochodzi prawie do ronda u zbiegu Cystersów i Fabrycznej. W planie miejscowym są w znacznej części przeznaczone jako zieleń urządzona, więc nie mają potencjału inwestycyjnego. Jest też działka bezpośrednio przylegająca do skweru, która w planie jest przeznaczona pod usługi oświaty i kultury. Oczywiście chcielibyśmy, żeby ona też powiększyła park – miasto mogłoby pomyśleć o utworzeniu tu jakiejś placówki, ale teren może być też wykorzystany na funkcję parkową, bo te cele oświatowo-kulturalne można wypełnić też w inny sposób, niż dużym budynkiem.

Czyli jest szansa, że kolej będzie się chciała tego pozbyć, pytanie kiedy i za jaką kwotę.

P.S.: Tak, pytanie tylko, czy będzie wola polityczna.

Zgłaszają Państwo jakieś projekty w kolejnych edycjach?

P.S.: Jak wspomniała Emilia, ten park wziął się w dużej mierze z tego naszego spotkania sąsiedzkiego, które zorganizowaliśmy na krótko po tym, jak się tu wprowadziliśmy. Z tego spotkania wyciągnęliśmy różne wnioski – zieleń była oczywiście największa potrzebą, ale teraz chcielibyśmy pomyśleć o jakichś akcjach kulturalnych, integrujących społeczność. Cieszymy się bardzo z tego skweru, bo powstała taka publiczna, wspólna przestrzeń, jest duży stół, przy którym można się będzie spotykać. Mamy już na ten rok złożony projekt warsztatów ekologiczno-przyrodniczych dla dzieci z przedszkoli i szkół podstawowych. Może jakaś joga, będziemy też organizować spotkanie o używaniu rowerów w mieście, więc planów na najróżniejsze działania jest wiele. Skwer będzie bazą, gdzie będzie można coś dalej robić.

Co poradziliby Państwo osobom, które też mają jakiś pomysł na teren zielony w okolicy, ale nie wiedzą, od której strony się za to zabrać i w efekcie rezygnują na starcie?

P.S. Ja poleciłbym w pierwszej kolejności nauczyć się korzystania z portalu MSIP, gdzie można sprawdzić stan własnościowy działek w okolicy. To jest podstawa do tego, by w ogóle cokolwiek robić poprzez budżet obywatelski. A w mojej ocenie to jest bardzo dobre narzędzie, bo daje mieszkańcom możliwość wyboru tego, co chce się w dzielnicy robić. A ostatnio środki dzielnicowe są całkiem spore, więc można zrobić bardzo wiele i proponowałbym zacząć właśnie od tego. Natomiast jeśli sytuacja prawna działek jest trudna, mieszkańcy muszą się liczyć z tym, że to jest dłuższa piłka, tak jak w przypadku działek PKP koło skweru.

E. O.-S: Ten park to było nasze marzenie. Kiedy pisaliśmy petycję, zbieraliśmy podpisy, cieszyliśmy się z każdego kolejnego małego sukcesu. Wtedy jeszcze perspektywa, że na tym dzikim parkingu i błocie powstanie kiedyś zielona trawa, wydawała się zupełnie nierealna. Pod tą petycją, m.in. w sprawie wstrzymania sprzedaży działki i pozyskania przyległych działek PKP na potrzeby powiększenia parku, w ciągu jednego weekendu zebraliśmy tysiąc podpisów, a łącznie z podpisami online mieliśmy ich dwa tysiące. W głosowaniu park był absolutnym numerem jeden wśród dzielnicowych projektów z Grzegórzek w 2020 r. Od początku było wiadomo, ze etap projektowania będzie trochę trwać, ale w listopadzie ubiegłego roku zaczęła się realizacja, a w ostatnich dniach było już otwarcie. Ta historia pokazuje, że warto marzyć i warto o te marzenia walczyć.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Grzegórzki