Najtańsze ciepło? Krakowski Alarm Smogowy podpowiada

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Na wysokość rachunku za ogrzewanie mieszkania składa się kilka rzeczy: powierzchnia domu, system ogrzewania, paliwo oraz to, czy jest ocieplony, posiada izolację i jakie okna są zamontowane. Do ogólnego rachunku można dodać również emisje zanieczyszczeń. Okazuje się, że ogrzewanie ekologiczne jest też najbardziej wydajne, ale co z ceną za eksploatację?

Zacznijmy od ekologii. Które systemy grzewcze najbardziej zanieczyszczają powietrze? Oczywiście „niskosprawne” kotły węglowe, które mogą wypuszczać do atmosfery nawet 420 mg/m3. Następnie kocioł na paliwa stałe klasy trzeciej (120 mg/m3), piec 4. klasy produkuje o połowę mniej zanieczyszczeń, natomiast najnowsze kotły mieszczą się w normach unijnych, czyli do 40 mg/m3. Poza konkurencją są piece gazowe oraz te opalane lekkim olejem – wypuszczają do powietrza średnio 0,08 mg/m3. Zerowa emisja dotyczy zaś pomp ciepła (gruntowych, powietrznych i wodnych).

Skoro już wiemy, co dla środowiska jest najlepsze, warto teraz zwrócić się w stronę naszego portfela i zastanowić się, co będzie najlepszego dla nas, by domowy budżet nie załamał się w ciągu jednej zimy. Oczywiście, im lepiej ocieplony dom, tym mniej będzie potrzebował energii, by go ogrzać. Dlatego Krakowski Alarm Smogowy przygotował dwa warianty: dom dobrze oraz średnio ocieplony, a do tego dołączył średnią z całego kraju.

Z raportu przygotowanego przez Instytut Ekonomii Środowiska (działają w nim osoby współtworzące KAS) wynika, ze „70% Polaków mieszka w domach jednorodzinnych z czego 3/4 z nich jest źle ocieplonych i niedogrzanych. 70% domów jednorodzinnych jest ogrzewanych kotłem lub piecem węglowym”.

Średnie opłaty za sezon grzewczy:

Różne możliwości

Sprzęt i instalacja powietrznej pompy ciepła to wydatek 20 tys. złotych, a gruntowa to nawet 50 tys. złotych. Z tym, że należy dodać, iż sprawność powietrznej pompy jest największa przy temperaturach od - 5 stopni Celsjusza do 10 stopni, choć działają one do nawet -25 stopni. Przy niższych temperaturach włączają się grzałki, gdy zaś jest ciepło, działają jak klimatyzatory. Kocioł olejowy – to koszt ok. 25 tys. złotych. Za 3-4 tys. złotych zakupimy piec elektryczny.

Tymczasem krakowianie wolą piecyki gazowe (sam kocioł to kosztuje ok. 3-4 tys. zł). – Jakieś 70% klientów wybiera to rozwiązania z powodu ceny – mówi Michał Pudo, właściciel firmy, która zajmuje się wymianą instalacji grzewczych. – Do tego można dołożyć jeszcze pompy ciepła, z tego rozwiązania korzysta 20%, bo to na razie jest nowość – dodaje przedsiębiorca.

Pudo opowiada, że najchętniej z OZE korzystają ludzie młodsi, choć zdarzają się też osoby starszej daty, którzy są za bieżąco z nowinkami. – Mamy coraz więcej zapytać od klientów w sprawie pomp. Są one fajną alternatywą. Jednak polecam do nich dodatkowe źródło ogrzewania, bo może się zdarzyć, że temperatura spadnie poniżej -30 stopni i wtedy jest problem.

Miesięcznie za ogrzewanie pompą powietrzną trzeba zapłacić od 500 do 700 złotych za prąd – wszystko jednak zależy od tego, jak używamy systemu. – Wystarczy zainstalować sterownik, koszt 20 zł, i określić, kiedy potrzebujemy mieć wszędzie ciepłą w kranie – dodaje przedsiębiorca. Zaś montaż zamyka się w graniach 15-17 tysięcy złotych.

Udało nam się dotrzeć do osoby, która postanowiła skorzystać z wymiany kotła węglowego na piecyk gazowy, a do tego zainstalować pompy cieplne. – Te systemy będą się uzupełniać. Nie będzie trzeba używać pieca na 100% i tym samym spadną koszty ogrzewania. Oprócz tego wymieniłem wszystkie grzejniki na wydajniejsze – mówi mieszkaniec Krakowa, właściciel blisko domu o powierzchni ok. 200 mkw., prosząc o anonimowość.

Urząd miasta liczy na to, że pompy będą miały w przyszłości większy udział w procesie wymian starych kotłów. Stąd m.in. zmiana w dofinansowaniu. Dotychczas miasto dopłacało do 1 kW 900 złotych. Teraz będzie to 3 tys. złotych. Zaś cała dotacja do maksymalnie 20 tys. złotych, przy czym zapotrzebowanie na ciepło nie może przekroczyć 100 W/mkw.

– Pompy są bardziej atrakcyjne niż kolektory słoneczne. Chociaż są relatywnie drogie, ich eksploatacja nie kosztuje dużo. Stąd pomysł, by zwiększyć dotację i tym samym zlikwidować barierę finansową z którą nie radzą sobie mieszkańcy, czyli wysokie koszty utrzymania – mówiła w rozmowie z nami Ewa Olszewska-Dej, dyrektor wydziału kształtowania środowiska.