Do końca 2025 roku wszystkie gminy w Polsce powinny mieć przyjęte plany ogólne, które zastąpią studium. Wiele wskazuje na to, że Kraków nie wyrobi się w tym terminie.
„Istnieje realne ryzyko, iż w Warszawie oraz w Krakowie, zważywszy na dotychczasowe dokonania planistyczne, nie uda się uchwalić planów ogólnych. Oznaczać to może paraliż procesów prowadzących do uzyskiwania pozwoleń na budowę do czasu faktycznego uchwalenia planów ogólnych” – to fragment raportu półrocznego jednej z firm inwestycyjnych.
Ale nie tylko duże firmy powinny być zaniepokojone. Brak planu przy braku studium to faktycznie zablokowanie możliwości działalności inwestycyjnej, również dla zwykłych mieszkańców, którzy chcieliby zbudować np. dom na obszarze, gdzie nie ma planu miejscowego.
Jak idą pracę nad planem ogólnym?
30 czerwca zakończył się etap zbierania wniosków do planu, których łącznie wpłynęło ponad 20 tysięcy. Wrocławianie złożyli ich około 9 tysięcy, w innych miastach, jak np. Poznań ten etap zakończy się 31 października. W stolicy natomiast wnioski można było składać do końca września.
– Wnioski ciągle do nas spływają, ponieważ część z nich była wysyłana pocztą, część zaś mieszkańcy składali w urzędach dzielnic. Na dziś szacujemy, że otrzymaliśmy ich ok. 35 tys., przy czym ta liczba może się ostatecznie zmienić, po dokładnym przeliczeniu i przeanalizowaniu. Warto przy tym zauważyć, że wiele ze złożonych pism z wnioskami zawierało więcej niż jeden postulat – informuje Monika Beuth, rzeczniczka prasowa Urzędu m.st. Warszawy.
– Jesteśmy przekonani, że dopiero finalna liczba wszystkich postulatów pokaże najpełniejszy obraz zainteresowania i zaangażowania mieszkańców procesem powstawania Planu Ogólnego w Warszawie. Zakładamy, że wydarzy się to nie wcześniej niż na przełomie przyszłego roku – dodaje.
Kraków jest w nieco lepszej sytuacji, jeśli chodzi o czas.. – Obecnie trwa szczegółowa analiza zgłoszonych postulatów. Równolegle trwają prace planistyczne związane z opracowaniem planu ogólnego – informuje Emilia Król z biura prasowego krakowskiego magistratu.
Projekt planu z uzasadnieniem, prognozą oddziaływania na środowiskowo i wszystkimi wnioskami, krakowianie zobaczą przed konsultacjami społecznymi. Urząd twierdzi, że odbędzie się to w drugim kwartale przyszłego roku.
To jednak plan optymistyczny. – Wydział Planowania Przestrzennego wskazuje, że mogą nastąpić zmiany w założonym harmonogramie uzależnione od procesu opiniowania i uzgadniania projektu planu ogólnego z instytucjami właściwymi do uzgadniania i opiniowania – mówi Emilia Król.
Radny Grzegorz Stawowy zgadza się z tym wnioskiem. – Największe ryzyko dla terminowego przyjęcia planu, to kwestia uzgodnień. Instytucji zewnętrznych, które opiniują jest ponad 20. Wszystkie gminy w Małopolsce złożą do konserwatora zabytków, Wód Polskich czy Tauronu wnioski w tym samym czasie. Jest ryzyko, że się mogą zapchać – mówi przewodniczący komisji planowania przestrzennego Rady Miasta Krakowa. Drugą sprawą są poprawki radnych, jednak do tego etapu jeszcze jest czas.
Co dla Krakowa oznacza brak planu ogólnego w terminie?
Przede wszystkim wraz z pierwszym wystrzałem korka od szampana w sylwestrową noc 2025 roku, przestanie obowiązywać studium. Ale nie we wszystkich postępowaniach. Nadal będą się na nim opierać sądy administracyjne, a także urzędnicy opracowujący plany miejscowe, które zostały rozpoczęte przed tą datą.
Jak zauważa radny Stawowy nasze miasto jest w stosunkowe dobrej sytuacji, ponieważ ok. 80 proc. powierzchni jest pokryte planami miejscowymi i nie dojdzie do paraliżu w sprawie wydawania pozwoleń na budowę. Zahamowane zostanie wydawanie warunków zabudowy na obszarach, gdzie planów nie ma.
Dla przykładu w Warszawie władze miasta otwarcie mówiły w czerwcu tego roku o groźbie paraliżu inwestycyjnego z uwagi na to, że miasto jest pokryte planami miejscowymi w zaledwie 44 procentach.
Przewodniczący Stawowy wskazuje na jeszcze jedną rzecz: możliwość utracenia finansowania z Krajowego Planu Odbudowy, ponieważ termin rozliczenia mija w połowie 2026 roku. – Myślę, że ustawodawca przedłuży ten termin o pół roku. Zwłaszcza, że dużo małych gmin, które nie mają swoich biur planowania, ma spory problem – dodaje.
Czy plan coś zmieni w kwestii mieszkań?
Członek komisji planowania przestrzennego, Włodzimierz Pietrus uważa, że urząd miasta trochę śpi i nie chodzi tylko o kwestię planu ogólnego. Jego zdaniem wnioski powinny sprawnie zostać rozstrzygnięte, bo wiele powtarza się ze studium.
– Ale to nie termin jest największym problemem, tylko, co z planu wyniknie, a moim zdaniem wyniknie niewiele w kwestii terenów inwestycyjnych pod mieszkania – stwierdza polityk.
– Zastanawia mnie, czy będzie możliwe powiększenie tych terenów. Ich powierzchnia jest ograniczona z uwagi na przelicznik liczby mieszkańców. Zgodnie z tym, co podaje GUS, jest on niekorzystny dla miasta – wskazuje Włodzimierz Pietrus. Mowa tu o oficjalniej liczbie mieszkańców, która wynosi ponad 800 tys., kiedy szacunki mówią o ponad milionie.
– Jest mały margines dobudowania mieszkań według nowego planu ogólnego i to moim zdaniem jest sednem sprawy. Bez zmian przepisów, dyskusja o terminie jest wtórna – stwierdza.