Czy Kraków powinien się wstydzić? O specyfice Krakowa w czasie II wojny światowej

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

- Przecież miasto nie ucierpiało, nie zostało zburzone – to powszechna opinia o Krakowie w czasie II Wojny światowej. Często zarzuca się jego mieszkańcom bierność wobec niemieckiego okupanta. Brak niepodległościowej konspiracji, kolaborację z wrogiem. Padają zarzuty, że w Krakowie, nie wybuchło narodowe powstanie. Że jedynym aktem jego bohaterstwa był nieudany zamach na Wilhelma Koppego, dowódcę SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie. Dokonany zresztą przez warszawiaków z „Parasola”…

Opinie o Krakowie w dobie II wojny światowej są bardzo krzywdzące. Zazwyczaj nie pokrywają się one z faktami. Historycy przekonują bowiem, że w latach 1939-1945 Kraków był najbardziej zaangażowanym polskim miastem – zaraz po Warszawie – w walkę z niemieckim najeźdźcą. Niestety brak fundamentalnej wiedzy, nie tylko wśród przyjezdnych, rodzi wątpliwości. Kilka lat temu w krakowskiej opinii publicznej toczyła się debata o tym, czy w Krakowie warto upamiętnić żołnierzy Armii Krajowej. Chodziło o pomnik, którego sens budowy, wielu – w tym krakowscy urbaniści – poddawało w wątpliwość, powielając przy tym utarte stereotypy. A przecież szereg faktów, życiorysów, relacji z życia organizacji podziemnych, jest dowodem na kuriozalność takiego sporu. Zacznijmy jednak od początku…

Jest 26 października 1939 roku. Hans Frank podejmuje decyzję, że siedzibą Generalnego Gubernatorstwa, nad którym będzie sprawował pieczę, zostanie Kraków. Argumentem, który zaważył na tej decyzji, była liczba ludności. Według danych z 1939 roku, Kraków liczył wówczas około  260 tys. mieszkańców, znacznie mniej niż Warszawa (1,2 mln). Niemcy wiedzieli, że łatwiej będzie sprawować rządy w mniejszym mieście. Pomóc w tym miała im stopniowo nasilająca się germanizacja. Do osiedlania się w Krakowie obywateli III Rzeszy usilnie zachęcał Hans Frank. – Każdy Niemiec, który przybędzie na ten teren, znajdzie tu swoją Ojczyznę – przekonywał.

Pod niemieckim butem

Niemcy bardzo szybko uznali Kraków za swoje miasto. Często w absurdalny sposób narzucali tu ciągłość swojej kultury, z jednej strony zaznaczano elegancki i zadbany charakter miasta, z drugiej – nie brakowało odwołań do czasów plemion germańskich, które miały tak bardzo zaważyć na losach Krakowa. Miało to na celu przedstawienie Krakowa jako miasta odwiecznie niemieckiego, którego Niemcy nie podbijają - a jedynie wracają do panowania nad nim.

Ponieważ Niemców w Krakowie było znacznie więcej niż w innych miastach Generalnego Gubernatorstwa, ich dominacja – dla Polaków objawiająca się często w sposób upokarzający - była bardzo odczuwalna. „Rasa panów” zajęła najlepsze tereny Grodu Kraka: dzielnice zachodnie. Do dziś można zauważyć pozostałości tamtych czasów, jak chociażby gustowne budynki przy ulicy Królewskiej. Dołująca dla Polaków zamieszkujących miasto była również praca dla III Rzeszy. Miasto dynamicznie się rozwijało, kwitło w nim budownictwo, jego mieszkańcom zaś na każdym kroku podkreślano, że pracują na rzecz niemieckiego Krakau, ku chwale znienawidzonego okupanta.

Trudna konspiracja

Działalność polskiego podziemia w takich warunkach była bardzo trudna. Trzeba zaznaczyć, że gdy Kraków został stolicą GG, do miasta zaczęły napływać nie tylko masy szarych niemieckich obywateli; wraz z nimi Hans Frank sprowadził z III Rzeszy potężny aparat państwowy: urzędników, administrację, a co istotne – policję, służby specjalne i wojsko. Jakiekolwiek dążenia konspiracyjno-niepodległościowe były w znacznym stopniu narażone na inwigilację. Jednak konspiratorzy Armii Krajowej z innych części Polski często nie zdawali sobie sprawy z zagrożenia; miejscowi kombatanci z oburzeniem wspominali, że akowcy spoza Krakowa zachowywali się w mieście beztrosko; nie byli świadomi  liczebności sił nieprzyjaciela, o agentach wśród ludności cywilnej nie wspominając.

Analizując specyfikę Krakowa należy zwrócić uwagę na podział miasta – oddzielenie części niemieckiej i polskiej (prof. Andrzej Chwalba wymienia również część ukraińską i żydowską), ułatwiało Niemcom inwigilację, a utrudniało Polakom konspirację.
Trzeba też wspomnieć, że również niemieccy cywile angażowali się w umacnianie wpływów III Rzeszy w Krakowie. – Każdy Niemiec raz w tygodniu chodził na naukę strzelania. Był to obowiązek. Niemieckich cywilów szkolono, jak rozpoznać niebezpieczeństwo ze strony konspiratorów; nieustannie patrzyli ludności polskiej na ręce – mówi Janusz Baster, badacz wojennych losów Krakowa z portalu Kedyw.info. I po chwili dodaje, że choć Kraków był pięciokrotnie mniejszy niż Warszawa, to mieszkało w nim, w stosunku do stolicy, pięciokrotnie więcej Niemców. – Jeżeli w Warszawie podczas akcji dywersyjnej akowcy napotkali na niemieckiego cywila, mogli się ukryć, wtopić w tłum Polaków. W Krakowie nie było takiej możliwości – mówi Baster.

Fakty i mity

Zdaniem Piotra Makuły, kustosza krakowskiego Muzeum Armii Krajowej, należy sprzeciwiać się myśleniu jakoby w Krakowie, podczas II wojny światowej, nie było niepodległościowego podziemia. – W Krakowie wprawdzie nie było tak spektakularnego wydarzenia, jak powstanie warszawskie, ale konspiracja miała tu miejsce. Tylko w innej formie, mniej atrakcyjnej dla przeciętnego odbiorcy, jak np. sabotaż w środkach transportu czy akcje dywersyjne o mniejszej skali – mówi Makuła. Wtóruje mu Janusz Baster: –Konspiracja w Krakowie w niewielkim stopniu polegała na spektakularnych akcjach, zamachach. Miały one jednak miejsce, o czym świadczy chociażby tzw. krakowska triada zamachów. W istocie podziemna aktywność polegała tu na żmudnej konspiracyjnej pracy, opartej m.in. na działalności wywiadowczej – mówi.

W stolicy Generalnego Gubernatorstwa funkcjonowało wiele oddziałów konspiracyjnych. Do najważniejszych zaliczają się: krakowski Kedyw, Batalion „Skała”, zgrupowanie „Żelbet”. Specjalnością krakowskiego podziemia była produkcja broni. - Kraków był jednym z największych w Polsce ośrodków, produkujących granaty i broń maszynową – mówi Piotr Makuła.

Nie można również zapominać o zasługach konspiracji cywilnej - o podziemiu teatralnym, artystycznym, tajnym nauczaniu (ponad 1500 studentów podziemnego Uniwersytetu Jagiellońskiego), a także o bohaterstwie wielu krakowian ratujących Żydów.

Skąd zatem biorą się sugestie, że Kraków nie uczestniczył w polskim ruchu oporu? – Po upadku powstania warszawskiego do Krakowa przyjeżdżało wiele osób, które mówiły: „myśmy walczyli - a wy nie, nam zburzono miasto -  wam nie” - zaznacza Janusz Baster. Takie myślenie wpisuje się w ramy niechęci komunistów do Krakowa, dla których był on utożsamieniem „starego porządku”. Dlatego też po II wojnie światowej zabronione były publikacje dotyczące konspiracji antyniemieckiej w Grodzie Kraka.

Czy jako krakowianie jesteśmy świadomi, że również w naszym mieście walczyli bohaterowie pokroju „Zośki” i „Alka”? Czy możliwe jest odmitologizowanie niechlubnych opinii o krakowskiej konspiracji? Zdaniem Janusza Bastera jest to konieczne: – Jestem przeciwnikiem porównywania, w których częściach Polski konspiracja działała lepiej. Konspiracja w Krakowie działała na miarę wielkości i sytuacji tego miasta. Niedobrze jest, że legenda walczącej Warszawy powoduje pomijanie wysiłku i dokonań innych.    

Autor: Piotr Juchowski