Carioca Snack Bar jest jedynym reprezentantem kuchni brazylijskiej w Krakowie. A przynajmniej było do października, kiedy to odwiedziłam ten malutki lokalik z pozytywną energią i zachłannością kulinarna.
Piszę „zachłannością”, bo jak udało mi się ustalić, zagryzając w między czasie specjały z kuchni pani Izabelli – właścicielki, która razem z synem prowadzi ten lokal – Brazylia to kraj, w którym zakochała się cała rodzina. Czerpią z niej wiadrami; z kultury, obyczajów, ale przede wszystkim smaku i zapachu. Ściany lokalu zdobią zdjęcia z prywatnej kolekcji, na których widać nie tylko piękne widoki, ale również egzotyczne owoce i warzywa.
Gdy tam będziecie, zapytajcie o genezę powstania tego snack baru. Pani Iza i pan Filip zasypią was opowieściami, z których ja wywnioskowałam jedno: żeby zadać sobie tyle trudu, aby prowadzić tak egzotyczną kuchnię, starając się za wszelką cenę utrzymać smak, posiłkując się produktami, które da się wywieźć z Brazylii, szukając zamienników, które nigdy nie oddadzą takiego smaku, jak w samej Brazylii i nie idąc na kompromisy w niektórych daniach (mimo posiadania wielkiej chęci przygotowania ich) – trzeba mieć pasję. Słowo nadużywane w dzisiejszych czasach, słowo, za którym zazwyczaj stoi kolorowy fanpage i nic więcej, tu w Carioca Snack Bar nabiera zupełnie innego znaczenia.
Powiem szczerze, nie znam się na kuchni brazylijskiej. Nie miałam okazji być w tamtym zakątku świata chociaż mogę się pochwalić przeróżnymi podróżami. Wszystko, co jadłam i piłam było dla mnie nowością. Mnie smakowało bardzo! Najbardziej coxinha z krewetkami (7,90 zł) – strasznie sycąca i Hoka wieprzowa (9,90 zł). Kawał ciasta z zapiekanym w środku mięsem. Jak na snack bar przystało, nie spodziewajcie się małej ilości kalorii w daniach chyba, że skosztujecie soku z Acai – 150 ml (4,90 zł). Smak kojarzył mi się z siemieniem lnianym i było wyborne. Piłam bez cukru, ale dowiedziałam się, że w Brazylii wszystkie napoje zalewane są słodzikiem. Miałam okazję go spróbować w soku z owoców Caju, czyli nerkowca. Zdecydowanie wolę wersję niesłodką, ale moja druga połowa pierwszego soku nie była w stanie przełknąć za to drugi, po dosłodzeniu, znikł w trzy sekundy.
Uwieńczeniem była brazylijska trufla. O matko, jakie to jest pyszne! Słodkie, czekoladowe, o konsystencji ziemniaczka cukierniczego – coś genialnego! Co jeszcze zjecie w Carioca? Pastel, Feijoada, Empadinha. Dziwne nazwy? Ha! Bo wszystko w tym miejscu jest właśnie takie. Do próbowania, do odkrywania całkiem nowych smaków i zapachów, do odnalezienia w sobie małego odkrywcy i rozwinięcia horyzontów. Nie bójcie się zapytać! Poznacie historie i skład każdej potrawy zanim ją skosztujecie.
I mogłabym napisać, że lokal jest mały i ma tylko jeden stolik, a siedzenie przy ladzie jest niewygodne. Mogłabym też skrytykować, że pozycji w karcie jest mało, zdjęcie nie mają większego formatu i nie są bardziej podkolorowane. Nie zrobię tego, bo to są jakieś bzdury, które wypowiedziane zabijają ziarenko pasji zasadzone na ulicy Starowiślnej 6. W zamian powiem Wam, idźcie tam i rozkoszujcie się smakiem, energią i rozmową z prawdziwymi pasjonatami kuchni brazylijskiej.
