– Pan prezydent mówił, że dobrze byłoby mieć program – ale trudno nazywać ten projekt telewizją – mówi w rozmowie z LoveKraków.pl Izabela Błaszczyk, prezeska spółki Kraków5020.
Patryk Salamon, LoveKraków.pl: Do kogo kieruje Pani telewizję?
Izabela Błaszczyk, prezeska spółki Kraków 5020: Spółka nie prowadzi telewizji.
Tylko sformułowania „telewizja” używa publicznie prezydent Jacek Majchrowski.
Mnie też się tak zdarzy powiedzieć. Jesteśmy przedstawicielami pokolenia, które, jeśli widzi na ekranie monitora informację w formie wideo, to mówi o telewizji. Play Kraków jest platformą multimedialną.
W takim razie zapytam, do kogo kierowany jest program Hello Kraków?
Hello Kraków to tylko część działań spółki, nasza strategia rozwoju obejmuje także inne projekty. Dla nas kluczową grupą docelową są mieszkańcy, którzy – jak wynika z wielu badań – przyciągają do miasta turystów oraz klientów biznesowych.
Czyli prostym językiem można powiedzieć, że projekt jest skierowany do turystów i osób z zewnątrz?
Do mieszkańców, a poprzez nich do turystów. Chcemy pokazać atrakcyjność i różnorodność Krakowa przez ludzi, którzy tworzą to miasto. Dlatego zachęcamy krakowian, aby korzystali z platformy, zgłaszali się do nas. Każdego, kto się do nas zgłosi, chętnie pokażemy w programie. Przez to budujemy wizerunek miasta i w ten sposób zachęcamy turystów.
W jaki sposób turystów np. z Warszawy można zachęcić do przyjazdu materiałem o tym, że dyrektorka VIII Liceum Ogólnokształcącego została zawieszona?
To jest część newsowa, kierowana do mieszkańców. Zastanawiamy się, czy powinna zostać. Formuła programu nie jest raz na zawsze zapisana. Program Hello Kraków cały czas się zmienia.
Ale czy on dobrze wygląda?
Nie oceniam, czy wygląda dobrze albo źle. Szukam formuły, która będzie najlepsza. Program działa dwa miesiące, a mamy milion odtworzeń materiałów przygotowanych przez redakcję.
To łącznie z wyświetleniami filmików na TikToku, YouTubie, Twitterze, Facebooku i stronie?
Tak. Proszę pamiętać, że program dostępny jest nie tylko na naszej platformie.
Ile miesięcznie kosztuje utrzymanie redakcji?
Miesięcznie etaty to ok. 100 tys. złotych, a koszty produkcyjne ok. 250 tys. złotych. W ubiegłym roku redakcja, platforma Play Kraków oraz studio hybrydowe kosztowały ok. pięć milionów złotych plus dwa miliony złotych kosztów osobowych. Informacje, które były podawane przez media, że projekt kosztuje kilkadziesiąt milionów, były nieprawdziwe.
Mówimy o wydatkach bieżących?
O wszystkich.
Kiedy otrzymała Pani polecenie od prezydenta, że ma stworzyć telewizję? Kto od początku wiedział o tym projekcie oprócz Pani, prezydenta i prezesa wodociągów?
Nie dostałam polecenia. Podejmując decyzję w sprawie powołania spółki analizowaliśmy, jak działają w innych miejscowościach, również na świecie podmioty zajmujące się marketingiem miast. Stąd narodził się pomysł, aby stworzyć platformę multimedialną o mieście. Pomysł jej powstania powstał w KBF, spółka po przejęciu zdecydowała się na rozwój platformy o część redakcyjną i program live.
Prezydent nie powiedział, że trzeba stworzyć telewizję?
Pan prezydent mówił, że dobrze byłoby mieć program – ale trudno nazywać ten projekt telewizją.
Ktoś tu chyba kłamie. Prezydent Jacek Majchrowski w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział, że to on zdecydował o powstaniu telewizji.
Ciągle nie uważam, że robimy telewizję. Pan prezydent powiedział, że jeśli mamy platformę Play Kraków, dysponujemy studiem hybrydowym, to naturalną rzeczą jest wykorzystanie tego studia. Trudno nie zgodzić się z prezydentem.
Jest Pani zaskoczona tym, że radni twierdzą dziś, że w momencie powoływania spółki nie wiedzieli, że będziecie tworzyć materiały newsowe? W listopadzie 2021 wprost o tym Pani mówiła podczas sesji.
Nie mam żadnych pretensji do radnych. Wtedy naprawdę nie wiedziałam, jak ta platforma będzie wyglądać, ale byłam pewna, że będzie się rozwijać. Uważam, że mamy super narzędzie do promocji marki miejskiej.
Pani, jako prywatna osoba, podjęłaby decyzję o stworzeniu takiej telewizji?
Pan redaktor prowadzi wywiad z prywatną osobą czy prezesem spółki?
Na chwilę oderwijmy się od spraw służbowych.
Zgadzam się z wizją platformy, którą stworzyliśmy. Nie ma tak, że jako prezes się zgadzam, a prywatnie twierdzę, że jest to projekt pozbawiony sensu. Możemy dyskutować i zastanawiać się, czy rozwija się to w dobrym kierunku.
Platforma stała się już Netflixem? Celowo nawiązuje do Pani wypowiedzi, że „Stajemy w konkury z największymi platformami streamingowymi”.
Cieszę się, że zadał pan to pytanie. Proszę mi powiedzieć, kiedy ta wypowiedź się pojawiła?
We wrześniu 2020 roku.
Dobrze, że pan tak skrupulatnie to pamięta. Wtedy nie było mowy, że powstanie spółka i pojawi się szansa na rozwój portalu multimedialnego. Ta wypowiedź została nagrana, gdy otrzymaliśmy nagrodę za najlepszą platformę kulturalną. Nie powiedziałam, że będziemy Netflixem.
Jak został rozpatrzony państwa wniosek o dofinansowanie telewizji z budżetu Stanów Zjednoczonych?
Nie dostaliśmy pieniędzy.
Dlaczego?
Chcieliśmy otrzymać informację, dlaczego tak się stało, ale nie jest to takie proste. W momencie jak składaliśmy wniosek, a robiliśmy to przy wsparciu renomowanej kancelarii prawnej, która – od razu muszę to zaznaczyć – nie otrzymała wynagrodzenia, wiedzieliśmy, że może być ciężko. Formalnie spółka nie miała doświadczenia w zdobywaniu zewnętrznych środków, dlatego podaliśmy moją osobistą praktykę.
We wniosku zadeklarowaliście, że jesteście niezależnym medium?
Nie.
Jednak przedstawiciele spółki oficjalnie mówili, że pieniądze miałyby pójść na „rozwój niezależnych mediów”.
To są pieniądze przeznaczone na niezależne media. My o tym mówiliśmy we wniosku. Ale ja nie traktuję naszego projektu jako telewizję tylko medium promocyjne. Zostaliśmy stworzeni do promocji miasta m.in. za pomocą Centrum Kongresowego ICE Kraków.
Przejdźmy już do centrum kongresowego. W listopadzie 2021 roku zapowiadała Pani, że to może być swoiste perpetuum mobile. Obiekt miał na siebie zarabiać i z budżetu miasta nawet złotówka miała nie iść na jego funkcjonowanie.
Nie powiedziałam tak.
Może rzeczywiście źle zrozumiałem Pani wypowiedź z 3 listopada 2021 roku, że „Wprowadzenie niniejszej regulacji jest bez wpływu na dochody miasta, bez wpływu na wydatki miasta, nie wymaga zwiększenia zatrudnienia do obsługi realizacji zadań…”
W momencie tworzenia spółki powiedziałam wyraźnie – nie mając świadomości kryzysu, wojny oraz inflacji – ile kosztuje utrzymanie obiektu. Poszczególne lata zamykaliśmy zazwyczaj na poziomie kosztów od 10 do 11 mln złotych. Wtedy widzieliśmy kalendarz wydarzeń i wiedzieliśmy – jako KBF – że współorganizujemy imprezy, których tak naprawdę nie musieliśmy robić, przez co nie mogliśmy komercyjnie wynajmować obiektu i zarabiać.
Jaki był plan finansowy?
Planowaliśmy przychody na poziomie ok. 13 mln złotych, koszty podobnie do lat poprzednich. Byłam przekonana, że obiekt zarobi na siebie. Na ten rok planujemy zyskać już 13 mln złotych.
Przy kosztach na poziomie?
Sytuacja po wojnie zmieniła się diametralnie. Koszty szacujemy na 24,4 mln złotych. Na to składa się m.in. sprzątanie, ochrona, energia cieplna i elektryczna. W sumie mamy wzrost kosztów na poziomie 100 procent.
Czyli w centrum kongresowym mamy stuprocentową inflację.
(śmiech) Usługi dla centrum kongresowego wzrosły o 100 procent. Gdyby były na podobnych poziomie, co w latach ubiegłych, to bylibyśmy na plusie ok. dwa miliony złotych.
Powątpiewam, bo centrum w zeszłym roku miało przychody na poziomie 9,5 mln złotych, a to jeden z najgorszych wyników w ostatnich latach.
Od stycznia do sierpnia KBF miał 4,5 mln przychodów, a od września do końca roku zyskaliśmy jako spółka 5 mln złotych. Nie miałam wpływu na to, jak centrum było zarządzane w pierwszym okresie, ale to był trudny rok związany z wojną.
Nie chce mi się w to wierzyć. Cały czas Pani mówi, że centrum było skomercjalizowane wiele lat do przodu, więc to Pani jako dyrektorka KBF podpisywała te umowy.
Proszę pamiętać, że był to rok odbudowy po covidzie, dwóch latach lockdownu, mocno ograniczonej działalności eventowej i konferencyjnej. Wojna spowodowała, że w pierwszych miesiącach roku partnerzy wycofywali się z projektów.
To jak spółka, która ma dbać o wizerunek miasta, chce poprawić swój wizerunek?
Wiemy, jakie błędy popełniliśmy, jakich czynników zewnętrznych nie wzięliśmy pod uwagę. Pracujemy nad zmianą postrzegania spółki, to długa droga.
Obciążeniem wizerunkowym spółki jest telewizja internetowa, więc może trzeba podjąć jakieś decyzje w tym temacie?
A kogo to jest decyzja?
Prezydenta.
To musi Pan pytać o to prezydenta.
Jednak to zarząd spółki też podejmuje decyzje.
Absolutnie możemy to zrobić. Ale nie możemy zlikwidować telewizji, której nie ma.
To już wchodzimy w semantykę, więc zapytam inaczej: czy zarząd spółki zlikwiduje program Hello Kraków?
Play Kraków to platforma, która będzie się rozwijać. Program Hello Kraków, który jest jednym z jej elementów, na pewno będzie się zmieniał. Widzę dużo dobrych stron programu, ale dostrzegam również te słabe.
To jakie to są słabe strony?
Pozwoli pan, że będę nad nimi sama pracować.
Wrócę jeszcze do tematu wizerunku spółki. Co należy poprawić?
Gdybym tylko miała łatwą odpowiedź.
Jednak jakąś musi Pani mieć.
Ciąży na nas mit, że w mieście są dwie miejskie telewizje.
To nie mit, a fakt.
Uważam, jako była szefowa biura prasowego Andrzeja Gołasia i Jacka Majchrowskiego, że magistrat ma prawo posiadać narzędzia do komunikacji z mieszkańcami za pomocą wideo. Pokazywać to, co nie mieści się w formule mediów tradycyjnych.
Tak, oczywiście, ale w Krakowie mamy dwa takie narzędzia do komunikacji z mieszkańcami za pomocą wideo.
Zakres komunikacji o tym, co dzieje się w Krakowie, na Hello Kraków jest zdecydowanie szerszy. Będziemy odchodzić od prezentowania newsów z miasta.
Jednak przebija się absurdalny obraz, że na jednym wydarzeniu pojawiają się dwie kamery i dwa mikrofony miasta: telewizji magistrackiej i telewizji miejskiej spółki.
To jest naganne.
Skoro to jest naganne, to co trzeba zrobić?
To pytanie nie jest do mnie.
Do prezydenta?
Nie odpowiadam za to, co robi telewizja w mieście. Odpowiadam za spółkę, proponowałam współpracę miejskiej telewizji – bez odpowiedzi. Nie jesteśmy żadną tubą, chyba że mieszkańców, bo tak to chcę rozumieć.
W mediach społecznościowych dość mocno przebijają się jednak obrazki z państwa telewizji, że prezydent Majchrowski na święta lubi i grzybową, i barszcz czerwony.
Co miesiąc mamy w programie około 150 gości – lokalnych przedsiębiorców, twórców, ludzi z NGO, a wyciąga się rozmowę z prezydentem. Kraków ma prezydenta i jest nim prof. Jacek Majchrowski. Jeśli zbliżają się święta, to wypada zaprosić kogoś, kto jest szefem miasta. Według mnie nie jest to niestosowne.
Ani razu nie powiedziałem, że nie jest to niestosowne. Przywołałem wycinek, który przebił się do społeczeństwa.
Jest miło, kiedy prezydent – obojętnie, czy jest to Jacek Majchrowski czy ktoś inny – składa życzenia mieszkańcom. Przypomnę, że na wielokrotnie dłuższych wywiadach był u nas prezydent Andrzej Duda. Czy w takim razie jesteśmy tubą Andrzeja Dudy?
Muszę zmienić temat, aby trochę złagodzić nastrój. Jaki cel ma powołanie Kraków Story?
Z KBF-u przejęliśmy dziewięć punktów informacji turystycznej, które do tej pory zajmowały się sprzedawaniem pamiątek. Doszliśmy do wniosku, że powinniśmy mocniej czerpać z lokalnych produktów i jeśli turysta już pojawia się w naszym mieście, to powinien mieć do czynienia z autentycznym Krakowem, a nie – przepraszam za sformułowanie – chińszczyzną. Te punkty mają być przesiąknięte Krakowem: można tam nabyć ceramikę produkowaną w naszym mieście, kupić perfumy tworzone przez krakowskiego rzemieślnika czy zabrać plakat wymyślony przez krakowskiego artystę. W Kraków Story organizujemy warsztaty dla mieszkańców, prowadzone przez naszych lokalnych twórców. Będziemy także rozwijać ten projekt, prezentując ludzi tworzących Kraków – w Pawilonie Wyspiańskiego, w naszych mediach społecznościowych.
Udało się ożywić Pawilon Wyspiańskiego?
Ten pawilon żyje dzięki Kraków Story, warsztatom. Został oddany mieszkańcom.
Nie ma tutaj powielenia zadań z KBF-em?
Nie ma.
To dlaczego KBF w swoim statucie dalej ma wpisane prowadzenie punktów informacji turystycznej?
Myślę, że KBF będzie zmieniał swój statut. Od 1 listopada spółka, zgodnie z umową wykonawczą, zarządza siecią informacji turystycznej.
Ile w tym roku chciałaby Pani otrzymać pieniędzy z budżetu miasta na działanie spółki?
30 milionów. Na tegoroczne zadana mamy także 15 mln, przekazane przez gminę już w grudniu.
Skąd więc pozyskać 30 mln złotych?
Jeśli spółka nie otrzyma tych pieniędzy, nie będzie mogła realizować zadań zleconych nam przez gminę.
Jakie to będą zadania?
Będziemy decydować na bieżąco.