Przed południem zakończyło się posiedzenie miejskiego zespołu zarządzania kryzysowego. Udział w nim brali również przedstawiciele Krakowskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratowniczego.
Wnioski, jakie płyną po zebraniu, nie są optymistyczne i bez odpowiedzialnego zachowania krakowian trudno będzie uniknąć wypadków.
Gabriela Rybska przypomina, że na Zakrzówku nie ma kąpieliska i co się z tym wiąże brakuje ratowników, którzy mogliby reagować w nagłych wypadkach. Oznacza to, że na terenie zalewu obowiązuje całkowity zakaz kąpieli.
Jak jednak ten zakaz egzekwować? Pomóc mają wspólne patrole policji i straży miejskiej, jednak przy grupie 200–300, a czasem większej liczbie osób na rozległym terenie na niewiele się to zda.
Dodatkowe tablice
Miasto ma też postawić więcej znaków informujących o zakazie. – Wchodzący na Zakrzówek mówią, że nie widzieli takich znaków, więc zostaną dołożone kolejne – informuje Rybska.
Dariusz Nowak z Urzędu Miasta Krakowa potwierdza, że takie ostrzeżenia zostaną zamontowane. – O godzinie 13 pojawią się tam osoby, które ocenią, gdzie powinny się znaleźć tabliczki informujące o tym, że ten obszar jest niebezpieczny – stwierdza. Jak dodaje Nowak, być może firma, która przejmie ten teren, zabezpieczy go w inny sposób.
WOPR raz na jakiś czas, w ramach patroli miejsc rekreacji wodnej, będzie się tam pojawiał. Ale pamiętać należy, że brak ratowników nad zalewem oznacza też wydłużony czas oczekiwania na pomoc.
Ratownicy wodni będą apelować i informować, że Zakrzówek jest niebezpieczny. Choć, jak mówi Gabriela Rybska, może być to walką z wiatrakami.