Po co komu „Żyd na szczęście”?

W tym roku to Adam Schorin wcieli się w postać "Żyda z pieniążkiem" fot. FestivALT
Na krakowski odpust Emaus ponownie zawita performance kolektywu FestivALT. Odwiedzający odpust wielkanocny będą mogli zapoznać się z prawdziwym „Żydem na szczęście”.

Tym razem w postać znaną z figurek czy obrazków wcieli się Adam Schorin, jeden ze współdyrektorów FestivALT-u.

– Podczas Emaus są sprzedawane wizerunki Żydów w tradycyjnych strojach, koniecznie z pieniążkiem. Są chętnie kupowane – bo po pierwsze: taka tradycja, a po drugie – ludzie wierzą, że przyniosą im szczęście – mówi w rozmowie z LoveKrakow.pl Adam Schorin.

Przyznaje, że wielu Żydów kiedy po raz pierwszy widzi takie przedmioty, dziwi się tej tradycji. I uważa ten stereotyp za mocno krzywdzący.

Performance bez oceniania

– To ukazuje nas w karykaturalny sposób. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że większość ludzi tworzących takie figurki i obrazki ma dobre intencje. Nasz projekt powstał na przecięciu tych dwóch perspektyw i chcemy poprzez niego wywołać rozmowę na ten temat, ale także lepiej zrozumieć tę tradycję, bez oceniania – zaznacza.

Sam performance ma zatem stanowić metakomentarz do tego problemu.

– Ten performance pozwala podjąć dialog z ludźmi przychodzącymi na Emaus. Cóż, nie będę ukrywał, że trochę się tym moim pierwszym wystąpieniem w tej roli denerwuję – śmieje się nasz rozmówca. – Zobaczymy, co się wydarzy i jak ułoży się to wszystko tym razem.

Dialog i humor przede wszystkim

– Myślę, że nie da się rozmawiać o trudnych sprawach, jeśli jedna osoba czuje się atakowana albo ma poczucie winy. Dlatego staramy się poprzez lekką formułę oraz humor stworzyć okazję do rozmowy, ale i refleksji nad tym zjawiskiem. Jestem bardzo ciekaw rozmów z ludźmi. Chcę ich zapytać o to, dlaczego kupują wizerunki Żyda na szczęście. Czy musi trzymać monetę? Czy zakup od prawdziwego Żyda to szczęście gwarantowane? – zastanawia się Adam Schorin.

Drugi raz

Na Emaus kolektyw zawita po raz drugi. W 2018 roku po raz pierwszy w tej roli wystąpił Michael Rubenfeld – kanadyjski aktor i producent teatralny. I to właśnie on wpadł na pomysł, aby zacząć sprzedawać własne pamiątki z „Żydem na szczęście”.

Rubenfeld po przyjeździe do Polski trafiał na obrazki czy figurki prezentujące Żydów. Cóż, przeżył spore zaskoczenie – tak przynajmniej mówi w materiale video przygotowanym przez FestivALT.

Z problemem postanowił się zmierzyć na swój sposób. Wraz z innymi członkami kolektywu FestivALT – Jasonem Francisco i Magdą Rubenfeld – zaczął odwiedzać targi i jarmarki w całej Polsce, podczas których sprzedawał obrazki ze swoją podobizną. Zakup „Żyda na szczęście” od prawdziwego „Lucky Jew”? Dawka szczęścia pewnie podwójna. I też dobry pomysł na własny biznes, bo obrazek można zakupić nie tylko w sposób tradycyjny, ale też w sklepie internetowym.

Ale wróćmy jeszcze na Emaus. W 2018 roku kolektyw rozstawił stragan tuż obok stoiska sprzedającego figurki Żydów. Wówczas akcja wzbudziła spore zainteresowanie – ludzie podchodzili, rozmawiali, robili zdjęcia.

Wówczas Rubenfeld przemierzał Emaus i wołał: – Jestem 100-procentowym Żydem na szczęście! Tam nie są prawdziwi Żydzi – przechadzał się wśród ludzi i wskazywał na prezentowane na kramach figurki.

Cóż, magia podziałała, bo udało mu się sprzedać dosłownie… wszystko. To się nazywa mieć szczęście!

Skąd ten zwyczaj?

Drewniane, ręcznie robione zabawki, które co roku stanowią jedną z atrakcji odpustu Emaus, są sprzedawane od co najmniej XIX wieku. Pojawiały się wraz z figurkami górali, szlachciców, kobiet w ludowych strojach czy biskupów.

Żydzi przedstawieni na figurkach, odziani w tradycyjne stroje byli przedstawiani w kilku standardowych pozach: grali na instrumentach, studiowali Pismo, modlili się czy dokazywali z Diabłem. Rzemieślnicy produkujący zabawki wykorzystywali gazety w jidysz, których fragmenty stawały się książkami trzymanymi przez figurki. Zdarzało się również, że malowali egzotycznie wyglądające znaczki będące odwzorowaniem hebrajskich liter.

Po II wojnie światowej figurki Żydów zniknęły ze straganów na odpuście Emaus. Powróciły pod koniec lat siedemdziesiątych, kiedy to Muzeum Historyczne Miasta Krakowa zorganizowało konkurs mający na celu przywrócenie tradycyjnego rękodzieła emausowego. W nowej odsłonie ich obowiazkowym atrybutem stały się błyszczące monety.

Od tamtego czasu są już na stałe obecne, produkowane na masową skalę. Niektórzy kupują je po prostu „do kolekcji”, a inni z nadzieją, że przyniosą szczęście.

 

News will be here