Droga zabawa w prowadzenie sklepu przez miejską spółkę. Zapłacimy za to z podatków

Kraków Story w Pawilonie Wyspiańskiego fot. PS

Złote pierożki za 95 złotych, kubki za 60 złotych, kimona za prawie dwa tysiące złotych – to tylko część oferty Kraków Story. Punkt, który prowadzi miejska spółka Kraków5020, ma tylko w tym roku kosztować prawie milion złotych.

W połowie grudnia zeszłego roku w Pawilonie Wyspiańskiego na rogu ulicy Grodzkiej i placu Wszystkich Świętych zaczął funkcjonować punkt prowadzony przez miejską spółkę Kraków5020. Oprócz sklepu Kraków Story działa tam także punkt informacji turystycznej. Obiekt nie cieszy się specjalnym zainteresowaniem (dziennie średnio korzysta z niego ponad 50 osób), a od początku działalności odwiedziło go zaledwie pięć tysięcy osób.

Sklep czy nie sklep?

– Nigdy do końca nie jestem zadowolona ze swoich działań. W tym miejscu bardzo dużo rzeczy jest do poprawy. Na parterze musimy stworzyć coś, co przyciągnie naszych gości, bo celowo nie nazywam ich klientami – mówi prezeska spółki Izabela Błaszczyk. Podczas rozmowy wielokrotnie powtarza, że Kraków Story nie jest sklepem. – Wychodzimy naprzeciw naszym gościom i dlatego mogą tam zakupić produkty, które są tworzone przez ludzi związanych z Małopolską, w tym Krakowem – dodaje.

Michał Drewnicki, wiceprzewodniczący rady miasta z Prawa i Sprawiedliwości nie dziwi się, że szefowa komunalnej firmy nie chce używać słowa „sklep”. – To trochę mydlenie oczu, bo całość wygląda jak sklep niecieszący się zbyt dużą popularnością. Wydaje mi się, że zadaniem miasta nie jest prowadzenie punktów handlowych, ale tym zapewne zajmą się odpowiednie organy kontrolne Unii Europejskiej. O pewnych zastrzeżeniach mogliśmy już przeczytać też w piśmie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta – twierdzi.

Innego zdania jest Izabela Błaszczyk. – Miasto powinno prowadzić takie miejsca. Nie zapominajmy, że funkcjonuje tam punkt informacji turystycznej. Nie tylko powinniśmy prowadzić sprzedaż wycieczek, informować o tym, co dzieje się w mieście, ale również promować Kraków za pomocą ludzi, którzy tworzą w naszym regionie – zaznacza.

Tajemnica handlowa

Od dnia otwarcia (19 grudnia) do 20 marca w Kraków Story sprzedano 626 sztuk różnego rodzaju przedmiotów (spółka zasłaniając się tajemnicą handlową nie chce podać wysokości obrotów), od najprostszych pamiątek, przez książki, elementy dekoracyjne i użytkowe, po biżuterię i odzież. Najwyższy paragon wystawiony został na kwotę 1970 złotych, ale przeciętnie każdy kupujący w sklepie zostawia 50 złotych. Tak wysoki rachunek otrzymała osoba, która w pierwszym tygodniu działalności punktu zakupiła kimono Antoniny Kondrat.

W sklepie nie tylko można kupić kimono, skarpetki, berety czy chusty, ale także grafiki, soki, kubki czy dekoracyjnego złotego pierożka. – 200 metrów dalej na Rynku Głównym jest luksusowy sklep Vitkac i tam można sprzedawać przedmioty za takie ceny. Prowadzenie tego punktu to zabawa dla bogaczy za nasze pieniądze. Podróżując po świecie podobne sklepy widziałem w drogich hotelach, a nie w miejskich obiektach przy ulicy – komentuje Mateusz Jaśko, prowadzący facebookową stronę „Co jest nie tak z Krakowem”.

Złoty pierożek i kubki

Zwraca uwagę, że jeszcze kilka miesięcy temu złotego pierożka można było kupić za 45 złotych, a teraz – jak wzięli się za sprzedaż pracownicy miejskiej firmy – cena wynosi 95 złotych. Aga Kozak, która w Kraków Story odpowiada za ogólny program i sekcję lifestyle, tłumaczy, że pierogi bardzo kojarzą się z polską kuchnią. – Część turystów traktuje to jako sympatyczną pamiątkę, która w nietuzinkowy sposób nawiązuje do polskiej tradycji – wyjaśnia.

W sklepie nabyć można również kubki produkowane przez firmę Mikołaja Długosza „Mamsam”. Pojawiły się zastrzeżenia, że za wyjątkiem designerskich napisów nie mają nic wspólnego z Krakowem. Formalnie siedziba działalności gospodarczej zarejestrowana jest przy ulicy Belwederskiej w Warszawie. W ofercie firmy można znaleźć kubki nawiązujące do stołecznych dzielnic czy krytykujące obecną partię rządzącą. – Mikołaj Długosz cztery lata temu wybrał Kraków i wyprowadził się z Warszawy. Dziś tworzy w naszym mieście – ucina Izabela Błaszczyk.

Znajomi



Jednym z pojawiających się zarzutów jest fakt, że prezeska miejskiej spółki na kuratorów Kraków Story miała zatrudnić swoich znajomych. Izabela Błaszczyk nie odżegnuje się od wcześniejszych znajomości. Przyznaje, że przed startem projektu nie znała się tylko z Filipem Bartelakiem, który w Pawilonie Wyspiańskiego sprzedaje swoją kawę. – Byłabym zaszczycona, gdyby znaleźli się w gronie moich przyjaciół – podkreśla.

Koszty utrzymania obiektu w 2023 roku mają wynieść ponad 814 tys. złotych. Filip Szatanik, rzecznik prasowy spółki mówi, że trzeba pamiętać, że pawilon pełni też funkcję punktu informacji turystycznej. – Spółka zobligowana jest do jego utrzymania i ponoszenia związanych z tym kosztów, nawet gdyby nie prowadziła tam żadnej działalności – tłumaczy.

W Pawilonie Wyspiańskiego na etatach zatrudnionych jest czterech pracowników zajmujących się sprzedażą i informacją turystyczną. – Biorąc pod uwagę ośmiogodzinne zmiany oraz fakt, że budynek otwarty jest od poniedziałku do niedzieli, jest to minimalna liczba osób potrzebna do zapewnienia ciągłości pracy – wyjaśnia Szatanik.

Gdy w piątek odwiedzieliśmy miejsce, by sprawdzić sklep i sprzedawane produkty, minęliśmy grupkę polskich turystów, którzy wyszli z pawilonu. – Ładne wnętrze, ale zmarnowany potencjał – w taki sposób trójka osób skomentowała swoją piątkową wizytę w Kraków Story.

News will be here