Jak kawiarnie kształtowały historię Krakowa

fot. pixabay.com

„W całej Warszawie nie ma tylu osób inteligentnych, ile ich przychodzi do jednej krakowskiej kawiarni” –powiedział dawno temu Leon Chwistek. To nie tylko prztyczek w nos w rywalizacji między dwoma stolicami, ale także hołd złożony niezwykłemu zjawisku, jakim stało się w Krakowie tak zwane „życie kawiarniane”.

– Charakterystyczne miejsca, barwne postaci, głośne wydarzenia społeczne, artystyczne, polityczne, gospodarcze, kryminalne - temu wszystkiemu, rzec można, towarzyszy od przeszło 200 lat filiżanka kawy, ciastko i kieliszek nalewki. Śmiało można powiedzieć, że nie ma historii Krakowa bez historii jego kawiarni – pisze we wstępie autor książki „Kawa i ciastko o każdej porze” Krzysztof Jakubowski.

Za pierwszą kawiarnię w Krakowie uznaje się powstały w latach 70. XVIII wieku lokal Marianny Sędrakowksiej, w nieistniejącym już budynku przy zbiegu Szewskiej i Rynku Głównego. Wkrótce później kawiarniany zgiełk znany był w już całym mieście, bo na wiedeńską modłę miejsca z kawą i ciastkiem powstawały w sercu Krakowa niczym grzyby po deszczu. Przeniesienie zwyczajów ze stolicy Austro-Węgier przyczyniło się w olbrzymim stopniu do rozwoju kultury i sztuki, a także do powstania słynnej krakowskiej cyganerii.

 

Jama Michalika dla bohemy

O lokalu przy Floriańskiej 45 słyszał niemal każdy Polak i wielu zagranicznych gości. Jama została założona w 1895 roku przy ulicy Floriańskiej przez przybyłego ze Lwowa Jana Apolinarego Michalika jako Cukiernia Lwowska, lecz wkrótce stała się ulubionym miejscem spotkań pisarzy, aktorów, malarzy i innych twórców. Ciemne wnętrze bez okien zapewniło jej nazwę „jama”, zaś często klepiący biedę artyści nieraz regulowali rachunki ozdabiając kawiarniane sale improwizowanymi rysunkami lub satyrycznymi wierszykami. Tu rodziły się idee Młodej Polski, tu przesiadywał główny ideolog nurtu – Stanisław Przybyszewski, a także poeci: Lucjan Rydel i Kazimierz Przerwa-Tetmajer oraz malarze: Stanisław Wyspiański, Włodzimierz Tetmajer, Józef Mehoffer, Leon Wyczółkowski i Jacek Malczewski. 

Wkrótce w Jamie zaczął działać kabaret i teatrzyk Zielony Balonik. Prześmiewcze teksty i piosenki nie tylko wykpiwały konserwatywne mieszczaństwo krakowskie, ale wyśmiewały również zadęcie literatury młodopolskiej z jej neoromantyczną wizją artysty jako kapłana sztuki. W kawiarni wystawiano także równie sławne szopki satyryczne, drwiące przede wszystkim z ówczesnych galicyjskich polityków. Dziś Jama jest przede wszystkim atrakcją turystyczną, w mniejszym zaś stopniu miejscem schadzek krakowskiej inteligencji.

Lenin i Piłsudski siedzieli w Noworolu

Podobnie jak Jama Michalika, także słynna Kawiarnia Noworolski wywodzi swoją historię ze Lwowa, skąd w 1910 roku Jan Noworolski przeniósł kawowo-cukierniczy biznes do serca Krakowa. W okresie dwudziestolecia międzywojennego cukiernia stała się prawdziwą ostoją dla przedstawicieli krakowskich elit. D wschodniego skrzydła Sukiennic zaglądali dramaturg Karol Hubert Rostworowski, który uczynił ją miejscem jednego z aktów swojej sztuki „U Mety”, generał Józef Haller, artyści i malarze: Jacek Malczewski, Wojciech Kossak, Włodzimierz Tetmajer, Julian Fałat, Fryderyk Pautch, Wincenty Wodzinowski, Karol Hukan i Ludwig Puget. Nie brakowało także  polityków. Zaglądali tu Józef Piłsudski, Edward Rydz-Śmigły i Ignacy Daszyński, zaś w latach 1912-1914 na filiżankę kawy i lekturę gazety do „Noworola” zachodził… Włodzimierz Iljicz Lenin.

Paon, Fafik, Warszawianki – ich już nie ma

Poza Jamą Michalika i Noworolskim w Krakowie funkcjonowało jeszcze kilka innych kultowych miejsc, odwiedzanych przez wielkich swoich czasów. – Większość oryginalnych wnętrz przestała istnieć. Mam tu na myśli kawiarnie Marago przy Zwierzynieckiej czy Kolorową przy Gołębiej 2. Ich szkoda najbardziej – wspomina autor książki o krakowskich kawiarniach. Zniknął też Fafik i Warszawianki, ulokowane niegdyś w Pałacu Dunajewskiego. Na mapie Krakowa brakuje także jednego z najważniejszych lokali – Paonu, miejsca schadzek bohemy artystycznej Krakowa potocznie znanego jako „Synagoga Szatana”.

Niestety, większość z kultowych kawiarni nie przetrwała II wojny światowej i okresu komunizmu. Do dziś jednak w mentalności krakowian pozostał kawiarniany sentyment i wiedeński zwyczaj niepospiesznego popijania czarnego napoju, który przez lata tak mocno kreował klimat miasta.