Po latach nieobecności wracają maszyny do gier oparte na odbijaniu specjalnymi łapkami metalowych kulek. Flippery, bo o nich mowa, trafiają także do krakowskich lokali. Co więcej w jednym jest ich naprawdę mnóstwo!
Dla wielu młodych ludzi idea grania na urządzeniu bez padów, joysticków czy klawiatury i myszki jest wręcz niewyobrażalna. Gdy do tego dodamy stanie przed zakrytym szybą automatem i naciskanie przycisków odpowiedzialnych za poruszanie małych łapek, będącymi naszym sterownikami w tej grze, niektórym przed oczami pojawią się obrazki z epoki kamienia łupanego.
Tymczasem powszechne kiedyś flippery zaczynają przeżywać drugą młodość i coraz częściej stają się nie tylko fantazyjnym meblem w domach, ale także wyposażeniem pubów, barów i innych lokali. Charakterystyczne odgłosy i dźwięki, zwłaszcza pracujących łapek, są coraz głośniejsze również w Krakowie.
Polskie korzenie łapek
W lutym 2012 r. w Chicago zmarł prawdziwy ojciec flipperów. Znany wśród Polaków jako Szczepan, Steve Kordek, amerykański stulatek polskiego pochodzenia, szczęśliwie dożył powrotu do łask własnego dziecka. Choć może dziś powinniśmy mówić o prawdziwej reinkarnacji, bo współczesne maszyny, choć mają podobne działanie, wyglądają inaczej niż te sprzed niemal 70 lat. I choć flippery Kordka nie były pierwszymi urządzeniami typu pinball - jak się zwie oryginalnie ta gra - to innowacje Amerykanina o polskim pochodzeniu nadały grze sens i zdobyły serca młodzieży i dorosłych na całym świecie. Mowa tu rzecz jasna o charakterystycznych „łapkach” zainstalowanych we flipperach (minimum para w środku dolnej części pola gry maszyny, maksymalnie nawet osiem, służących do trafiania kulkami w punktowane miejsca na polu gry).
Wcześniej flippery przybierały różne formy z początku zbliżone do mniej poważnej, zabawowej odmiany bilardu zwanej bagatelą, z której się wywodzi. Pod koniec XIX wieku stół postanowiono postawić pod lekkim kątem, a zamiast kija zamontowano mechanizm sprężynowy je wybijający. Prawdziwą rewolucję przyniosło w 1947 roku zamontowanie przez firmę Gottlieb sześciu elektromechanicznych odbijaków, nazwanych po angielsku… flippers. I tak zaczęła się polska rewolucja w pinballu. Pracujący w konkurencyjnym Genco Kordek został poproszony o zamontowanie łapek znanych z maszyn Gottlieba. Niestety, środki na zaprojektowanie „Triple Action” były niewielkie, tak więc zmuszony był użyć jedynie dwóch. Jak pokazała historia, to właśnie był prawdziwy strzał w dziesiątkę, a być może nawet w… superjackpota (jackpot to we flipperach nazwa największej premii punktowej, superjackpot jest największym jackpotem). Umiejscowienie łapek na dole przez Kordka stało się zalążkiem olbrzymiego biznesu, a także popkulturowego fenomenu.
Począwszy od roku 1948, flipperowa mania zaczęła ogarniać Stany Zjednoczone, z czasem dotarła i do Europy, gdzie także zaczęto je produkować, jednak to w ich ojczyźnie – USA zawsze powstawały najbardziej cenione. Lata 70. to elektronizacja maszyn pinballowych, która dawała większe możliwości – stawały się one coraz bardziej atrakcyjne wizualnie, wabiły kolorową oprawą graficzną, błyskającymi światłami, muzyką i efektami dźwiękowymi. Elektronika była jednak równocześnie pułapką, bowiem rosły koszty projektowania, produkcji i awaryjność… W latach 80. na coraz groźniejszego rywala wyrastały gry wideo, najpierw te w formie maszyn z monitorami, potem coraz powszechniejsze w domach za sprawą konsoli do gier i komputerów.
Flipper to zawsze jakiś temat, podporządkowana mu zarówno oprawa graficzna i dźwiękowa oraz sama gra. I tak rewolucja seksualna i szalona epoka disco objawiły się na pinballach wyrazistymi damskim kształtami i erotycznymi odniesieniami. W latach 80. zastąpiły je motywy filmowe. Pomysłowość projektantów ograniczały jedynie technika i budżet. Dla przykładu we flipperze „The Getaway: High Speed II”, w którym się jeździ się szybko i ucieka przed policją, dołączano normalnych rozmiarów „koguta”, który włączał się we właściwym momencie. Inny przypadek – w pinballu „Whirlwind”, opowiadającym o perypetiach wietrznych, jest zamontowany prawdziwy wiatrak wiejący graczowi w twarz!
Kolekcjonerzy potrafią popisać się jeszcze większą fantazją, umieszczając np. maszynę opartą na filmie Coppoli „Dracula” w prawdziwej trumnie! W krakowskim pubie Chmiel są wszystkie trzy wyżej wymienione („Dracula” w wersji standardowej) oraz blisko 20 innych. Dodatkowo w „Getaway’u” można zobaczyć zamontowany model samochodu policyjnego, którego kogut włącza się we właściwym czasie. – Widziałem kultowego „Twilight Zone”, opartego na nie mniej kultowym serialu TV, z monitorem wyświetlającym tę serię. Niektórzy maniacy nie ograniczają się do elementów wizualnych, bo dokładają inne, np. dodatkową rampę. To najwyższa szkoła jazdy dla tych, którym samo granie i upiększanie nie wystarczają – opowiada Łukasz Dziatkiewicz, prezes Polskiego Stowarzyszenia Flipperowego.
Flippery prawie umarły z końcem XX wieku, gdy na rynku pozostał jedyny producent Stern Pinball. Zniszczyły je gry wideo, potem dołożył się internet oraz zbytnie skomplikowanie zasad zabawy, koszty projektowania i produkcji plus awaryjność . Wydawało się, że to koniec…
Łapki znów machają!
Sporo flipperów niszczało na strychach, w piwnicach, magazynach, niemało z Polski wywieziono, mnóstwo trafiło na… złom i wysypiska śmieci. Pamiętali o nich weterani, młodsi widząc je mówili, że grali na takim na komputerze czy konsoli. – Pamiętam, jak parę ładnych lat temu grałem na flipperze w pewnym centrum rozrywki. Podeszło dwóch dzieciaków, jeden powiedział: „Pierwszy raz coś takiego widzę!”. To znaczące – wspomina Dziatkiewicz.
Powrót na salony, ale nie do salonów (gier), nastąpił wraz z modą na oldschool i vintage. W ostatnich latach powstało nieco miejsc, które właśnie taką wyjątkową ofertą przyciągają. – Bez dwóch zdań mamy do czynienia z renesansem, choć coraz częściej te automaty trafiają do rąk prywatnych, a nie jak kiedyś miejsc publicznych. Prawdziwym atutem jest ich klasyczność, bo od blisko 70 lat chodzi z grubsza o to samo - trafiać metalowymi kulami przy pomocy specjalnych odbijaków - łapek w różne cele: tarcze, rampy, dziury itp. i w ten sposób zdobywać punkty. A jednocześnie nie dopuścić do tego, by nam kule uciekły z pola gry przez boczne kanały i środkiem między łapkami – tłumaczy fenomen Dziatkiewicz. Poza tym jak podkreśla, część ludzi ma dość digitalizacji i rzeczywistości wirtualnej, a we flipperach trochę jakby czas się zatrzymał, choć oczywiście technika i na nie wpływa.
W Polsce póki co najmocniejsze ośrodki flipperomanii znajdują się na południu naszego kraju, zwłaszcza na Śląsku i w Krakowie. I to właśnie w stolicy Małopolski znajduje się knajpa z największą liczbą flipperów w RP– pub Chmiel przy Stradomskiej 15. Ostatnio w lokalu pojawiła się 22 maszyna! Dla właściciela, Macieja Olesiaka, to nie tylko biznes – To moja pasja! Każda maszyna jest unikatowa i to jest piękne. Poza tym lubię je naprawiać i fascynuje mnie, jak to wszystko działa. Uwielbiam patrzeć, jak inni ludzie odkrywają flippery i jaką im to sprawia radość. No i dzięki takiej liczbie maszyn mogę bez problemu organizować turnieje, na które przyjeżdżają gracze z całej Polski, a przez to u siebie współzawodniczyć z najlepszymi.
Coś jest w słabości południowych rejonów Polski do flipperów, bowiem trzecim ośrodkiem jest Rzeszów, niemniej maszyn przybywa i w innych miastach. No i tradycyjnie sporo jest ich nad morzem w czasie letniego sezonu.
Złap mnie jeśli potrafisz!
Wyjątkowość flipperów sprawia, że granie dla wielu ludzi stało się prawdziwą pasją. Są gracze, których interesuje przede wszystkim zmaganie w turniejach, jak w tych w Chmielu czy bytomskim klubie Printmus Pinball, który ma najwięcej flipperów w Polsce, bo aż 33. – Organizujemy tam turnieje na zasadzie cyklu - ligi i osobne zmagania, czyli jak w Chmielu. Takim był Printimus Pinball Cup we wrześniu ubiegłego roku, w którym obok Polaków z całego kraju, wzięli udział gracze z Anglii, Niemiec i Węgier. Podczas tegorocznej edycji będzie jeszcze więcej zagranicznych flipperowców – poza wymienionymi jeszcze Holendrzy, Rumuni i Włosi. Z Półwyspu Apenińskiego przyjedzie także aktualny mistrz świata Daniele Acciari.
Punkty zdobyte w zgłoszonych turniejach wliczają się do światowego rankingu flipperowego WPPR, prowadzonego przez organizację IFPA International Flipper Pinball Association. Byłem w lutym na turnieju w Szwajcarii, przyjechali na niego reprezentanci ośmiu europejskich państw i to nie było nic wyjątkowego. Znam takich, którzy latają na inne kontynenty, by wziąć udział w zawodach – opowiada Dziatkiewicz. Początkującym, a także niegdysiejszym mistrzom kulek i łapek, którzy chcą przypomnieć sobie lata młodzieńczej fascynacji, polecamy wizytę w Chmielu. Może nie od razu turniej, choć jak zapewnia Dziatkiewicz, są ludzie – zwłaszcza młodzi – mający do flipperów dryg i robiący błyskawiczne postępy.