News LoveKraków.pl

Jedyny szklarz w centrum miasta ma marzenie

Pan Zbigniew w swojej pracowni fot. Krzysztof Kalinowski/LoveKraków.pl

Zawód szklarza to jedna z tych profesji, której grozi wyginięcie. Wypiera ją m.in. zaawansowana technologia. W Krakowie, w samym centrum miasta, przy ul. św. Krzyża jest taki jedyny zakład, który od 100 lat obsługuje klientów, a od 40 prowadzi go pan Zbigniew.

To pierwszy tekst z cyklu „Jesteśmy blisko krakowskich przedsiębiorców”, w którym chcemy przedstawić zakłady rzemieślnicze. Ubywa ich w naszym mieście, a wpisały się one w historię Krakowa. Publikacje będą pojawiały się raz w tygodniu na naszym portalu.



O tym, jak w ogóle teraz wygląda funkcjonowanie na rynku, zwłaszcza w czasie kryzysu, mówi pan Zbigniew Świerblewski, szklarz z uprawnieniami, właściciel zakładu przy ul. św. Krzyża 3.

Przetrwać pomimo kryzysu

Zapytany o najtrudniejszy moment w ciągu tych 40 lat, odkąd przejął interes po swoim ojczymie, pan Zbigniew odpowiada krótko: Przeżywamy go właśnie teraz.

– Rynek jest bardzo kiepski. Dzisiaj wszystko robią maszyny, a my na nich nie pracujemy, bo nie możemy ich wprowadzić. Mamy za mały lokal, kiedyś był zdecydowanie większy. Natomiast szklarstwo zawsze będzie, bo są bardzo duże firmy szklarskie, które mają maszyny, które wszystko robią. To jest produkcja masowa, a typowego szklarza nie ma – opowiada.



Czym się wyróżnia ta forma usługi? Przede wszystkim czasem realizacji zamówień. – Firmy przyjmują zlecenia i każą przyjść po odbiór za tydzień, dwa. Ja wykonuję zlecenia z dnia na dzień.

W czasie pandemii właściciel korzystał z pomocy rządowej dla mikroprzedsiębiorców. – Dostałem ją, jednak pewną część musiałem oddać, ponieważ nikogo nie zwolniłem ani nikogo nie przyjąłem do pracy – wyjaśnia.

Pan Zbigniew wraz z synem działają w strefie „zero”. Rynek jest zdominowany przez restauratorów. – Tu dla nas nie ma za dużo pracy. Działamy mimo kryzysu, bo szkoda, byłoby to wszystko zamknąć na zawsze. To jest historia Krakowa – dodaje.

Jeszcze 40 lat temu w samym centrum było kilku szklarzy „fachowców”. Dziś jest ich ok. 30. – Ci prawdę mówiąc nie wykonują nic, tylko zamawiają i montują, a my wykonujemy wszystko – zauważa.

Kim są dzisiejsi klienci? Kto składa zamówienia? – Całe szczęście, że mamy kilka firm, z którymi od lat współpracujemy jak np. z firmą Kwadrum i jeszcze innymi, które są na rynku krakowskim i oni mają swojego szklarza od luster od szyb i oni u mnie zostają. Oczywiście ceny się liczą, bo przy mojej ręcznej produkcji, a produkcji maszynowej to wiadomo, że jestem droższy niż maszyna – przyznaje nasz rozmówca.

„Mam marzenie”

Pan Zbigniew pytany o to, jak sobie wyobraża zakład, jego działanie za dwa, trzy lata mówi nam o swoim marzeniu. – Tu powinno być Muzeum Szklarstwa. I tak miałem ustalone z urzędem miasta, że tutaj stworzymy takie muzeum, do którego przyjdą wycieczki ze szkół, przyjadą wycieczki zagraniczne, będą oglądać i zachwycać się starym zakładem. I naprawdę to byłoby fajne. Powinien być pokazany stary zakład szklarski, jak kiedyś wyglądał – twierdzi. Na to jednak potrzeba zgody.

W wejściu przy św. Krzyża 3 jest biała, odnowiono witryna. To „prezent” od urzędu miasta. Lokal jest mały. Jego powierzchnia to ok. 40 m2. Nie ma miejsca nawet na magazynowanie szkła. Nie może być w nim produkcji, a jak przyznają jego właściciele, z pojedynczych zamówień się nie utrzymają.

Obecnie czynsz w tej kamienicy wynosi 4000 zł miesięcznie. Do kosztów trzeba doliczyć podatek, ZUS. – Powinniśmy mieć symboliczny czynsz – dodaje szklarz z długoletnim doświadczeniem.

Jeden z kandydatów na prezydenta miasta Krakowa w ostatnim czasie deklarował, w razie wygranej, wsparcie dla właśnie takich mikroprzedsiębiorców. Jak do tej zapowiedzi odnosi się pan Zbigniew?

– Zobaczymy, jak to będzie. Bardzo dużo się przez lata mówiło. Przychodził do nas też profesor Majchrowski, też mu się tu podobało. No ale to, co może zdziałać sam? Muszą być to deklaracje miasta, które powie: „takie lokale, takie zawody chronimy, nie podwyższamy im czynszu, niech to będzie, niech to istnieje i to byłoby najlepsze – odpowiada.

Czy są tu jacyś adepci szklarstwa?

Jak się okazuje, nie ma kto ewentualnych chętnych do poznania tajników sztuki szklarskiej, uczyć. – Dzisiaj przechodzi się na maszynę, która szlifuje, poleruje, myje, tnie – przypomina pan Zbigniew. I dodaje: dzisiaj jest wiedza bardzo duża. Przez 40 lat pracuję i dalej nie umiem wszystkiego. Dalej się uczę. I tyle.

Na koniec naszego spotkania w tym klimatycznym miejscu, pan Zbigniew Świerblewski obiecuje: pomimo że jest ciężko „to będzie pracował i prowadził swój zakład dopóki się da”.

Czytaj wiadomości ze swojej dzielnicy:

Stare Miasto