Dom Perignon i pensja jako łapówki? Była wiceprezydent nie trafi do aresztu

fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Sąd okręgowy utrzymał postanowienie sądu I instancji w sprawie niezastosowania aresztu tymczasowego wobec Katarzyny Ś. Prawnik byłej wiceprezydent podkreśla, że wniosek ten był od samego początku bezzasadny.

19 stycznia Sąd Okręgowy w Krakowie rozpoznał zażalenie Prokuratury Regionalnej na postanowienie sądu I instancji w sprawie niezastosowania aresztu tymczasowego dla Katarzyny Ś. Była wiceprezydent Krakowa ds. edukacji usłyszała zarzuty korupcyjne w związku ze sprawą wyłudzeń dotacji przez prowadzących sieć szkół i przedszkoli „Pod Magnolią”.

Sędzia uznała, że areszt to wyjątkowy środek zapobiegawczy, który powinien być stosowany, gdy dowody w dużym stopniu upodabniają fakt dokonania przestępstwa oraz gdy jest to niezbędne do zabezpieczenia postępowania.

Katarzyna Ś., złożyła obszerne wyjaśnienia i zdaniem sądu nie ma obaw, aby miała mataczyć w tej sprawie. Sąd uznał, że od czasu popełnienia zarzucanych czynów minęło wiele czasu, wszystkie dowody są zebrane i zabezpieczone, odbyła się również konfrontacja podejrzanej z osobami zawiadamiającymi o przestępstwie.

Sąd podkreślił, że podejrzana wiedzie ustabilizowane życie zawodowe i rodzinne oraz że jest niekarana.

Dwa szampany i pensja

Prokurator z krakowskiej prokuratury regionalnej Marek Sosnowski powiedział, że szanuje rozstrzygnięcie sądu i nadal będzie prowadził postępowanie. – Sąd uznał też, że dowody są odpowiednie do postawionych zarzutów – stwierdził prok. Sosnowski.

Adwokat Katarzyny Ś., mecenas Maciej Lis, podkreślił, że od początku wniosek o areszt był bezzasadny. Adwokat zdradził, że w zarzutach pojawiły się dwie butelki szampana Dom Perignion i 210 tys. zł, ale nie jako gotówka, a pensja, którą Katarzyna Ś. pobierała, pracując w podmiocie należącym do zawiadamiających.

– Pensja miała być ukrytą formą łapówki. Moja klientka się do tego nie przyznaje, podobnie jak do przyjęcia szampana. Co więcej, część pieniędzy, o których mowa, była zasądzona przez sąd pracy i było badane, czy faktycznie należy się jako pensja, gdy została zatrudniona już po tym, jak przestała pełnić funkcje publiczne – powiedział Maciej Lis.