Kraków słynie z gołębi i rzeczywiście ich populacja jest imponująca. Jednak to nie jedyne zwierzęta, które na co dzień spotykamy w stolicy Małopolski. Szczególnie podczas lockdown’u widoczne były na ulicach miasta lisy i zające, ale część z nich, w tym słynne już dziki zostały z nami na dłużej. Wyjaśniamy jakie zwierzęta można spotkać w naszym mieście i jak się wtedy należy zachować.
Jakie dzikie zwierzęta pojawiają się w Krakowie?
Szacuje się, że w Krakowie żyje nawet do czterdziestu tysięcy gołębi. Od kilku lat w rejonie Mostu Grunwaldzkiego i przy wieżach Kościoła Mariackiego zaobserwować można też jerzyki, w mieście widoczne są również lisy, sarny i dziki a w niektórych miejskich parkach żyją także sowy. Część dzikich zwierząt przystosowała się do życia wśród ludzi - potrafią uważać na samochody, żywią się w śmietnikach a nawet używają prostych narzędzi - na przykład gawrony celowo wrzucają orzechy na drogi, pod auta, aby te rozjechały je i nie było konieczne ich rozłupywanie. Miejskie gołębie to zwierzęta mocno związane z siedzibami ludzkimi - tak naprawdę żywią się w dużej mierze dzięki temu, że są dokarmiane i korzystają z odpadów pozostawianych przez nas. Podczas pandemii, kiedy turyści i spacerowicze z centrum miasta zniknęli, konieczne było organizowanie akcji dokarmiania tych ptaków, bo istniało ryzyko, że bez tego sobie nie poradzą.
Tak naprawdę również ludzie coraz lepiej dostosowują się do tego, że w miastach mieszkają różne dzikie zwierzęta. Jesteśmy coraz bardziej przyzwyczajeni do tego, że szczególnie wieczorami w Lesie Wolskim, nad Rudawą, Sudołem, a nawet w niektórych parkach spotkać można chociażby dziki.
Czy koty to dzikie zwierzęta?
Zupełnie innym tematem są spotykane w mieście koty. I nie chodzi tu o rysie ani żbiki, tylko koty domowe chodzące po krakowskich ulicach. Część z nich urodziła się na wolności, ale część to koty właścicielskie, które uciekły bądź zostały wypuszczone przez swoich opiekunów. Koty wolnożyjące, półdzikie często potrzebują pomocy ze strony ludzi. W Krakowie działa kilka fundacji, które zajmują się wyłapywaniem i kastracją takich kotów a także pomagają w ich dokarmianiu. Co roku miasto finansuje zabiegi kastracji, sterylizacji i zwalczania pasożytów dla kotów wolnożyjących. Pomocą takim zwierzętom, oprócz KTOZ zajmują się również fundacje takie jak La Fauna, Ostoja Cztery Łapy, Stawiamy na Łapy czy Zwierzęta Krakowa. Jeżeli w naszej okolicy widujemy wolnożyjącego kota, warto skontaktować się z fundacją, która może pomóc w opiece nad nim. – Jeśli spotkamy takiego biedaka na swojej drodze w pierwszej kolejności powinniśmy skontaktować się z fundacją lub schroniskiem. Możemy też spróbować złapać zwierzę na własną rękę np. za sprawą klatki łapki. Kot w pierwszej kolejności powinien odwiedzić gabinet lekarza weterynarii w celu sprawdzenia, czy nie posiada czipa, następnie lekarz sprawdzi jego stan zdrowia, przeprowadzi podstawowe badania i zweryfikuje, czy był poddany kastracji – mówi Dorota Rdułtowska kocia i psia behawiorystka, w mediach społecznościowych znana jako Czułewibrysy. – Wśród wielbicieli kotów pojawia się również przekonanie, że kotów wolnożyjących nie należy kastrować, bo zmniejsza to ich szanse na przetrwanie - to koty w domu mają większe szanse na przeżycie. Natomiast zabieg kastracji u kota, który nie jest zarejestrowany w legalnej hodowli to podstawa. Brak kastracji jest nie tylko przyczyną często pojawiających się problemów behawioralnych u kota, ale też może skutkować wieloma chorobami, takimi jak: zapalenie gruczołów mlekowych, ropomacicze a nawet nowotworami –podsumowuje behawiorystka. Jeśli natomiast kot, którego widzimy jest zwierzęciem właścicielskim tak naprawdę nie powinien być wypuszczany wolno, bez opieki swojego właściciela. – Na zewnątrz na koty czeka wiele zagrożeń - ruchliwe ulice, dzikie zwierzęta np. lisy mogące nie tylko zagryźć naszego pupila, ale także zarazić różnymi groźnymi chorobami - mówi Dorota Rdułtowska.
– Nie zapominajmy też o niebezpieczeństwie płynącym z ludzkiej ręki, wśród ludzi zdarzają się sadyści nie mający problemu ze znęcaniem się nad słabszymi od siebie istotami. Pamiętajmy też, że w mieście nie brakuje wysypywanych trutek na myszy. Jeśli nasz kot zje gryzonia, który uprzednio zjadł taką trutkę, jego zdrowie i życie będzie w ogromnym niebezpieczeństwie – dodaje. Kolejną kwestią jest też brak możliwości kontrolowania tego co kot je, w jakich warunkach przebywa i jaki jest jego stan zdrowia, z jakimi chorobami i patogenami ma kontakt oraz czy jego zachowanie nie wskazuje na jakieś schorzenie, czy chorobę pasożytniczą. Należy też zwrócić uwagę na wpływ naszego pupila na środowisko. Koty to bezwzględni drapieżnicy i nawet te rasowe nie mają najmniejszych problemów, żeby upolować mysz czy nornicę. Tym samym konkurując o pożywienie z dzikimi zwierzętami, takimi jak chociażby lisy, to nie pozostaje bez wpływu na środowisko. Tak naprawdę, jeśli kot jest wypuszczany bez kontroli, nie mamy szansy dowiedzieć się czym się żywi, czy nie wychodzi na ulice i w jakich miejscach przebywa. – Reasumując, wypuszczanie kota w samopas nie jest dobre ani dla środowiska, ani dla samego kota. Dodatkowo opiekunom często się wydaje, że jeśli wypuszczą kota w obróżce, to nikt go nie ukradnie, bo przecież widać, że jest czyjś. Obróżka jest narzędziem, które bardzo często prowadzi do uduszenia kota za sprawą powieszenia. Do takiej sytuacji dochodzi w momencie, gdy kot na przykład przeskakując przez kraciaste ogrodzenie i zaczepi się obróżką – mówi behawiorystka. – Wydaje nam się, że kot do szczęścia potrzebuje wolności, ale nie pomyślimy o tym, że wypuszczenie niewykastrowanego zwierzęcia na zewnątrz przyczyni się do wzrostu populacji gatunku, a co za tym idzie wzrostu bezdomności wśród kotów – dodaje.
Alternatywą dla wypuszczana kota bez kontroli może być zbudowanie woliery w ogródku, a jeśli nie mamy takiej możliwości, wychodzenie z kotem na smyczy. – Jeśli chcemy, aby nasz kot wychodził na zewnątrz, to jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest branie go na spacery na smyczy, mając w zanadrzu plecak, do którego zwierzę będzie mogło się schować w razie potrzeby. Muszę jednak zaznaczyć, że nie każdy kot lubi spacery. Znam wiele kotów, które stresują dźwięki ulicy, jak i sama otwarta przestrzeń. Dlatego nie będzie to idealne rozwiązanie dla każdego – mówi Dorota Rdułtowska. W związku z tym warto najpierw sprawdzić, czy zabieranie kota na spacery nie będzie dla niego większą szkodą niż rozrywką.
Głośne ulice, ale też inne zwierzęta, takie jak chociażby psy, różnorodne i mocne zapachy mogą być dla kotów przeszkodą w odniesieniu korzyści ze spaceru na smyczy. Trzeba też pamiętać, że jeśli kot ma wychodzić z opiekunem, musi się przyzwyczaić do szelek i smyczy – nie dla każdego będzie to intuicyjne. – W większości przypadków koty najbezpieczniej się czują w zaciszu domowym, gdzie mogą w swoim tempie eksplorować i obserwować otoczenie. Często słyszymy, że kot w domu się męczy i że to indywidualista potrzebujący wolności. To bardzo stary, powielany mit. Kot nie męczy się w domu, o ile nie mamy problemu z zorganizowaniem otoczenia pod kocie potrzeby – radzi behawiorystka.
Nie wszystkie dzikie zwierzęta mają szczęście w mieście
W związku z tym, że coraz więcej dzikich zwierząt pojawia się w mieście, coraz częściej można zauważyć także takie, które już nie żyją. Jak należy postępować w przypadku, gdy znajdziemy padłe zwierzę, na przykład ptaka czy lisa? Przede wszystkim nie panikować. Jeśli jest to małe zwierzę, występujące na co dzień w mieście a jego stan i miejsce znalezienia nie wzbudzają wątpliwości, należy po prostu powiadomić dyspozytornię MPO. Jeśli widzimy zwierzę na drodze, należy powiadomić Straż Miejską lub, jeśli znajdujemy się poza granicami administracyjnymi miasta - policję. Zazwyczaj nie ma potrzeby powiadamiania sanepidu ani wzywania specjalistycznego transportu, bo jeśli zajdzie taka potrzeba, zajmą się tym wymienione wyżej służby. Podobnie w przypadku, jeśli jesteśmy kierowcą i potrąciliśmy zwierzę - niezależnie czy była to nasza wina, czy zupełnie niezależne od nas zdarzenie, należy zadzwonić na policję. Natomiast jeśli znajdziemy martwe zwierzę w lesie, należy powiadomić o nim leśniczego, który podejmie dalsze decyzje. Na pewno trzeba zwracać uwagę na takie przypadki, bo padłe ptaki i inne zwierzęta, szczególnie w cieplejsze dni mogą stanowić zagrożenie. Z tego powodu takiego zwierzęcia najlepiej nie dotykać, a jeśli spacerujemy z psem, także jemu na to nie pozwalać.
Warto również zauważyć, że możemy zgłosić ptaka, który rozbił się o szyby naszego domu czy mieszkania. W takim wypadku będzie konieczne przetransportowanie go z balkonu na ogólnodostępny teren.
W przypadku, gdy spotkamy zwierzę, które nie powinno się znajdować w mieście, stwarza zagrożenie dla siebie bądź dla ludzi, należy zgłosić to do Straży Miejskiej, Centrum Zarządzania Kryzysowego bądź Wydziału Kształtowania Środowiska UMK. Jednocześnie warto się przyzwyczaić do widoku saren, lisów a nawet dzików w mniej zabudowanych częściach miasta, na terenach zielonych i obrzeżach.
Autor: Izabela Kaim-Kalinowska