News LoveKraków.pl

Andrzej Hawranek: Poradzę sobie jako inspektor [ROZMOWA]

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Z „dyrektorskiego” piętra budynku małopolskiego sanepidu zniknął czerwony dywan, a z gabinetu rycerska zbroja. Andrzej Hawranek po kilku miesiącach niepewności i kontrowersji przejął stanowisko wojewódzkiego inspektora sanitarnego.

Dawid Kuciński, LoveKraków.pl: Rozpoczynając pracę w małopolskim sanepidzie, nie miał pan obaw, że całe zamieszanie związane z wyborem pana na to stanowisko może odbić się negatywnie na morale pracowników?

Andrzej Hawranek, Małopolski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny: Jeśli chodzi o medialną nagonkę, to zacznę od tego, że każdy wojewódzki inspektor ma dwóch szefów: Głównego Inspektora Sanitarnego i wojewodę, który odpowiada za bezpieczeństwo w terenie z ramienia rządu.

Pan wojewoda Krzysztof Klęczar podczas spotkania z mediami, zapytał, jakie właściwie są zarzuty wobec mnie. Usłyszał, że chodzi o to, że byłem radnym. Innych oskarżeń nie było, więc ten temat się zakończył.

Tak się podziało w naszym pięknym kraju, że stanowisko radnego straciło jakąkolwiek rangę, zostało zohydzone społeczeństwu, a przecież radny to człowiek, który zostaje wybrany przez ludzi, a nie jest usadzany na stołek.

Mimo wszystko, dla czystości sytuacji, już pod koniec zeszłego roku poinformowałem, że kończę z pracą w samorządzie i że będę się starał o powrót do sanepidu. Tutaj pracowałem od 2005 do 2021 roku. Najpierw w stacji powiatowej jako specjalista, następnie główny specjalista, dyrektor i dyrektor wojewódzkiej stacji.

Jeśli przez 10 lat zarządzałem stacją jako zastępca inspektora wojewódzkiego, to poradzę sobie również jako inspektor. Doświadczenie mam spore. Dodatkowo uważam, że na tym stanowisku najważniejszymi umiejętnościami jest zarządzanie ludźmi oraz instytucją. Razem z moim zastępcą, doktorem Maciejem Klimą, który będzie pracował tu tak długo, jak tylko będzie miał na to ochotę, stworzymy duet, którego będą zazdrościć inne województwa.

Kiedy umawialiśmy się na rozmowę, wspomniał pan, że po tym kilkumiesięcznym „bezkrólewiu” w jednostce, pojawiły się problemy. Zdiagnozował już je pan, wie jak należy je rozwiązać?

Może problem to zbyt daleko idące słowo, ale jeśli nie ma kota, to myszy zaczynają harcować. Jest potrzebny koordynator działań – ktoś, kto zapewnia stabilizację. Pracownikom też na tym zależy, bo jeśli tego nie ma, każdy koncentruje się na wykonywaniu bieżącej pracy, ale nie ma żadnej całościowej wizji funkcjonowania instytucji. To miałem na myśli, że wybór się dokonał i można spokojnie pracować i realizować zadania.

Co to za wizja i jaki jest na nią budżet?

Plan budżetu to obecnie 57 mln złotych, a gdy stąd odchodziłem było 12 mln. Z tym, że około 51 mln złotych to środki przeznaczone na płace i wynagrodzenia. Jako sanepid możemy starać się o środki dodatkowe z KPO czy Unii Europejskiej.

Potrzebne są jakieś inwestycje? Budynek wygląda na zadbany, fasada została odnowiona. A jak np. ze sprzętem?

Jego modernizacja jest niezbędna, bo urządzenia laboratoryjne mają po 8-10 lat. Porównując do sprzętu komputerowego, taki wiek to już prehistoria.

Są na to środki? Albo chociaż szacunki, ile potrzebnych jest pieniędzy?

Pracujemy nad tym. Wszystko jednak zależy, co chcemy kupić. To samo urządzenie, np. chromatograf cieczowy [stosowany np. do analizy produktów spożywczych pod kątem zanieczyszczeń – przyp. red.] może kosztować od 350 tys. do 650 tys. złotych. Będziemy się starać o środki zewnętrzne na te inwestycje.

A jeśli chodzi o samą jednostkę. Przychodzi pan z jakąś wizją, czy pana zadaniem jest po prostu sprawne administrowanie?

Przede wszystkim mamy bardzo szeroki zakres działań. Kojarzymy się z kontrolą restauracji, ale nasze zadania dotyczą także m.in. nadzoru nad wodą pitną, kąpieliskami, basenami, higieną pracy, bezpieczeństwem żywnościowym, kontrolą nad kosmetykami czy suplementami diety. Kluczowe jest też zajmowanie się zagrożeniami epidemiologicznymi, co pokazały lata 2020-2022. Wirusy, które nie istniały, stały się groźne, ale też wracają inne. Na horyzoncie pojawiają się także nowe, potencjalne zagrożenia związane z niespokojną sytuacją w Europie i toczącą się za naszą granicą wojną.

Takie, jak krztusiec?

Tak, ale również gruźlica lekooporna, która jest chorobą bakteryjną, ale to też jeden z elementów. Mamy też zupełnie nowe mutacje wirusów, niedawno mierzyliśmy się z przypadkiem gorączki Zachodniego Nilu. Na szczęście okazało się, że była to choroba przywleczona i wirus należał do tej grupy, a nie był tą konkretną przypadłością.

Mało osób o tym wie, ale inspekcja sanitarna zajmuje się również bezpieczeństwem radiologicznym. Dwa, trzy miesiące temu na terenie Krakowa znaleziono historyczny, bo pochodzący z lat 20. ubiegłego wieku, pojemnik z radem [pierwiastek promieniotwórczy odkryty przez Marię Skłodowską-Curie – przyp. red.]. Tym zajęli się nasi pracownicy.

Gdzie to znaleziono?

Przy okazji sprzątania pomieszczenia technicznego czy garażu. Pojemnik trafił do Instytutu Fizyki Jądrowej PAN, a następnie został przekazany do muzeum. Na początku XX. uważano, że rad pozytywnie wpływa na zdrowie i urodę…

Wróćmy do tematu epidemiologicznego. Gdyby hipotetycznie wróciła sytuacja jak w czasie covidu, czy pan kierując stacją, działałby tak samo, jak pana poprzednik? Sanepidy wtedy pełnił rolę takiego policjanta, choć podstawy prawne były marne, co pokazały późniejsze wyroki sądów.

Jak każdy urząd jesteśmy zobligowani, aby działać w ramach i na podstawie prawa. Nie tworzymy go ani nie intepretujemy. Od interpretacji prawa są sądy i to na ich wyrokach następnie działa urząd.

W piątek spotkał się pan z inspektorami powiatowymi. Było to spotkanie zapoznawcze czy merytoryczne?

Zapoznawcze, merytoryczne odbędzie się we wtorek [rozmawiamy w poniedziałek – przyp. red.]. Co tydzień spotykamy się z dyrektorami, aby omawiać kwestie pojawiające się w powiatach. Będę zwracał uwagę na kluczowość natychmiastowych reakcji na pojawiające się zagrożenia i przepływ informacji. Jeśli jakieś działania mogą być podjęte na szczeblu powiatowym, należy je wdrażać, jeśli dotyczą regionu, to decyduje o tym stacja wojewódzka, a jeśli problem dotyczy kraju, to tutaj za działania odpowiedzialny jest Główny Inspektor Sanitarny we współpracy z organami.

Czy dyrektorzy powiatowi wyrazili chęć współpracy z panem?

Kadencja dyrektora powiatowego jest pięcioletnia. Wszyscy zostają na swoich stanowiskach. Nie widzę powodu do zmian i nie będzie tak, jak niektórzy wieścili, że będziemy wyrzucać z pracy. Wszyscy też wyrazili chęć współpracy.

Podobne spotkanie miałem z pracownikami stacji wojewódzkiej, mieliśmy też pierwszą naradę z kierownictwem. Odniosłem wrażenie, że większość jest pozytywnie nastawiona i stacja może, i będzie wykonywać swoje zadania.