18 kwietnia rozpoczyna się kolejna edycja kultowego już Restaurant Week. W menu jak zwykle mnóstwo atrakcyjnych miejsc i jeszcze więcej dań. Wydarzenie to oferuje podróż po całym kulinarnym świecie. My trafiliśmy na ul. Krupniczą 3, aby posmakować austriackich dań
Każdy ma swój ulubiony rosół. Jednemu bardziej smakuje ten babciny, drugiemu, o dziwo, teściowej. A trzeci będzie jadł tylko ten, który robiony przez mamę. Ugotować dobry rosół to wyzwanie. Wie to chyba każdy, kto w miarę regularnie pojawia się na weselach, gdzie to danie króluje.
Co więcej, wiele narodów ma swój własny rosół, oparty na różnych składnikach, przygotowywany według tradycyjnych receptur. Ostatnimi czasy karierę robi japoński ramen – bulion, w którym znajdziemy np. jajko, mięso wołowe lub drób, pastę miso czy kapustę i kiełki. Tak naprawdę od kucharza zależy, czym będziemy się raczyć.
Dwa w jednym
Wróćmy jednak do Krakowa. Daniem głównym z pierwszego menu dostępnego w restauracji Sissi przy Krupniczej 3 właśnie jest rosół. Nie zdziwcie się, jak dostaniecie garnek z parującym naparem i chochelką. W środku oprócz bulionu są warzywa i tak gwiazda wieczoru, czyli łopatka wołowa. Mięso to jest bardzo delikatne i sycące, mimo że na pierwszy rzut oka można pomyśleć, że zbytnio sobie tym nie pojemy.
Do tego podawane są tyrolskie szpecle (coś, co można nazwać po prostu kluskami) oraz sos szczypiorkowy. Pamiętajcie, że wołowinę je się osobno na talerzu i popija rosołem. Danie to nazywa się, nieprzypadkowo w końcu jesteśmy na terenie byłej Galicji, Tafelspitz a'la Franz Jospeph.
To, oczywiście, nie wszystko. Warto wspomnieć o przystawce, czyli znakomitym, długo pieczonym boczku z dość zaskakującym dodatkiem – puree jabłkowym. Natomiast łasuchów na pewno zadowoli deser. Kaiserschmarrn to biszkoptowy omlet karmelizowany na patelni, truskawki, konfitura z borówek i jałowca. Puszysty, słodki, syty, czyli taki jak być powinien deser.
Artykuł sponsorowany