O idei budowy nowej linii tramwajowej w ścisłym centrum miasta zrobiło się głośno na przełomie maja i czerwca, po publikacjach Gazety Wyborczej. Nowe torowisko miałoby przebiegać od Filharmonii, ulicą Straszewskiego, w stronę Wawelu. Na skrzyżowaniu z Podzamczem tramwaj skręcałby w lewo, mijał mocno uczęszczane przejście dla pieszych między Kanoniczą a dojściem do Wawelu, a następnie dojeżdżał do skrzyżowania z ulicami św. Gertrudy i Stradomską. To łącznie ok. 800 metrów.

Zarząd Transportu Publicznego argumentuje, że nowy korytarz transportowy jest bardzo potrzebny. Odciążyłby przede wszystkim plac Wszystkich Świętych, ale pośrednio również inne odcinki I obwodnicy. Przepustowość istniejącego obecnie układu jest już praktycznie wyczerpana.

Bez słupów

Nowa linia byłaby wyjątkowa nie tylko ze względu na bliskość najważniejszego krakowskiego zabytku, ale też ze względu na brak słupów trakcyjnych. – W 2020 roku do Krakowa przyjedzie 50 tramwajów, które będą miały możliwość pokonania trzech kilometrów bez sieci trakcyjnej – mówi Sebastian Kowal z Zarządu Transportu Publicznego. Dwa tramwaje będą od początku w pełni wyposażone, by jeździć z opuszczonym pantografem, pozostałe będą przystosowane do tego, by je w łatwy sposób doposażyć. MPK mocno stawia na to rozwiązanie i stawia wymóg jazdy bez sieci trakcyjnej również w nowym przetargu na dostawę kolejnych 60 pojazdów.

W przypadku linii pod Wawelem brak słupów może być ważnym argumentem w rozmowie z konserwatorem zabytków. Ingerencja w przestrzeń będzie dzięki temu znacznie ograniczona. A to od decyzji służb odpowiedzialnych za ochronę zabytków będzie zależała możliwość realizacji całego zamierzenia.

Urzędnicy ZTP poinformowali dziś o tym, że złożyli u Miejskiego Konserwatora Zabytków koncepcję nowej linii. Dopiero uzyskanie pozytywnej opinii pozwoli na podejmowanie kolejnych kroków.