„Absolutnie kontrowersyjną i skandaliczną kwestią całej sprawy metra jest to, w jaki sposób jest ona komunikowana”. Pytamy miejskich radnych o zamieszanie wokół kształtu i przebiegu bezkolizyjnego transportu w Krakowie.
We wtorek opublikowaliśmy tekst, w którym formułowane wcześniej zapowiedzi dotyczące metra skonfrontowaliśmy z ustaleniami dotyczącymi kształtu inwestycji. Wynika z nich m.in., że w pierwszej kolejności miałaby powstać podziemna linia tramwajowa, która w przyszłości mogłaby zostać przystosowana do obsługi innego rodzaju pojazdów. Z kolei według aktualnej wersji dokumentacji – wbrew niedawnemu komunikatowi miasta – stacja w centrum nadal jest zlokalizowana w rejonie parku Szymborskiej, a nie Teatru Bagatela. Całość tekstu można znaleźć tutaj:
Jakie metro powinno powstać w Krakowie? Czy przywiązywać się do znanych form, czy pozwolić na stworzenie pośredniego rozwiązania? I jak wyglądają dotychczasowe działania nowych władz miasta w tej sprawie? O opinię zapytaliśmy radnych z różnych klubów.
Kuriozalny pomysł
Radny Michał Drewnicki z klubu PiS stoi na stanowisku, że Kraków potrzebuje metra w tradycyjnym rozumieniu. – Zaskakujące jest to, że co innego słyszymy od prezydenta i jego współpracowników, a co innego widzimy w dokumentach, w których nie dokonano żadnych zmian od czasów prezydenta Majchrowskiego – komentuje. – Liczę na to, że prezydent Miszalski jednoznacznie odpowie na pytanie, czy miasto chce od razu wybudować metro, czy najpierw planuje linię tramwajową.
– Jeśli miałoby być tak, że najpierw powstanie linia tramwajowa, którą następnie trzeba będzie przebudować, to mamy do czynienia z kuriozalnym pomysłem – ocenia radny. Jego zdaniem, zbudowanie tunelu dla tramwajów pod centrum miasta rozwiązałoby problem przepustowości sieci tramwajowej w rejonie Plant, ale nie rozwiązałoby innych problemów komunikacyjnych w mieście, a tramwaj kursujący tą trasą nie stałby się wystarczająco atrakcyjną alternatywą dla samochodu. – Z Nowej Huty już teraz można dostać się tramwajem do centrum. To nie byłaby nowa jakość, jaką byłoby metro – stwierdza.
Radny Drewnicki zwraca uwagę, że nie jest nowością, iż dokumentacja dotycząca inwestycji została przez obecne władze miasta „odziedziczona” po poprzednikach. Podkreśla jednak przy tym, że wszelkie deklaracje, jak choćby te dotyczące lokalizacji stacji w centrum miasta, muszą mieć pokrycie w dokumentacji. – Pytanie, czy sam prezydent wiedział, co jest w dokumentach. Mam nadzieję, że to wszystko uda się rozwiązać i komunikat miasta będzie jednoznaczny – podsumowuje.
Niech zdecydują eksperci
Inaczej na sprawę patrzy radna Aleksandra Owca z klubu Kraków dla Mieszkańców. W jej ocenie to nie politycy powinni określać parametry takiej inwestycji. – Nie ma powodów, dla których to powinna być decyzja polityczna. Metro było mocnym tematem w kampanii, ale to, jakie techniczne rozwiązania zostaną zastosowane, powinno być przede wszystkim decyzją ekspertów, a nie polityków – podkreśla radna.
– Absolutnie kontrowersyjną i skandaliczną kwestią całej sprawy metra jest to, w jaki sposób jest ona komunikowana – stwierdza radna. Zwraca uwagę, że już po wyborach, w ramach informacji prezydenta podczas sesji rady miasta, radni otrzymali informację, że będzie budowane metro. Tymczasem wszystkie dalsze kroki pokazują coś innego.
Jak mówi, już informacja o wyłączeniu się prezydenta z wydawania decyzji środowiskowej ze względu na własność nieruchomości, była klarownym sygnałem, że budowana będzie linia tramwajowa, a nie metro. – Właściwym organem do wydania decyzji środowiskowej dla metra jest Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Dlatego od razu zwróciłam się z pytaniem o to, jaka to właściwie jest inwestycja i wiemy już z odpowiedzi, choć wciąż nieopublikowanej, że nie zostały wprowadzone żadne istotne zmiany. Wiemy, że w 2023 roku zdecydowano o poszerzeniu tuneli i że przebieg linii to efekt konsultacji, których wynik został opublikowany na początku tego roku, czyli jeszcze za czasów prezydenta Majchrowskiego. Więc cała komunikacja miasta w tej sprawie to nie jest jakiś błąd czy niedopatrzenie, tylko to jest systemowe okłamywanie obywateli. Nie można mówić, że podjęliśmy decyzję, że zrobimy coś co sobie wymyśliliśmy, a tymczasem jest to przemalowywanie tego, co zdecydowała już administracja Jacka Majchrowskiego – stwierdza Aleksandra Owca. – Będę na pewno tę sprawę monitorowała, żeby wyłapywać te nieścisłości. Jesteśmy w takiej sytuacji, że najwyraźniej musimy bardzo uważnie patrzeć prezydentowi na ręce.
Wiemy, że nic nie wiemy
Radny Piotr Moskała z Koalicji Obywatelskiej również jest zdania, że radni nie otrzymali pełnej informacji co do inwestycji, stąd muszą się opierać na doniesieniach mediów. Zwraca uwagę, że na terenie dzielnicy Prądnik Czerwony trasa zapowiadanego metra pokrywa się z trasą linii tramwajowej. – W mojej opinii na tym odcinku z ciężkim metrem byłby bardzo duży problem. Jakie miałyby być tory pomiędzy rondem Młyńskim a rondem Barei? Nie da się zrobić trochę tak a trochę tak. Podejrzewam, że będzie to – może wielkogabarytowy, ale jednak – tabor tramwajowy – komentuje radny.
– Przekaz jest niejednoznaczny. Zakładam, że jeśli powstała specjalna grupa do spraw metra, to oni ostatecznie nam to określą. Póki co cierpliwie czekamy, ale będziemy oczekiwać konkretów, bo to ma kluczowe znaczenie. Ciężkie metro ma stacje relatywnie rzadziej, a w przypadku linii tramwajowej można ich utworzyć więcej. Nie wiemy wiele więcej niż wiedzieliśmy wcześniej, dlatego poproszę przewodniczącego komisji infrastruktury, żebyśmy to jednoznacznie wyjaśnili. Bo dziś wiadomo, że nic nie wiadomo – stwierdza radny. Jak mówi, chciałby te informacje usłyszeć nie tyle od prezydenta, co od ekspertów, którzy zajmują się tą tematyką.
Pytany o ustalenia dotyczące lokalizacji stacji przy Teatrze Bagatela lub przy parku Szymborskiej, radny Moskała wraca do deklaracji padających w minionej kadencji. – Zbyt dużo obietnic padło ze strony pana prezydenta Kuliga, bo już chyba nie miał wiele do stracenia, a teraz nowy prezydent musi mierzyć się z nieswoimi obietnicami – komentuje Piotr Moskała.