Architekci dla mieszkańców: zmienimy dla was miasto [Rozmowa]

Przybywają z najlepszych uczelni i od najlepszych pracodawców. Natalia Jejer, studentka Mackintosh School of Architecture, wraz z krakowskim architektem Bogusławem Barnasiem przedstawiają pomysł, jak odnowić przestrzeń naszego miasta.

Dominik Starzyk: Kto wpadł na ideę odświeżenia okolicy?

Bogusław Barnaś: Natalia przyjechała ze Szkocji i oznajmiła, że chce robić u mnie praktyki, dając mocne ultimatum: „trzy dni na odpowiedź albo wyjeżdżam do Wiednia”. Szczerze mówiąc, zaimponowało mi takie podejście i taka motywacja pracy w BXBstudio, a także jej pewność siebie oraz solidne wykształcenie. Rozpoczęliśmy współpracę. Z czasem wpadliśmy na pomysł, żeby zmienić miasto, zaczynając od najbliższej okolicy. Tak powstała inicjatywa Urban Interventions.

Dlaczego wybraliście drugą stronę Wisły jako pierwszy cel waszej inicjatywy?

BB: Bardzo długo myśleliśmy, którą dzielnicę wybrać. Padło na Podgórze i Zabłocie – okolice, w których mam swoją pracownię oraz uczelnię, gdzie prowadzę zajęcia z projektowania przestrzeni publicznej. Temat zagospodarowania i ładu architektonicznego często poruszam ze studentami.

Natalia Jejer: Znamy problemy okolicy. Każdego dnia widzimy turystów błąkających się w poszukiwaniu drogi do Fabryki Schindlera, czy MOCAK-u. Zamiast siedzieć i rozmawiać w studio, chcemy być kreatywni i działać.

Problem południowej dzielnicy nie leży tylko w samej estetyce, ale również w komunikacji.

BB: Zabłocie ma fantastyczny industrialny charakter. To przestrzeń bardzo artystyczna, lecz jest źle połączona ze Starym Podgórzem. Na szczęście w planie zagospodarowania przestrzennego jest następne przejście przez Wisłę – piesza kładka, która połączy Zabłocie z Grzegórzkami. Warto zaznaczyć, że już sama kładka Bernadka ożywiła drugi brzeg rzeki. Na bulwarach powstaje muzeum Tadeusza Kantora, które jeszcze bardziej ożywi tę część Krakowa. Okolice placu Bohaterów Getta, MOCAK-u i Fabryki Schindlera są bardzo ważne dla miasta, dlatego powinny doskonale się prezentować, tymczasem są zaniedbane. To zła wizytówka dla miasta.

NJ: Uważam, że jeżeli pojawi się lepsze połączenie, to centrum miasta faktycznie przesunie się na południe. Zabłocie owszem, będzie się rozwijać, ale wciąż pozostanie odizolowane od ścisłego centrum i Kazimierza. Dopóki nie powstanie nowa kładka, nie możemy mówić o spójnym mieście. W tej chwili dzielnica gromadzi sporo artystów, słowem – dużo się dzieje. Widać, że industrialny charakter dzielnicy zyskuje wielu zwolenników. Powstaje dużo apartamentów, wielu deweloperów przybywa w te rejony. Samo przejście PKP będzie przekształcone, ale dopiero „w najbliższym, nieokreślonym czasie”.

To brzmi jak wyzwanie architektoniczne.

BB:  To przejście to łącznik pomiędzy dwoma znaczącymi obiektami sztuki współczesnej, MOCAK-iem oraz muzeum Tadeusza Kantora. To łącznik dwóch dzielnic Starego Miasta. Jeśli to przejście nie zostanie w jakiś sposób zaktywizowane, to bariera między mieszkańcami Starego Podgórza i Zabłocia będzie istnieć. Bariera nieprzyjemna i niebezpieczna. To z pewnością wyzwanie dla architekta!

NJ: Przejście to kłopot dla mieszkańców – brakuje przestrzeni, w której można się spotkać.

Co waszą okolicę szpeci najbardziej?

NJ: Z pewnością straszą stare zakłady fabryki Wawel – opuszczony budynek ciągnie się przez całą ulicę Kącik. Kto wybiera się w stronę MOCAK-u, jest skazany na widok rozlatującego się pustostanu. Budynek od kilku lat jest na sprzedaż. Liczymy, że wykorzystamy ten fakt w interwencji. Przykładowo nasz artysta zajmie się elewacją, ale dopóki nie uzyskamy stosownych pozwoleń, nie zrealizujemy pomysłów.

BB: Chcemy zacząć od drobnych rzeczy, a ich kulminacja nastąpi właśnie w krytykowanym przez nas przejściu PKP. Z drugiej strony obiektu mamy zaniedbaną przestrzeń: okolice Fabryki Schindlera. To obszar zdegradowany i zniszczony, a przecież ma potencjał – prezentuje piękne widoki na fort Benedykta, widać również kopiec.

NJ: To przestrzeń publiczna i jednocześnie prywatna. Co gorsze, pozostaje niewykorzystana zarówno przez mieszkańców, jak i przez PKP. Krakowianie już wcześniej deklarowali, że chcieliby przekształcić obszar w mały park, miejsce spotkań. Wprowadzenie mebli ulicznych, instalacji świetlnych i dźwiękowych zaktywizowałoby okolicę, zachęcając mieszkańców do integracji.

To na tym polega zielona linia?

BB: Zgadza się. Nie jesteśmy w stanie zmienić nawierzchni i budynków, bo nie mamy odpowiednich środków, ale możemy stworzyć pewien performance uliczny, rodzaj spektaklu, który tymczasowo nada nowe znaczenie przestrzeni, nową tożsamość. Formy street artu i uliczne meble sprawią, że okolica odżyje.

Koncepcje koncepcjami, ale przejdźmy do konkretów. Co stanie się 26 kwietnia?

NJ: 26 kwietnia działamy na Zabłociu w okolicy przejścia PKP. Odbędzie się pierwsza nasza interwencja, której celem jest rozpoczęcie dialogu pomiędzy nami a mieszkańcami obydwu stron: Zabłocia i Starego Podgórza. Liczymy na zainteresowanie i udział nie tylko mieszkańców, ale także pobliskich instytucji kulturalnych, kreatywnych przedsięwzięć oraz okolicznych przedsiębiorstw.

W waszej działalności nie jesteście sami. Kto was wspomaga?

BB: Liczymy, że zdobędziemy fundusze na zaangażowanie znanego artysty zagranicznego. Ponadto niewątpliwą pomoc niosą uczestnicy naszej grupy. Spotykamy się cyklicznie, aby omówić krakowską urbanistykę. Szukamy rozwiązań i inspiracji. To otwarta grupa pełna pomysłów i sugestii, zrzeszająca studentów architektury. Nasze ostatnie spotkania koncentrowały się głównie wokół omawianych już okolic i sposobów na ich ożywienie. Pomysłów nie brakowało. W tej chwili czekamy na pozwolenia ZIKiT, zarządców fabryki, PKP. Liczymy, że pozwolą nam na realizację naszej inicjatywy.

Skoro pierwszym celem jest przejście PKP, to jakie zmiany planujecie tam wprowadzić?

BB: Niewiele możemy zdradzić, ale jedno jest pewne – chcemy pokazać, że przejście jest nie tylko złem koniecznym, ale społecznie użyteczną i estetyczną przestrzenią. Takie podejście będziemy uzasadniać nie tylko dźwiękiem, światłem i obrazem, ale również społeczeństwem.

Natalio, studiowałaś w Glasgow, czy doświadczenie brytyjskiej szkoły architektury wpłynęło na pomysł Urban Interventions?

NJ: Jesteśmy nastawieni na pozytywne działanie społeczne. Jesteśmy edukowani, że działamy na rzecz społeczeństwa, że w pewnym sensie jesteśmy jego przedstawicielami. Co jest jednak najważniejsze, to że mamy siłę kreowania przestrzeni, z czym wiąże się duża odpowiedzialność.

Zanim trafiłaś do studia BXB, prowadzonego przez Bogusława Barnasia, rozważałaś Wiedeń. Dlaczego wybrałaś Kraków?

NJ: Wydaje mi się, że w Polsce jest wciąż wiele miejsc do zmian. Za granicą pomysły zostały już wykorzystane. Nawet nasza inicjatywa w innych krajach takich jak Dania, Niemcy czy Belgia nie jest czymś szczególnie nowym i szokującym. Kraków to dla mnie duże wyzwanie, a ja nie lubię zbytniej wygody. Inicjatywa Urban Interventions to najlepszy na to dowód.

BB: Można powiedzieć, że Wiedeń jest architektonicznie „dopięty”, natomiast Polska daje ogromne możliwości dla architekta.

Panie Bogusławie, pracował pan w biurach architektonicznych Niemiec i Wielkiej Brytanii. Dlaczego wrócił pan do Krakowa, zamiast korzystać z wygód zachodnich krajów?

BB: To była kwestia patriotyczna i rodzinna. Po prostu chce się wracać. Faktycznie miałem szczęście studiować u boku prof. Julii Bolles Wilson w Niemczech, pracować w Londynie u Normana Fostera, realizować niesamowite projekty w Niemczech, Anglii czy Szkocji, zobaczyć jak powstaje architektura i urbanistyka w najlepszym światowym wydaniu. To niesamowite doświadczenie, które chciałbym wykorzystać pracując w Polsce.