Jedni widzą w kamienicy przy ul. Limanowskiego miejsce na alternatywny ośrodek kultury. Drudzy natomiast twierdzą, że to zbiorowisko bezdomnych, którzy zawłaszczyli to, co należy do miasta. W sobotę interweniowała straż miejska. 30 przebywających tam osób, zdaniem rzecznika straży miejskiej, zostało wyproszonych. Dziś policja dokończyła dzieło. 7 osób zostało zatrzymanych i przewiezionych na komisariat przy ul. Zamoyskiego.
Przed kilkoma dniami jednemu z sąsiadów kamienicy przeszkadzał hałas związany z remontem. A ten, zdaniem squattersów jest niezbędny, ponieważ kamienica należąca do Zarządu Budynków Komunalnych jest w opłakanym stanie.
– Od kilku miesięcy ciężko pracujemy, by przywrócić życie zrujnowanej kamienicy, którą od wielu lat nikt się nie interesował. Załataliśmy już dach, wynieśliśmy gruz, odmalowaliśmy kilka pokoi. Wszystko to własnym sumptem i bez proszenia władz o pomoc – twierdzi Piotr, który jako jeden z wielu chciałby stworzyć w opuszczonym budynku bezpłatne i ogólnodostępne centrum społeczno-kulturowe „Reaktor”.
Jedzenie zamiast bomb
Trzeba wiedzieć, że sqattersi to nie śmierdzący tanim winem bezdomne pijaczki. Są wszędzie: w krajach zamożnych i wysokorozwiniętych, pojawiają się również w tych biedniejszych. W Polsce byli obecni już w czasach międzywojennych. Często są wiązani z anarchistami, pacyfistami lub organizacjami lewicowymi.
W nowym squocie w Podgórzu chcieli zmieścić warsztat rowerowy, bibliotekę, galerię, kawiarnię, Wolną Szkołę, Miejski ogród czy inicjatywę „Jedzenie zamiast bomb” oraz jak mówią: „każde przedsięwzięcie, które nie może znaleźć dla siebie miejsca na tzw. wolnym rynku, gdzie jedynym kryterium jest zysk finansowy”.
Być może „tzw. wolny rynek” mocno się broni przed tego typu inicjatywami ze względu na polskie prawo, które nie pozwala, by ktokolwiek mógł tak po prostu zajmować budynki czy tereny należące do kogoś innego. W tym konkretnym przypadku squattersi nie mogli liczyć na uśmiech losu. Zresztą, nie pierwszy raz.
– 6 lat temu działaliśmy w budynku Zajazdu pod św. Benedyktem. Zorganizowany przez nas wtedy koncert i wystawę odwiedziło kilkaset osób. Pod wpływem medialnego szumu o nieruchomości przypomniały sobie władze miasta. Obiecały wtedy, że w przeciągu roku powstanie tam muzeum, a my otrzymamy od władz propozycję alternatywnego miejsca na naszą działalność. Lata mijają, Zajazd pod św. Benedyktem wciąż stoi pusty, a Kraków nadal nie ma centrum kultury niezależnej – mówi Piotrek. Odpuścili, wynieśli się.
Jeśli nie ten, to inny
Idea może słuszna, jednak nie musi podobać się zarządcy budynku, czyli miastu. Przed południem kilkudziesięciu policjantów, strażników miejskich w asyście strażaków oraz ratowników medycznych eksmitowało kilkanaście osób, okupujących pustostan.
Policja dostała zgłoszenie po godzinie 8 o zajęciu budynku przez młodych ludzi. – Kilkukrotne wezwania, aby opuścić kamienicę nic nie dały, trwały pseudo-negocjacje, dlatego policjanci zdecydowali, że wyprowadzą tych ludzi. Na komisariat trafiło siedem osób. Czekamy teraz na przedstawiciela Zarządu Budynków Komunalnych, który złoży nam oficjalne zawiadomienie – opowiada podkom. Anna Cisło z biura prasowego małopolskiej policji. Zatrzymani najprawdopodobniej usłyszą zarzut uszkodzenia mienia.
Piotr, który w czasie eksmisji był w pracy, mówi jasno: – Będziemy zajmować kolejne opuszczone budynki.