Z roweru i MPK na skuter. Przez tydzień jeździłem po Krakowie Vespą

fot. Afera-Studio

Po jednej stronie sceptyk pojazdów spalinowych. Po drugiej - włoska Vespa, czyli klasyk nad klasyki wśród jednośladów.

Z okazji współpracy z salonem MotoMio na tydzień przesiedliśmy naszego redakcyjnego kolegę z roweru i komunikacji miejskiej na skuter. Jak wypadły testy?

Rowerem po mieście? Codzienność, nawet w warunkach mocno zimowych. A do tego sporadyczne przejazdy tramwajem, autobusem, kolejami aglomeracyjnymi i bardzo okazjonalne wypożyczenia samochodu na minuty - tak wyglądają moje przyzwyczajenia komunikacyjne. Po mieście wybieram rower i MPK, bo cierpię na wysokoobjawową alergię na korki i ceny paliw. Na trasy 3-7 - kilometrowe nie mają sobie równych. A przynajmniej tak mi się wydawało.

Włoski klasyk na jezdniach Krakowa

Gdy MotoMio, krakowski salon skuterów i motocykli zgłosił się do naszej redakcji z propozycją współpracy, jego przedstawiciele przekonywali mnie, by przed napisaniem “reklamówki” przetestować skuter przez tydzień. Aby propozycja stała się atrakcyjniejsza, do dyspozycji zaproponowano mi piękną Vespę GTS 125, włoski klasyk w kolorze sycylijskich pomarańczy. Wiosna, skąpany w słońcu Kraków i… milion rzeczy na głowie, w tym spotkania rozrzucone po dosłownie całym mieście. Okoliczności do testów wprost idealne.

Skuter odebrałem popołudniem w piątek i to, o zgrozo, tuż przy wąskim gardle u wylotu Zakopianki, za Górą Borkowską. Korków nie uniknę, tym bardziej, że przed powrotem do domu przy Alei 29 listopada, muszę zahaczyć o Wolę Justowską, w tym przejechać po rozkopanej Królowej Jadwigi, stojącej w zatorze Focha, a następnie niemal całej długości Alejach Trzech Wieszczów.

Bakcyla zaczynam czuć, gdy lekkie przekręcenie manetki daje poczucie mocy, którą mam pod ręką w postaci silnika o pojemności 125. Z takiego sprzętu mogę korzystać posiadając prawo jazdy kategorii B. Nie jest to może demon, którego zwykły laik nie da rady okiełznać, ale też ruch po mieście w godzinach szczytu nie daje większych nadziei na szybki transport. I tu się mylę - jak się okaże, nie po raz ostatni podczas tych testów. Trasę Zakopianka - Rondo Matecznego - Monte Cassino - Księcia Józefa - Zamek w Przegorzałach - Aleje Trzech Wieszczów  - okolice Cmentarza Rakowickiego, stremowany pierwszymi chwilami na skuterze, pokonuję w 45 minut. W tym czasie, googlowskie mapy samochodowe wyznaczyły mi marszrutę na blisko półtorej godziny.

Po drodze kilka miejsc newralgicznych w kontekście parkowania. Przynajmniej gdybym do dyspozycji miał samochód. Skuter zostawiam tymczasem bezpiecznie na poboczu, przy drodze, a nawet wjeżdżam nim pod sam taras widokowy na przegorzalskim zamku. W strefie płatnego parkowania w której mieszkam, po prostu zostawiam skuter pod domem. W końcu opłaty nie dotyczą jednośladów.

Rowerowe przyzwyczajenia przydają się od pierwszych chwil na skuterze - pozycja podobna, lekki balans ciałem wskazany, hamulce w dokładnie tym samym miejscu. To jednak oznacza, że testowy sprzęt z MotoMio jest przystępny i mało skomplikowany. Na kierownicy raptem kilka przycisków - całość uroczo wręcz prosta, niczego więcej nie potrzeba. Minimalistyczny design znany z filmowych produkcji i wakacji we Włoszech ewidentnie daje frajdę nie tylko mi, bo skuter zwraca na siebie uwagę na ulicy.

Nauczony rowerowymi doświadczeniami trudnego życia “między” samochodami, układam już w głowie scenariusze drogowych scysji z kierowcami. Jakże dużym zaskoczeniem jest dla mnie ich kompletnie odmienne podejście do innego z jednośladów. Choć nie jest to może zasadą, kierowcy w Krakowie z pewnością spoglądają w lusterka. Czy to kultura wobec prowadzących motocykle i skutery, czy może strach o zahaczenie? Niezależnie od pobudek, swobodnie wyprzedzam i omijam stojące w korkach pojazdy, które na mój widok dosłownie rozjeżdżają się, tworząc wygodny przejazd. Zatrzymują mnie wyłącznie światła, a i na tych zwykle stoję pierwszy.

Oszczędność, nie tylko finansów

W przeciągu kilku dni, na różnych miejskich i podmiejskich drogach, robię w sumie około 200 kilometrów. W tym czasie z mojej kieszeni znika równowartość 7 litrów benzyny, czyli jakieś 50 złotych. Gdybym wybrał do tego celu mały samochód, stojąc w korkach musiałbym liczyć się z 3-4 krotnie większymi wydatkami i wieloma straconymi bezpowrotnie godzinami. Z kolei porównując do roweru, nadal wydaję znacznie więcej, tracąc okazję do aktywności fizycznej i wyboru przyjemnych, zielonych tras. Usiłując być obiektywnym stwierdzam jednak, że na skuterze nawet w godzinach największego ruchu, zyskuje oszczędność czasową i siły fizyczne, nie muszę się przebierać (raz jechałem nawet w garniturze!). Mówiąc wprost, weryfikuję swój pogląd na temat najszybszego miejskiego środka transportu.

Wygodny środek transportu zrobił na mnie duże wrażenie - szybki, tani w użytku, łatwy do zaparkowania i bardzo prosty w obsłudze. Po tygodniu jazdy, także w deszczu, niechętnie zwracam Vespę do MotoMio. I już wypatruję kolejnych okazji, by sprawdzić, co dla pragmatycznego laika mają jeszcze w zanadrzu.