Już tylko niecałe trzy tygodnie pozostały na dostosowanie starej części Nowej Huty do zasad parku kulturowego. Co się zmieni i jak idą przygotowania?
Jakub Drath, LoveKraków.pl: Od końca listopada w rejonie placu Centralnego obowiązują zasady Parku Kulturowego Nowa Huta. Na czym one polegają?
Jakub Pogorzelski, założyciel grupy ŁADny Kraków: W dużym skrócie polegają na uregulowaniu prowadzenia prac remontowych oraz sytuowania reklam i szyldów. Celem jest ochrona tkanki krajobrazu kulturowego Nowej Huty jako miasta-pomnika zbudowanego w latach 50. XX wieku w stanie jak najbardziej zbliżonym do oryginalnego.
Ochrona przed styropianem?
Tak, przed styropianem, przed niekontrolowaną wymianą stolarki okiennej, bo to też ostatnio istotny problem, ale także przed zaklejaniem czy zabudowywaniem witryn oraz umieszczaniem bilbordów czy markiz w miejscach przesłaniających osie widokowe.
Od daty wprowadzenia ważniejsza będzie data, która właśnie się zbliża. Do 29 maja trzeba dostosować budynki do nowych zasad. Jak Pan ocenia postępy?
W ubiegły weekend wybrałem się na długi spacer po Nowej Hucie właśnie w celu sprawdzenia, jak przebiega dostosowanie się do nowych przepisów, bo zostało już niewiele czasu. Z pewnym zaskoczeniem odkryłem, że póki co dzieje się stosunkowo niewiele. Widać już jakieś jaskółki zmian, zniknęło kilka bilbordów, ostatnio zniknęła wyklejka na sklepie spożywczym przy placu Centralnym, zniknęła też kilka dni temu duża reklama zamontowana na budynku os. Centrum A. Ale wciąż zdecydowana większość witryn, oceniam że nawet 90 procent, wymaga dostosowania.
Myśli Pan, że się uda, czy raczej wyjdzie jak zwykle?
Na pewno nie będzie tak jak zwykle, z dwóch powodów. Po pierwsze obserwuję, że wydział kultury i dziedzictwa narodowego jest naprawdę zdeterminowany, by ten park wprowadzić i jak najszybciej uprzątnąć przestrzeń. Po drugie, wyjątkową determinacją wykazują się mieszkańcy, którzy kierują do mnie bardzo wiele pytań, kiedy i w jaki sposób zgłaszać reklamy niezgodne z parkiem kulturowym. Więc jestem przekonany, że mieszkańcy nie dopuszczą do tego, by te przepisy pozostały martwe.
Są do tego narzędzia?
Narzędzia są bardzo skuteczne, co pokazał przykład Parku Kulturowego Stare Miasto, wprowadzonego w 2010 roku. Tam udało się to uporządkować w ciągu kilku miesięcy. Działa tu najbardziej skuteczny mechanizm, jakim jest mandat. To są przepisy prawa miejscowego, które egzekwuje prezydent poprzez straż miejską. Strażnicy chodzą od miejsca do miejsca i pouczają, a jeśli to nie przynosi rezultatu, to nakładają mandat i teoretycznie mogą go nakładać codziennie, jeśli ktoś celowo opiera się stosowaniu przepisów.
Park kulturowy obejmuje tylko niewielki wycinek Nowej Huty, ale równocześnie w całym mieście obowiązują zasady uchwały krajobrazowej. Na ile przepisy te pomagają już zmieniać wygląd nowohuckich dzielnic?
Uchwała krajobrazowa niestety jest na razie na dalszym etapie, ponieważ pozostał jeszcze ponad rok okresu dostosowania. Dlatego w tym momencie uchwała chroni nas tylko przed powstawaniem nowych nośników reklamowych, ale te, które wcześniej istniały, czyli zdecydowana większość, mogą dalej wisieć. Są już pewne sukcesy, kiedy urząd miasta reaguje na umieszczanie nowych reklam, ale w przypadku starych na efekty trzeba jeszcze poczekać.
A jednak od czasu do czasu publikuje Pan zdjęcia usuniętych bilbordów.
Tak, to przede wszystkim reklamy, które były umieszczone w granicy pasa drogowego, np. na al. Jana Pawła II. Zniknęły stamtąd już trzy duże bilbordy, ponieważ zarząd dróg nie przedłuża już zezwoleń tym nośnikom, którym upłynął ustalony termin. Więc takich nośników będzie stopniowo coraz mniej, ponieważ te zezwolenia stopniowo się kończą. Niedługo powinny zniknąć np. dwa bilbordy na os. Teatralnym, więc w tym sensie uchwała krajobrazowa pomaga, ale jednak jeśli chodzi o obszar starej Nowej Huty, park kulturowy przyniesie szybsze rezultaty.
A jak idzie walka z tymi reklamami, które już wcześniej, niezależnie od uchwały krajobrazowej, nie spełniały wymagań, nie były zgodne z przepisami?
Tutaj niestety pozostaje partyzantka, którą prowadzę, czyli zgłaszanie reklam do właścicieli działki. Ale w Krakowie, w przeciwieństwie do Warszawy, która ma jeden kontakt w tej sprawie, to zadaniem mieszkańca jest ustalenie, kto jest odpowiedzialny za daną reklamę. A to wcale nie jest proste, bo nawet w przypadku działki gminnej adresatem może być np. ZZM, ZDMK czy ZBK. To bardzo czasochłonny i wyczerpujący proces, ale czasami przynosi rezultaty, zwłaszcza na działkach gminnych.
Jakich efektów się Pan spodziewa, kiedy minie okres dostosowawczy uchwały krajobrazowej?
W tej sprawie jestem mniejszym optymistą niż w przypadku parku kulturowego. Teoretycznie z dniem upływu okresu dostosowawczego miasto powinno wyglądać zupełnie inaczej, powinno do tego czasu zniknąć ok. 80 procent nośników reklamowych. Ale ze względu na powierzchnię trudno sobie wyobrazić, by w ciągu kilku dni czy tygodni skromne siły urzędnicze, które zostały powołane do tego zadania, poradziły sobie z wyegzekwowaniem uporządkowania tak dużej liczby nośników. W Gdańsku ten proces trwał ok. roku.