Zawieszone sędzie. Nieprawidłowości w sprawie związanej z przemytem ludzi?

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

12 sierpnia dwie sędzie krakowskiego sądu okręgowego zostały zawieszone nieprawomocną uchwałą Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień podczas postępowania związanego z przemytem ludzi z Iraku do Polski.

Wszystko zaczyna się od sprawy Najeeba G. (i innych) oskarżonego o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą w latach 2011–2016. Osoby te miały wprowadzać w błąd urzędników, co pozwoliło Irakijczykom chcącym uciec ze swojego kraju na przekroczenie granicy Rzeczpospolitej Polskiej.

Najeeb każdorazowo miał na tym zarabiać od kilkuset do kilku tysięcy dolarów. Zdaniem śledczych uzbierał w sumie 200 tys. złotych. Obecnie sprawa jest w sądzie apelacyjnym i najwcześniej może być rozpoznana w drugim kwartale przyszłego roku.

Szegóły w tekście: Pomagali rodakom czy na nich żerowali? Sprawa Najeeba i Abdula

Sprawa Hanny i naciski?

W proceder zamieszana była Irakijka Hanna M., która trafiła do Polski jako uchodźca w 2015 roku. Kobieta postanowiła dobrowolnie poddać się karze, dlatego jej akta zostały wyłączone do oddzielnego postępowania. Po prawomocnym wyroku z 19 września 2017 roku ponownie została wezwana do sprawy Najeeba.

Stwierdziła, że nie współpracowała z mężczyzną, nie pamięta, za co została skazana, ale odpowiadała tylko za swoje czyny. Jak stwierdziła, jej luki w pamięci są wynikiem choroby, na jaką cierpi od ponad 15 lat.

I tutaj zaczyna się problem B.P. Prokuratura Krajowa zarzuciła sędzi przekroczenie uprawnień polegające na tym, że zasugerowała tłumaczce języka arabskiego M.M. (również skazanej w tej samej sprawie w pierwszej instancji w 2019 roku) sposób zakończenia postępowania.

Według śledczych, sędzia chciała doprowadzić do tego, aby Hanna M. złożyła wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Oznacza to znaczne skrócenie postępowania, a tym samym zaoszczędzenie czasu i pieniędzy podatnika. Czasem działa to na korzyść oskarżonego.

Oprócz tego, jak wynika z orzeczenia SN, chodzi o działania mające na celu wycofanie przez oskarżoną upoważnienia do obrony adwokatowi. To dlatego, że mecenas reprezentujący M. miał odmienne stanowisko w kwestii zakończenia procesu. Innymi słowy – nie godził się na przyznanie do wszystkich stawianych jej zarzutów.

Ostatecznie wyrok został wydany, ale prokuratura uważa, że był on niezasadny. W orzeczeniu można przeczytać, że B.P. „działała tym samym również na szkodę interesu publicznego wyrażającego się w prawidłowym funkcjonowaniu wymiaru sprawiedliwości oraz pewności co do bezstronności sędziów”.

Na tym nie koniec. B.P. wraz z drugą zawieszoną sędzią A.S. „nie dopełniła obowiązku zachowania się w sposób zgodny ze złożonym ślubowaniem i wyrażający zaufanie do jej bezstronności oraz przekroczyła swoje uprawnienia w ten sposób, że podjęła działania zmierzające do wycofania przez oskarżoną M.H. wniosku jej obrońcy adwokata H.K. o sporządzenie uzasadnienia do wyroku Sądu Okręgowego (...)”. I jak w poprzednim zarzucie, chodziło również o wycofanie pełnomocnictwa adwokatowi, co zakończyłoby się uprawomocnieniem wyroku. Zdaniem śledczych, było to działanie na szkodę zarówno interesu prywatnego oskarżonej, jak i społecznego.

Środowisko na razie przygląda się temu, jaka decyzja zapadnie w drugiej instancji i czy zgoda na pociągnięcie do odpowiedzialności sędzi zostanie utrzymana w mocy. Nie są znane wszystkie szczegóły tej sprawy, ale pojawiają się pytania, dlaczego czekano z tym aż trzy lata.